Tydzień na rynkach
W USA po bardzo udanej końcówce kwartału, posiadacze akcji postanowili odpocząć. Obserwując główne indeksy amerykańskie, posługując się terminologią bokserską, można ująć to tak: był to remis ze wskazaniem na obóz byków.
08.04.2011 16:53
Stany Zjednoczone
Po bardzo udanej końcówce kwartału, posiadacze akcji postanowili odpocząć. Obserwując główne indeksy amerykańskie, posługując się terminologią bokserską, można ująć to tak: był to remis ze wskazaniem na obóz byków. Nastrojów nie było w stanie popsuć niemal nic. Już w poniedziałek na rynek trafiły dane, które mogły zachęcić do realizacji zysków. Jednak odczyt Indeksu ISM, obrazującego sytuację w usługach, pomimo spadku do poziomu 57,3 pkt., został zignorowany. Podobnie było z gorszym od oczekiwań indeksem aktywności biznesowej.
Wielu czekało na raport z posiedzenia FOMC. Tutaj nie usłyszeliśmy niczego przełomowego, co mogło być impulsem do kontynuowania zachowania inwestorów na Wall Street. Warto jednak nadmienić podział, jaki dokonał się pomiędzy członkami FOMC. Część optuje za podwyżką stóp procentowych (podobnie jak zrobił to ECB) o 0,25% już w tym roku i zakończeniem programu QE2 przed końcem czerwca. Druga grupa nie chce podwyżek stóp procentowych i proponuje dotrzymanie czerwcowego terminu skupu obligacji. Co ciekawe, Ben Bernanke w końcu widzi zwiększającą się presję inflacyjną. Lecz tak jak wcześniej, wydaje mi się, nadal ją bagatelizuje, twierdząc, że wzrost cen surowców, jest tylko przejściowy. Nie sposób się w pewnym stopniu z szefem rezerwy federalnej "nie zgodzić". Ceny ropy czy miedzi nie mają nic wspólnego z fundamentami i są napędzane kapitałem spekulacyjnym. Lecz powstaje pytanie, co może wpłynąć na korektę na rynku surowców. W ostatnich dniach nawet bankructwo Portugalii nie przełożyło się na umocnienie dolara w
stosunku do euro, a słaby dolar niewątpliwe wspierał wzrost cen surowców.
Mijający tydzień był ubogi w dane makro, stąd nie przyniósł wyraźniejszych rozstrzygnięć. Trend wzrostowy obowiązuje i jest niezagrożony. W następnym tygodniu nie wykluczam niewielkiej korekty (realizacja zysków). Kluczowe jednak wydają się raporty kwartalne spółek amerykańskich, których sezon w najbliższy poniedziałek otwiera Alcoa.
Konrad Widuliński
Polska i Europejskie Rynki Wschodzące
Na pozytywne zachowanie warszawskich indeksów miały wpływ trzy czynniki: wybicie górą z pięciomiesięcznej konsolidacji, wzrost apetytu na ryzyko wynikający z umocnienia EURO do USD po zgłoszeniu potrzeby pomocy finansowej przez Portugalię oraz przetasowaniach w aktywach globalnych funduszy, a co za tym idzie powrót kapitału z rynków rozwiniętych do rynków wschodzących. Jednocześnie, indeksy w USA odnotowały najlepszy kwartał od 11 lat i wszystkie znaki na niebie wskazują na krótkoterminową kontynuację trendu na rykach w Stanach Zjednoczonych.
Za sprawą rosnących cen ropy oraz miedzi motorem wzrostów na GPW były PKN, Lotos oraz KGHM. Jednocześnie, do grupy spółek wyróżniających się na tle pozostałych dołączyło PZU po informacji, iż spółka może przeznaczyć cały zysk z 2010 na dywidendę (28 PLN; stopa dywidendy 8%). To spowodowało, że PZU wybiło się górą z trzymiesięcznej konsolidacji i, tym samym, została otwarta droga do dalszych wzrostów. W obszarze makro, RPP podniosła główną stopę procentową o 0,25%, co było zgodne z oczekiwaniami analityków. Na rynku ofert pierwotnych na uwagę zasługuje debiut Open Finance, który pozwolił zarobić akcjonariuszom 4%. Dzięki sprzedaży Open Finance, Getin zaksięguje dużą kwotę i pokaże solidny wyniki w 1. kwartale.
Uważamy, że w najbliższym czasie trend wzrostowy będzie kontynuowany i niewykluczone, że zasięg ruchu wzrostowego może doprowadzić główny warszawski indeks nawet do poziomu 3000 punktów.
Michał Guzik
Europa Zachodnia
Sytuacja Portugalii oraz decyzje banków centralnych nie miały większego wpływu na nastroje inwestorów na Starym Kontynencie. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym w większości wylądowały na lekkich plusach i powoli zbliżają się do szczytów tej hossy.
Obserwując sytuację chorych fiskalnie krajów strefy euro, inwestorzy od kilku tygodni zadawali sobie pytanie, na jak długo starczy Lizbonie pychy i determinacji, aby unikać unijnej pomocy. Agencja Moody’s drugi tydzień z rzędu obniżyła rating Portugalii do najniższego poziomu inwestycyjnego. Portugalczycy jeszcze w środę próbowali krótkoterminowo rolować swój dług, sprzedając bony skarbowe, ale już w czwartek powiedzieli „pas” i oficjalnie poprosili Unię Europejską o pomoc, stając się formalnie trzecim – po Grecji i Irlandii – eurobankrutem. Rynki zupełnie nie przejęły się tym – skądinąd oczekiwanym wcześniej – komunikatem, wszakże sytuacja Portugalii od kilku miesięcy była wszystkim znana i została odpowiednio wcześniej zdyskontowana przez rynkowych graczy. Obawiający się o eskalację fiskalnego kryzysu w strefie euro chwilowo odetchnęli więc z ulgą, optymiści mówią nawet o jego zakończeniu, realiści przestrzegają jednakże przed ewentualnymi problemami Hiszpanii i Włoch. Jak będzie w rzeczywistości – pokażą
najbliższe miesiące.
Europejscy inwestorzy neutralnie zareagowali również na pierwszą od trzech lat podwyżkę stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny, który tym samym otwarcie przyznał fakt coraz bardziej widocznej presji inflacyjnej w strefie euro. Bardzo możliwe, że gospodarki Eurolandu powoli wchodzą w inflacyjną fazę ożywienia gospodarczego, co jednakże w dalszym ciągu daje pole do popisu giełdowym bykom, wszakże hossa jeszcze się nie skończyła.
Piotr Trzeciak
Azja i Ameryka Łacińska
Bieżący tydzień na najważniejszych giełdach w regionie Azji zakończył się niewielkimi zmianami na korzyść byków. Japoński indeks Nikkei225 zakończył tygodniowe notowania wzrostem 0,65%, zbliżając się małymi kroczkami do poziomu 10 tys. punktów, do którego brakuje zaledwie 232 pkt. Przekroczenie tego pułapu wymaga, aby akcje skupione w głównym indeksie wzrosły o 2,4%. Jest ku temu dobry sentyment, bowiem wyraźnie zarysował nam się trend wzrostowy od połowy marca, a potwierdzeniem tego może być choćby ostatnia sesja, na której akcje wzrosły o 1,85%. Jedną z informacji windujących akcje były dane o wielkości eksportu, który wzrósł o 4,1% w ciągu pierwszych trzech tygodni marca w porównaniu do ubiegłego roku. Nadwyżka na rachunku bieżącym wyniosła 3%. Pokrzepiająca dla inwestorów okazała się być również planowana ze strony banku centralnego Japonii pomoc rzędu 1 bln jenów w postaci niskooprocentowanych pożyczek dla instytucji finansowych dotkniętych skutkami trzęsienia ziemi.
Z kolei, giełda w Chinach reprezentowana indeksem SCI performowała najlepiej wśród trzech najważniejszych giełd regionu. Trwający z końcem stycznia trend wzrostowy umożliwił indeksowi przekroczenie bariery 3000 pkt, kończąc tygodniowe notowania na poziomie 3030 pkt. Wynik mógł być bardziej okazały, ale giełda pracowała w tym tygodniu zaledwie przez trzy dni. Podobne poziomy notowaliśmy na początku listopada 2010 roku. Indeks wówczas wrósł jeszcze do poziomu 3160 pkt, po czym skorygował się o blisko 500 pkt. Dojście do tego poziomu wymaga, aby akcje wzrosły od obecnego poziomu dodatkowo o 4,3%. Z pewnością inwestorzy bacznie będą przyglądać się rozwojowi i reakcji rynku. Wśród liderów w krótkim okresie wymienia się głównie spółki z sektora finansowego, które w oczach analityków mają największy potencjał wzrostowy, bowiem podwyżki stóp są już w cenach papierów.
Natomiast najsłabszym ogniwem giełdowym w tym tygodniu okazał się być rynek w Bombaju, gdzie indeks blue chipów zanotował niewielki wzrost o 0,17%. Trwająca od 21 marca silna fala wzrostowa, która pozwoliła na wzrost indeksu o ponad 10% w bieżącym tygodniu, została silnie wyhamowana. Przez zdecydowaną większość tygodnia towarzyszył inwestorom kolor czerwony. Jedynie poniedziałkowa sesja okazała się być na tyle silna, że notując wzrost indeksu BSE30 o 1,45% pozwoliła na pozytywne zamknięcie całego tygodnia. Po blisko dwumiesięcznym trendzie bocznym udało się wybić ponad poziom 18500 pkt, zbliżając się do pułapu 20000 pkt. Brakuje zaledwie 550 pkt, aby przekroczyć poziom, który obserwowaliśmy ostatnim razem w pierwszym tygodniu stycznia tego roku.
Jarosław Godyń
Surowce
Tydzień na rynkach surowcowych stał pod znakiem nowych cenowych rekordów złota. Z kolei, największym beneficjentem wzrostu była miedź, która po korekcie notowań wydaje się powracać do trendu wzrostowego.
Notowania ropy naftowej ustanowiły tegoroczny rekord cenowy, osiągając pułap 111,9 dolarów za baryłkę. W odniesieniu do poprzedniego tygodnia wyceny ”czarnego złota” wzrosły o 2,5 procenta. Powodem wzrostów jest utrzymująca się niestabilność w regionie producentów surowca. Kolejne wiadomości z Libii, takie jak zdobywanie przewagi przez Kadafiego czy pożar rurociągu w tym kraju, tylko podsycają emocje i prowokują zachowania spekulacyjne do podnoszenia cen. Dodać należy, iż działo się to w środowisku słabnącego dolara do głównych walut, co dało dodatkowy dopalacz do zwyżki. Widać to było wyraźnie na miedzi, która silnie odbiła w tym tygodniu niejako tylko na bazie sentymentu, gdyż nie było żadnych prowzrostowych i istotnych z punktu widzenia surowca informacji. Wręcz przeciwnie, miedź drożała pomimo faktu kolejnej, czwartej już, podwyżki stopy procentowej w Chinach. Taka informacja to podtrzymanie trendu schładzania gospodarki przez władze Państwa Środka, co powinno było sprowadzić ceny niżej. Na giełdzie w
Londynie cena tony miedzi kosztuje 9833 dolary. W skali tygodnia metal ten zdrożał o ponad 5,5 procent.
Coraz silniej drożeje złoto, które to pobiło rekord wszechczasów i ustanowiło szczyt na poziomie 1473 dolary za uncję. W piątkowe popołudnie uncja wyceniana była na 1469 dolarów. Rosnące ceny surowców stwarzają coraz silniejszą presję inflacyjną, a to z kolei działa na wzrost cen złota. Kruszec ten jest uznawany za zabezpieczenie przed inflacją, zatem im silniejsza presja inflacyjna, tym droższe złoto. Ponadto, jak już wspomniano, nie bez znaczenia ma tu zachowanie się amerykańskiej waluty. Drożejące surowce to również poniekąd pokłosie pierwszej w tym roku podwyżki stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny. Podwyżka ta wywołała umocnienie się europejskiej waluty (spadek wartości dolara do euro), co podbijało ceny wszystkich opisywanych tu surowców.
Tomasz Ray-Ciemięga