Tym razem nam się nie uda?
JP Morgan Chase obniżył prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski z 4,0 do 3,8. Ale to nie koniec cięć. I oby nie okazały się bardziej dramatyczne.
22.08.2011 | aktual.: 23.08.2011 20:00
- Nic nie wskazuje na to, że Polskę czeka recesja - twierdzi premier Donald Tusk. - Kiedy zostaną opublikowane dane ze wszystkich państw europejskich, Polska - jestem przekonany - będzie w pierwszej trójce tych z najwyższym wzrostem.
Sęk w tym, że ten rok będzie gorszy dla światowej gospodarki niż zakładano jeszcze kilka tygodni temu. W tym wypadku system naczyń połączonych działa na naszą niekorzyść. Goldman Sachs kilka dni temu obniżył prognozę dla USA (z 2 do 1-1,5%), a to to z kolei oznacza gorsze wyniki dla gospodarki niemieckiej. Jeśli PKB u naszych zachodnich sąsiadów będzie niższe, to nie możemy się spodziewać, że w Polsce uda się obronić prognozy z początku roku. Dlaczego? Niemcy są naszym największym partnerem gospodarczym i odbiorcą 1/3 polskiego eksportu.
- Wszystko wskazuje, że w kolejnych miesiącach PKB będzie bliższe 3 niż 4% - mówi WP Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK.
Polski Bank Przedsiębiorczości ma porównywalne szacunki. Według jego analizy polski PKB w drugim półroczu będzie rósł w tempie 3,6-3,7 proc. Także przewidywania na przyszły rok są podobne. 2,9 proc. to wszystko, na co będzie nas stać. Instytucje finansowe są pod tym względem wyjątkowo zgodne. Identyczną prognozę, jak PBP zakłada Citigroup.
Gdybyśmy musieli oprzeć się przede wszystkim na eksporcie, to bylibyśmy znacznie bliżsi stagnacji. Pocieszający jest jednak przyzwoity poziom konsumpcji wewnętrznej, która będzie głównym filarem wzrostu PKB w najbliższym czasie. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że firmy przyjęły pozycję wyczekującą i wstrzymały inwestycje. Dopóki nie będzie widoczne wyraźne ożywienie na zachodzie, inwestycje nie wesprą wzrostu PKB w znacznym stopniu.
Z drugiej strony, jak zaznacza Ignacy Morawski z PBP, straty na poziomie eksportu w czasie ogólnego spowolnienia, szczególnie u zachodniego sąsiada, nie musi być bardzo dramatyczna.
- Buforem bezpieczeństwa będzie nasza waluta, która się osłabia. W konsekwencji spadek wartości eksportu będzie niwelowana spadkiem kursu złotego. Niższa cena naszych produktów to również szansa na kryzys w Europie. Zatem nasza waluta, stanie także kaskiem ochronnym rodzimej gospodarki - przekonuje Morawski.
Tymczasem dane z gospodarek państw Unii Europejskiej jasno pokazują, że rozwój gospodarczy jest coraz niższy. Najbardziej rozczarowują Niemcy, których PKB w drugim kwartale tego roku wzrósł raptem o 0,1 proc. Jest to pięciokrotnie mniej niż zakładały prognozy!
Francja w tym czasie w ogóle zatrzymała się w rozwoju. Minister finansów Francois Baroin nazwał dane o zerowym wzroście PKB "nieco rozczarowującymi" i mimo niesprzyjających tendencji rządowe prognozy 2-procentowego wzrostu PKB w roku 2011 r. zostały utrzymane. Czy czasem nie dlatego, że Francja kilka tygodni temu znalazła się na celowniku agencji ratingowych, które ustawiły ją w kolejce po USA do obniżenia oceny ryzyka kredytowego?
Cała gospodarka Unii Europejskiej wzrosła jedynie o 0,2 proc. Nie dziwi zatem, że przewidywania dla naszego kraju zostały obcięte. JP Morgan prognozuje, że w drugiej połowie tego roku wzrost gospodarczy Polski wyniesie jedynie 2,5 proc. Jest to 1,5 proc. mniej niż w dwóch pierwszych kwartałach. W sumie ten rok powinniśmy zamknąć średnią dynamiką wzrostu PKB na poziomie 3,8 proc. Powinniśmy, o ile nie nastąpi pogłębienie niekorzystnych tendencji, które obserwujemy od kilku miesięcy.