UE trzech prędkości może zaszkodzić wspólnemu rynkowi
Postępująca integracja strefy euro, w tym scentralizowanie decyzji w sprawach gospodarczych, może oznaczać wyłonienie Europy trzech prędkości - sądzi Charles Grant, dyrektor ośrodka CER (Centre for Economic Reform).
26.10.2012 | aktual.: 26.10.2012 11:10
"Kryzys w strefie euro zmienia oblicze UE. Rządy zaangażowane w głębszą integrację mogą ustanowić nowe instytucje. Jeśli tak się stanie, to wspólny rynek może na tym ucierpieć, a UE stanie się mniej atrakcyjna dla Brytyjczyków" - ostrzega w artykule zamieszczonym w piątkowym wydaniu dziennika "Financial Times".
Sednem wyłaniającej się nowej struktury będzie 17 państw eurolandu ściślej koordynujących budżety i politykę gospodarczą. Na drugim torze znalazłyby się kraje takie, jak Polska akceptujące w pewnym zakresie nadzór nad budżetem i polityką gospodarczą.
Na trzecim najwolniejszym torze byłaby Wielka Brytania i kraje, które nie godzą się na rezygnację z suwerenności w polityce gospodarczej. Będą jednak chciały uczestniczyć we wspólnym rynku, polityce handlowej, rolnej i współpracować w innych dziedzinach.
"Kluczową sprawą jest to, czy strefa euro i być może także kraje eurolandu plus (drugiej prędkości) utworzą instytucje odmienne od instytucji UE. Jeśli dojdą do wniosku, że ich interesy są różne niż interesy krajów trzeciej prędkości, to mogą to zrobić" - zaznacza Grant. Londyńskie City mogłoby być na tym stratne.
Grant nie wyklucza, że do konfliktu Brukseli z Londynem dojdzie po wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 r., gdy konserwatywni eurosceptycy planują przedstawić Brukseli postulaty, od ich przyjęcia uzależniając zgodę na nowy traktat pogłębiający integrację strefy euro. Odrzucenie postulatów brytyjskich, na co się zanosi, może spowodować zawetowanie przez Londyn nowego traktatu UE.
Możliwym skutkiem będzie wówczas kolejny traktat nieobowiązujący całej UE, podobny do paktu fiskalnego. Tym razem jednak taki traktat mógłby przewidywać utworzenie nowych instytucji dla koordynowania polityki ekonomicznej sygnatariuszy. "Zwiększyłoby to ryzyko rozbieżnych regulacji w ramach jednego rynku, szkodząc brytyjskim interesom" - przestrzega dyrektor CER.
Miejsce na najwolniejszym torze europejskiej integracji nie musi być dla Brytyjczyków złe, jeśli Londyn będzie zabiegał o utrzymanie centralnej roli Komisji i Trybunału Sprawiedliwości i będzie miał sojuszników. Będzie to jednak dla niego trudne, ponieważ część torysów jest nastawionych niechętnie do Komisji i Trybunału. Dlatego niektórzy politycy europejscy obawiają się, że Wielka Brytania z czasem znajdzie się w Europie czwartej prędkości, wraz ze Szwajcarią, Norwegią i Islandią.