Ukraina, Gruzja i Mołdawia bliżej UE, Rosja grozi im odwetem

Umowy stowarzyszeniowe Ukrainy, Gruzji i Mołdawii z UE są poważnym ciosem dla Rosji potwierdzającym dalsze ich zbliżenie z Europą i wymykanie się z rosyjskiej strefy wpływów. Kreml grozi całej trójce krokami odwetowymi, choć ma ograniczone możliwości presji.

Ukraina, Gruzja i Mołdawia bliżej UE, Rosja grozi im odwetem
Źródło zdjęć: © AFP

29.06.2014 | aktual.: 29.06.2014 17:28

Wiele zależy jednak od tego, czy i jak umowy zostaną wprowadzone w życie, co także może się stać obszarem rozgrywki między Rosją a Zachodem. Poza narzędziami ekonomicznymi, instrumentem Moskwy będzie wciąż podsycanie separatyzmów na Ukrainie, w Gruzji i Mołdawii.

W piątek wszystkie trzy kraje podpisały z UE porozumienia o wolnym handlu, a Gruzja i Mołdawia również umowy stowarzyszeniowe. Tę ostatnią Ukraina podpisała w marcu. Umowy znoszą bariery celne w wymianie handlowej Unii z trzema krajami i zobowiązują je do dostosowania zasad działalności gospodarczej do norm unijnych.

Kreml grozi Ukrainie "poważnymi konsekwencjami", twierdząc, że jej wolny handel z UE będzie kolidować z układami związanymi z członkostwem tego kraju w poradzieckiej Wspólnocie Niepodległych Państw. Eksperci podkreślają jednak, że dla Rosji w istocie najważniejsze są geopolityczne aspekty umów z Unią.

- Były wyliczenia, że Rosja straci na tych umowach kilkanaście miliardów dolarów rocznie. Liczą się wszakże skutki geopolityczne: otwarcie się Ukrainy na Unię, że będzie mogła pokazać Rosji, iż jest w stanie rozwijać się niezależnie od niej. A to już stanowi dla Rosji ogromne zagrożenie - powiedział PAP były szef Centrum Spraw Międzynarodowych Eugeniusz Smolar.

Dodał, że dla prezydenta Rosji Władimira "Putina gra toczy się o najwyższą stawkę; chciałby związać kraje poradzieckie z modelem rosyjskim w ramach Eurazjatyckiej Unii Celnej".

- Zbliżenie tych krajów do Unii Europejskiej budzi w Rosji głównie obawy o bezpieczeństwo, o to, że Ukraina będzie teraz ciążyć ku NATO. Rosja bowiem myśli wciąż w kategoriach zimnowojennych, gry z sumą zero, stale zastanawia się, gdzie przebiegają granice wpływów i czy one zacieśniają się wokół niej - powiedział PAP Jarosław Ćwiek-Karpowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Zdaniem ekspertów należy zatem oczekiwać wprowadzania przez Rosję ograniczeń w handlu z Ukrainą, Mołdawią i Gruzją zmierzających do osłabienia ich gospodarek.

- Rosja będzie się starała przekonać opinię publiczną w tych krajach, że podpisanie umów nie rozwiązuje żadnych problemów, a stwarza nowe. Będzie stopniowe dokręcanie śruby w wymianie handlowej i zamykanie rynku pracy dla emigracji zarobkowej z tych państw, rzucanie kłód pod nogi, by pokazać, że związek z UE się nie opłaca - uważa wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt.

Przewiduje się, że Rosja wprowadzi podwyższone cła na wiele artykułów importowanych z trzech krajów. Bardziej ucierpieć na tym mogą gospodarki Ukrainy i Mołdawii, których eksport w - odpowiednio - 24 i 20 procentach trafia do Rosji. Ukraina znajduje się w głębokim kryzysie ekonomicznym i wartość jej waluty spadła w tym roku o 30 proc. w stosunku do dolara. Wobec maleńkiej Mołdawii, najbiedniejszego kraju w Europie, Rosja stosuje embargo na import win pod pretekstem niespełniania wymogów bezpieczeństwa żywności.

Rosyjskie taryfy celne w mniejszym stopniu natomiast powinny dotknąć Gruzję, która od wojny z Rosją 2008 r. znacznie przeorientowała swoją gospodarkę na wymianę z Zachodem; do Rosji eksportuje tylko 6,5 proc. swoich towarów i usług.

Z drugiej strony, straty Ukrainy i Mołdawii z powodu rosyjskich sankcji powinny zostać z czasem zrekompensowane zwiększoną wymianą handlową z krajami UE. Wobec Ukrainy Moskwa nie za bardzo też może ograniczyć imigrację zarobkową, gdyż miliony Ukraińców pracujących w Rosji to w znacznej części wysoko wykwalifikowani fachowcy, inżynierowie i menedżerowie, których trudno zastąpić.

- W kwestiach gospodarczych Rosja wykorzystała już pewne instrumenty i ma ich coraz mniej. Embarga na gruzińskie produkty wprowadziła kilka lat temu, embargo na słodycze i niektóre wyroby stalowe z Ukrainy prawie rok temu. Dlatego od aneksji Krymu wykorzystuje głównie czynnik separatystyczno-militarny - mówi Ćwiek-Karpowicz.

Chodzi tu o Naddniestrze, które odłączyło się od Mołdawii, o Abchazję i Osetię Południową, odłączone od Gruzji, a ostatnio o obwody doniecki i ługański na wschodzie Ukrainy. Eksperci są przekonani, że mimo prowadzenia rozmów pokojowych, Rosja jest zdecydowana utrzymywać separatyzm na Ukrainie.

- Intencją Rosji jest przekształcenie obwodów donieckiego i ługańskiego w teren stałego, zamrożonego konfliktu, jak w Naddniestrzu czy Abchazji, w obszar, którego rząd w Kijowie nie kontroluje. Gdyby to się udało, Rosjanie powiedzą, że Ukraina nie jest spójna terytorialnie, co gwarantuje, że tak okrojony kraj nie będzie wiarygodnym partnerem dla NATO i nie będzie miał szans do niego wejść - mówi Ćwiek-Karpowicz.

Rząd ukraiński prowadzi obecnie operację przeciw separatystom, trwającą mimo formalnego rozejmu. Za klucz do jej sukcesu uważa się uszczelnienie granicy z Rosją, przez którą przenika pomoc dla rebeliantów. Jak na razie, to się nie udaje - ok. 200 km granicy pozostaje niestrzeżonych.

Eksperci zgadzają się, że samo podpisanie umów stowarzyszeniowych, choć jest ciosem dla prestiżu Rosji, nie oznacza jeszcze zmiany geopolitycznej. Wyjście trzech krajów z rosyjskiej strefy wpływów będzie możliwe dopiero po wdrożeniu postanowień umów w życie. Łączy się to jednak z kosztami społeczno-politycznymi, których ich prozachodnie rządy mogą nie wytrzymać, na co liczy Kreml.

- Do wdrożenia umów droga jest bardzo daleka. Będzie to wymagało olbrzymich reform, a w tych krajach nie jest łatwo tego oczekiwać. Ukraina prowadzi wojnę i będzie jej trudno wprowadzać niepopularne posunięcia. W Mołdawii na jesieni będą wybory i mogą je wygrać komuniści - mówi Eberhardt.

- Podpisanie umów dopiero zaczyna proces dostosowywania gospodarki do standardów europejskich. To długi proces. Część ukraińskich oligarchów nie jest zainteresowana zmianami. Optymistyczne jest to, że mimo oligarchizacji ukraińskiej gospodarki, jest ona lepiej przystosowana do działania w warunkach wolnego rynku niż gospodarka Polski w 1989 roku - uważa Smolar.

Ćwiek-Karpowicz zwraca uwagę, że do postawienia gospodarki Ukrainy na nogi niezbędne jest przełamanie monopoli i ograniczenie władzy oligarchów.

- Będziemy obserwować próby uniezależnienia przemysłu na wschodzie Ukrainy od Rosji i modernizacji gospodarki, co wiąże się z kosztami społecznymi. Pytanie, czy pomoc z Zachodu, z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uda się wykorzystać, czy wpływy oligarchów zostaną zmniejszone i czy ograniczy się ich monopole, co pozwoliłoby na rozwijanie normalnej przedsiębiorczości - zastanawia się ekspert PISM.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
finanseukrainahandel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)