Ulga na rynkach może być przedwczesna
Wczoraj obserwowaliśmy znaczne spadki na giełdach w Europie wywołane obawami w związku z napiętą sytuacją na Krymie i możliwością wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Konflikt ten mógłby stać się zarzewiem znacznie większego konfliktu zbrojnego.
04.03.2014 | aktual.: 05.03.2014 10:31
Dziś rano do opinii publicznej trafiła informacja o zakończeniu manewrów rosyjskiej armii przy granicy ukraińskiej i zapowiedź konferencji prasowej prezydenta Putina na godzinę 9:30. Wczorajszy strach ustąpił i giełdy przystąpiły do odrabiania strat.
WIG20 otworzył się około 2 procent powyżej wczorajszego zamknięcia. Rynki czekały w napięciu na rozpoczęcie konferencji prezydenta Rosji, która się opóźniała. Prezydent Putin nie wystąpił publicznie od kilku dni, a z rozmów telefonicznych z kanclerz Angelą Merkel wynikło wrażenie, jakoby żył w innej rzeczywistości. Indeksy europejskie i również WIG20 podążały płasko do godziny 12-tej.
Konferencja rozpoczęła się i kiedy Putin potwierdził zakończenie manewrów i brak planów wkroczenia armii rosyjskiej na terytorium Ukrainy – giełdy ruszyły w górę. Z konferencji tej dowiedzieliśmy się też, że na terenie Krymu, to nie armia rosyjska zajęła rozmaite obiekty, lecz „obywatelska samoobrona” wyposażona w mundury kupione w sklepie. Oznacza to, że prezydent Rosji zarezerwował sobie ścieżkę wycofania się z inwazji na Krym, która jest pogwałceniem prawa międzynarodowego i wywołała tak stanowcze potępienie opinii międzynarodowej.
Ten ruch wzrostowy był kontynuowany w Europie w dalszej części sesji, lecz parkiet warszawski pozostał wstrzemięźliwy. Po otwarciu w USA w krótkim czasie S&P500 i DJIA odrobiły z nawiązką cały wczorajszy spadek, tymczasem WIG20 zakończył sesję wzrostem zaledwie o 2,2%, co wobec wczorajszego spadku -5,1% jest odreagowaniem niewielkim. GPW jest wyraźnie słabsza, co może być oznaką wycofywania kapitału zagranicznego z naszego rynku. Indeks giełdy moskiewskiej spadł wczoraj ok. 11%. Im dalej zatem na wschód tym większe ryzyko geograficzne i naturalną wydaje się właśnie taka reakcja inwestorów zagranicznych. Choć konflikt nie eskaluje, to oświadczenie Putina o zakończeniu manewrów i nie wkraczaniu wojska na Ukrainę nie można traktować całkiem poważnie. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że będą kolejne ruchy zagrażające pokojowi, podobnie jak to miało miejsce w trakcie wojny z 2008 w Gruzji. Być może rynki uodpornią się z czasem na tę nową sytuację, lecz póki co, nie znamy jeszcze pakietu sankcji wobec Rosji, które
wpłyną również na gospodarki europejskie np. poprzez sektor paliwowy, czy zbrojeniowy.
Witold Zajączkowski