Urlopy zdrowotne nauczycieli - kością niezgody
Rząd chce, żeby o urlopie zdrowotnym
decydował wyłącznie lekarz medycyny pracy, a nie lekarz rodzinny.
Nauczyciel mógłby korzystać z takiego urlopu nie po siedmiu, ale po dwudziestu
latach pracy i taki urlop trwałby rok, a nie trzy lata
06.11.2013 | aktual.: 25.05.2018 15:02
Rząd chce, żeby o urlopie zdrowotnym decydował wyłącznie lekarz medycyny pracy, a nie lekarz rodzinny. Nauczyciel mógłby korzystać z takiego urlopu nie po siedmiu, ale po dwudziestu latach pracy i taki urlop trwałby rok, a nie trzy lata.
Tomasz Branicki, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego w Olsztynie, przyznaje, że niektóre zmiany są potrzebne. Jak mówi, związek zgadza się co do tego, że forma płacenia za urlop zdrowotny jest zła, bo urlop zdrowotny jest swojego rodzaju zwolnieniem lekarskim i po to nauczyciele płacą składkę ZUS-owską, żeby ten urlop zdrowotny był opłacany z ZUS-u nie natomiast z budżetu gminy.
Polecamy: Różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn
"Natomiast to, co proponuje ministerstwo, żeby urlop zdrowotny był po dwudziestu latach pracy ma się nijak do opinii, którą mamy z Instytutu Pracy z Łodzi. Orzekł on, że jeśli nauczyciel nie rozpocznie leczenia po dziesięciu latach pracy to późniejsze leczenie jest zbyteczne, bo ono do niczego nie doprowadzi" - dodaje Branicki.
Związek Nauczycielstwa Polskiego chce, by do 15-go listopada rząd wycofał się z części projektu nowelizacji Karty Nauczyciela. Związek domaga się też rezygnacji z nowelizacji ustawy o systemie oświaty, umożliwiającej przekazywanie szkół innym podmiotom niż samorządom. Jeśli rząd tego nie zrobi, ZNP zapowiada na 23 listopada ogólnopolska manifestację.