USA/ Pogłębia się niepokój na europejskich rynkach
W czwartek pogłębił się niepokój na europejskich rynkach; trwały znaczne wyprzedaże, które rozpoczęły się w środę. Niemiecki indeks DAX spadł o 1,8 proc., giełdy w słabszych gospodarczo krajach straciły jeszcze więcej: 3,4 w Hiszpanii i 3,5 proc. we Włoszech.
16.10.2014 15:20
Wcześniej sesje na rynkach azjatyckich zamknęły się stratami, tokijski indeks Nikkei spadł o 2,2 proc., reagując nadal na burzliwą środę, kiedy to inwestorzy - jak pisze "Washington Post" - "miotali się między spadkami i paniką a silnymi wzrostami".
Europejski indeks zmienności Euro StoXX 50 wzrósł w czwartek do najwyższego poziomu od roku 2012 i wyniósł 35,5, co oznacza, rosnącą niechęć do ryzyka. Dziennik "Le Figaro" już w połowie sesji giełdowych nazwał czwartek "czarnym dniem" na rynkach finansowych.
W połowie sesji francuski indeks CAC 40 stracił 2 proc. (dzień wcześniej ponad 3,6 proc.); Londyn stracił ponad 2 proc., Frankfurt 1,9, Lizbona 3,5, a Amsterdam 2,6 proc.
Według "Le Figaro" poranna wypowiedź Angeli Merkel pogorszyła nastroje inwestorów. Kanclerz Niemiec powiedziała, że "kryzys strefy euro nie skończył się i nie wyeliminowano jeszcze jego przyczyn".
Również w czwartek rentowność 10-letnich obligacji Grecji przekroczyła 8 proc. po raz pierwszy od lutego. Uważa się, że rentowność takich papierów powyżej 7 proc. jest na dłuższą metę nie do wytrzymania z powodu zbyt wysokiego kosztu obsługi długu. Nie było też popytu na hiszpańskie obligacje; Madryt nie zdołał upłynnić ich wszystkich - podaje "Le Figaro".
Dzień wcześniej Waszyngton ponownie wyraził zaniepokojenie sytuacją gospodarczą w Europie; w składanym co pół roku raporcie dla Kongresu resort finansów ostrzegł przed zbyt niską inflacją w strefie euro, dodając, że podjęte ostatnio przez Europejski Bank Centralny (EBC) działania mogą się okazać niewystarczające, by zapobiec deflacji.
Raport ministerstwa finansów USA głosi też, że Berlin powinien zaangażować się w ratowanie europejskiej gospodarki zwiększając popyt we własnym kraju.
Czwartkowy "New York Times" napisał, że to przede wszystkim takie prognozy dotyczące europejskiej gospodarki "spowodowały rollercoaster (na giełdach)
", który - zdaniem ekspertów - może potrwać kilka tygodni.
Inwestorzy wystraszeni są też perspektywami azjatyckiej gospodarki oraz danymi o spadku sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych.
"Eksperci zgadzają się co do jednego: na rynki wrócił strach po okresie beztroski. Boją się, że rządy i banki centralne nie przewidziały niedawnego spowolnienia światowej gospodarki i teraz z największym trudem starają się zapobiec stagnacji w swych krajach" - pisze "NYT".
Nowojorski dziennik dodaje, że oznacza to, iż słabe ożywienie gospodarcze, jakie wróciło na globalne rynki po kryzysie z 2008 roku, może być zagrożone.
Prezes zarządzającej aktywami firmy BlackRock Laurence Fink powiedział w rozmowie z "NYT", że przyczyną zawirowań jest to, iż "inwestorzy kwestionują kroki podejmowane przez EBC w celu ustabilizowania europejskiej gospodarki".
"Potrzebujemy bardziej ekspansyjnej polityki fiskalnej ze strony Niemiec" - dodał Fink. Chodzi - w tym kontekście - o zwiększanie wydatków na konsumpcję i inwestycje, o co zaapelował w ostatni weekend Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Wielu analityków domaga się, by EBC rozpoczął skupowanie na wielką skalę obligacji rządowych w celu pobudzenia gospodarki - pisze dalej "NYT". Innymi słowy proponują wdrożenie takiej taktyki, jaką posłużył się amerykański Fed, czyli tzw. luzowania ilościowego - drukowania pieniędzy inwestowanych w obligacje. Niemcy są bardzo niechętnie usposobieni do takich pomysłów - przypomina "NYT".
Trend, który rozpoczął się w środę, był kontynuowany w czwartek rano, giełdy "znów spadały i wpadły w spiralę" - pisze AFP. "Zły nastrój (na rynkach) prowadzi w widoczny sposób do większej zmienności i do wyprzedaży na rynkach akcji" - konstatują analitycy niemieckiego DZ Banku.
Zważywszy, że inflacja spadła we wrześniu do 0,3 proc., czyli do najniższego poziomu od października 2009 roku "na rynkach pojawiła się obawa, że Unia Europejska stacza się w deflację (...), która ma dewastujący wpływ na gospodarkę" - pisze "Le Figaro".
Według analityków firmy Aurel, "to co się stało w środę i najwyraźniej dzieje się w czwartek, to mały przedsmak kryzysu finansowego". Inni eksperci byli w czwartek bardziej optymistyczni w swych ocenach: zawirowania na rynkach "nie podają jednak w wątpliwość prognoz średnioterminowych, według których gospodarka europejska podnosi się z kryzysu" - głosi ocena firmy IG.