W 2013 r. polska gospodarka zwolni, ale bez ostrego hamowania
Analitycy oczekują, że w tym roku polska gospodarka urośnie o 2,8-3,1 proc. W 2013 r. zwolni, ale i tak będzie rosła w relatywnie dobrym tempie. Dodają, że niepewna sytuacja w strefie euro powoduje, że prognozy obarczone są dużym ryzykiem.
Bank Pekao prognozuje, że w tym roku polska gospodarka wzrośnie o 3 proc., a w 2012 r. o 2,6 proc. Ekonomista banku Piotr Piękoś powiedział PAP, że powodem przyszłorocznego spowolnienia będzie m.in. niższa konsumpcja wewnętrzna, spowodowana kiepską sytuacją na rynku pracy, oraz zastój w inwestycjach. - Inwestycje infrastrukturalne siadają, a i firmy nie będą się garnąć do inwestycji - dodał.
Jego zdaniem przyszłoroczne spowolnienie tempa wzrostu polskiej gospodarki jest nieuniknione. - W tym momencie nie widzimy źródła mocnego odbicia. Nie widać tego w popycie zagranicznym, a w kraju popyt wewnętrzny jest osłabiony, stąd taka prognoza - stwierdził. Dodał, że z powodu niepewnej sytuacji globalnej istnieje ryzyko, że wzrost będzie jeszcze mniejszy.
- Gdyby państwo dalej się mocno zadłużało i pompowało inwestycje infrastrukturalne, wzrost mógłby być większy. W sytuacji, gdy jesteśmy zobowiązani do zredukowania deficytu już w tym roku (do 3 proc. PKB, wobec 5,1 proc. w 2011 r. - PAP), to nikt nie będzie ryzykował przyśpieszenia wzrostu kosztem zadłużenia się. To sensowne podejście w obliczu kryzysu - stwierdził.
Ekonomista Pekao powiedział też, że mało prawdopodobne, aby pomogły nam Niemcy, nasz największy partner handlowy. Według danych GUS, po czterech miesiącach br. trafiało tam 25,8 proc. całego eksportu Polski. - Niestety Niemcy już nie będą dla nas silnikiem - skwitował Piękoś.
Główny ekonomista Nordea Banku Piotr Bujak nie jest tak pesymistyczny. Według niego Niemcy wcale nie muszą zrezygnować z polskich towarów. - Sytuacja Niemiec za dwa lub trzy kwartały może się poprawić. Ponadto Polska nie jest takim dostawcą, z którego rezygnuje się w pierwszej kolejności. Możemy wręcz liczyć na to, że Niemcy będą zastępować droższych dostawców tańszymi, takimi jak my - ocenił.
Bujak na ten rok przewiduje wzrost polskiego PKB o 3,1 proc., a na przyszły rok - o 3,2 proc. Dodał jednak, że istnieje ryzyko obniżki prognoz.
- Od jakiegoś miesiąca tworzy się ryzyko obniżenia tych prognoz. Jeśli chodzi o bieżący rok, to na razie nie dalej niż do 2,8 proc., a w przypadku 2013 r. do 2,5 proc. - o ile sprawy będą nadal zmierzały w złym kierunku - podkreślił ekonomista Nordei. Chodzi m.in. o sytuację w gospodarkach krajów strefy euro.
- Jeśli jednak zobaczymy jakiś pozytywny impuls ze szczytu unijnego w przyszłym tygodniu, jeśli Europejski Bank Centralny będzie wspierał unijną gospodarkę odpowiednimi działaniami, to ryzyko dla przyszłego roku będzie bardziej ograniczone - wskazał.
W jego opinii, jeśli sytuacja w strefie euro poprawi się, polskie firmy mogą zacząć inwestować, a to pozytywnie wpłynie na dynamikę PKB. - Jeśli będzie wiadomo, że nie nastąpi scenariusz katastrofy, np. rozpadu strefy euro, to myślę, że polskie firmy zaczną inwestować - powiedział.
Optymistyczne prognozy dla Polski podaje też Raiffeisen Bank, który oczekuje, że w tym roku polski PKB zwiększy się o 2,8 proc., natomiast w przyszłym roku zwyżka sięgnie 3,2 proc.
- Nasze prognozy zakładają, że druga połowa bieżącego roku będzie słabsza od pierwszej. Natomiast później sytuacja będzie się poprawiać - powiedziała PAP analityczka Raiffeisen Bank Polska Dorota Strauch. Dodała, że najbardziej kluczowe dla polskiej gospodarki będzie to, jak radzić będą sobie Niemcy.