W 2015 r. stać nas będzie na więcej
Rok 2014 stał pod znakiem spadających cen ropy naftowej, co z radością witają wszystkie kraje, zmuszone do importu tego surowca. Tańsza ropa to obniżka cen transportu, czyli lepsze czasy dla linii lotniczych i przewoźników drogowych, ale to zarazem spadek cen towarów, które teraz taniej będą dowożone do ostatecznego odbiorcy. Ceny ropy sprawiają, że szykuje się nam dłuższy czas deflacji.
08.01.2015 | aktual.: 08.01.2015 13:03
Zjawisko spadku cen, które jeszcze sto lat temu było naturalnym elementem cyklu gospodarczego – przecież mechanizacja i unowocześnianie procesów produkcji powinny powodować spadek kosztów wytwarzania, a zarazem spadek cen - dziś często uważane jest za szkodliwe. Wielu współczesnych ekonomistów twierdzi, że powinniśmy się martwić deflacją, bo oznacza ona gorszy stan gospodarki, w którym nie daje się utrzymać wzrostu dynamiki sprzedaży produktów. W czasie, gdy stale przybywa pustego pieniądza, inflacja powinna być normą. Dzieje się jednak inaczej. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym roku ceny będą maleć, a nas stać będzie na więcej. Głównie dzięki ropie.
Ropa w dół przez najbliższe pół roku?
W przypadku obecnej deflacji „ropo-pochodnej” nawet ekonomiści nie powinni się martwić. Rewolucja łupkowa w Stanach Zjednoczonych spowodowała, że największy konsument ropy nagle przestał ją importować i przymierza się nawet do eksportu, jak tylko zbuduje odpowiednią infrastrukturę przesyłową. Na drugiego czołowego konsumenta wyrosły Chiny, co utrzymało przez jakiś czas popyt na paliwa i wysokie ceny. Ale ostatnie miesiące 2014 r. pokazały, że utrzymanie dwucyfrowego wzrostu w Chinach jest już wątpliwe, a dodatkowo, mimo notowanego spadku popytu, państwa OPEC utrzymają podaż surowca.
- Przynajmniej przez najbliższe kwartały spodziewana jest nadprodukcja ropy naftowej – ocenia Marcin Lipka, analityk cinkciarz.pl. - Stany Zjednoczone dzięki rewolucji łupkowej mogą być niedługo największym na świecie producentem "czarnego złota". Między innymi przez spadek udziału krajów OPEC w rynku, ich zdolność ustalania, żeby nie powiedzieć manipulowania rynkowymi cenami, także się zmniejsza. Ci członkowie Kartelu, którzy mają najniższe koszty produkcji w wysokości kilkunastu dolarów za baryłkę, będą starać się utrzymać swój udział w rynku. To z kolei będzie powodować dalszy spadek cen i bankructwa najmniej efektywnych producentów, np. Wenezueli. W rezultacie w roku 2015 będziemy ponownie mówić o historycznych rekordach słabości rubla, wieloletnich dołkach na koronie, czy dalszej przecenie dolara kanadyjskiego.
- Kolejne posiedzenie OPEC zaplanowane jest dopiero na 5 czerwca 2015 r. – informuje Błażej Kiermasz, analityk TMS Brokers. - Nie można jednak wykluczyć wcześniejszego, nadzwyczajnego spotkania, w przypadku gwałtownych spadków cen ropy. Do tego czasu presja podażowa w notowaniach czarnego złota powinna być widoczna, co może zmusić kartel do działania w połowie roku.
- Wiele krajów powinno być beneficjentami tańszej ropy – dodaje Marcin Lipka. - Dotyczy to tych państw, które są importerami netto tego surowca. Znaczne korzyści będą dotyczyć między innymi Europy, Chin czy Japonii. Co ciekawe, jednym z większych wygranych powinna być Polska. Udział importu w ropy w krajowym PKB to prawie 4 proc. Jeżeli obecne ceny się utrzymają i nie zobaczymy osłabienia złotego w stosunku do dolara, to oszczędności mogą wynieść aż 20 miliardów złotych. Biorąc pod uwagę szacunki MFW, dotyczące niższych cen "czarnego złota" i ich wpływu na wzrost gospodarczy, niewykluczone, że tańsza ropa pozwoli przyśpieszyć naszą gospodarkę aż o 1 punkt proc. w 2015 roku. Biorąc również pod uwagę wcześniejsze szacunki zagranicznych ekonomistów o wzroście w granicach 3 proc., dzięki tańszej ropie Polska może nawet powrócić na ścieżkę czteroprocentowego wzrostu.
- Najbardziej pesymistyczne prognozy zakładają dalszy spadek cen nawet do 40 dolarów za baryłkę - podaje Roman Przasnyski, niezależny analityk rynku. - Prawdopodobieństwo utrzymywania się tendencji spadkowej i pozostawania notowań na niskim poziomie jest jednak niewielkie. Taki scenariusz byłby możliwy, gdyby państwa, których gospodarki i finanse są najmocniej uzależnione od tego surowca, zwiększały podaż, ratując się przed kłopotami. W nieco dłuższym horyzoncie powinny się włączyć rynkowe mechanizmy regulacyjne w postaci ograniczania wydobycia z mniej opłacalnych w eksploatacji złóż. Nie można też wykluczyć zmiany stanowiska państw zrzeszonych w OPEC, które w obliczu ewentualnego pogłębienia się kryzysu, zdecydują się na ograniczenie wydobycia.
Tańsza ropa, tańsze... wszystko
- Niskie ceny ropy naftowej mogą przełożyć się na niskie ceny pozostałych surowców, ponieważ to właśnie ten surowiec energetyczny stanowi lwią cześć kosztów produkcji większości metali przemysłowych oraz towarów rolnych - ocenia Błażej Kiermasz, analityk TMS Brokers. - Ropa naftowa to około 45 proc. kosztów produkcji ryżu, oraz ponad połowa kosztów wytwórczych dla kukurydzy oraz pszenicy w USA. Tegoroczny spadek cen ropy miał miejsce dopiero w drugiej połowie roku. Może okazać się, że nastąpił on zbyt późno, by zyskali na nim amerykańscy farmerzy, którzy zazwyczaj zaopatrują się w paliwa jeszcze przed sezonem zbiorów, rozpoczynającym się we wrześniu – dodaje Kiermasz.
Złoto i metale przemysłowe raczej w dół
- Koszty wydobycia surowców są w 30-40 proc. związane z ropą naftową, co także powinno do pewnego stopnia wpłynąć na obniżkę cen metali przemysłowych - dodaje Błażej Kiermasz. - Ponadto spadająca cena czarnego złota tłumić będzie inflację, co z kolei nie pozwoli na rozwinięcie skrzydeł metalom szlachetnym, a w szczególności złotu. Negatywnie na notowania tego kruszcu będzie także wpływać siła amerykańskiego dolara, wynikająca ze spodziewanych podwyżek stóp procentowych w USA. Nieco neutralizować ten wpływ może jednak łagodna polityka monetarna ze strony Europejskiego Banku Centralnego i Banku Japonii.
Tańsza mała czarna z cukrem. Cena cukru w końcu roku powinna zacząć rosnąć
- Niewątpliwą gwiazdą 2014 roku, a szczególnie jego początku była kawa, która w I kwartale zyskiwała nawet ponad 80 proc. - podaje Błażej Kiermasz, analityk TMS Brokers. - Ostatecznie zwyżki jej kursu z tym roku wynoszą około 60 proc. Być może nadchodzący rok także będzie miał swoją gwiazdę wśród tzw. surowców typu soft. Rynek cukru czeka w 2015 roku spory niedobór surowca, co może przełożyć się na silne wzrosty notowań tego towaru. Pod presją popytu mogą także znaleźć się także notowania soku pomarańczowego, którego produkcja w tym roku byłą najniższa od 30 lat.
- Od kilku lat globalny rynek cukru zmaga się z nadwyżką, spychającą notowania tego surowca w dół - wskazuje - Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. - Według International Sugar Organization, podaż cukru jest większa niż popyt na niego od sezonu 2010/2011. Również w 2014/2015 prognozowana jest nadwyżka wynosząca 473 tys. ton. Niemniej, według ISO, już w przyszłym sezonie sytuacja może się odwrócić i po raz pierwszy od kilku lat na rynku cukru będziemy mieli do czynienia z deficytem.
- Rynek cukru przechodzi od stanu nadwyżki do stanu deficytu - wskazuje Sierakowska. - Wynika to przede wszystkim z dążenia do ograniczania produkcji - wielu producentów tego surowca jest nierentowna przy obecnych cenach na świecie. W perspektywie kilkunastu miesięcy notowania cukru mogą zmienić trend. Jednak na razie pozostaje on spadkowy, ponieważ cukru na świecie jest wciąż bardzo dużo.
Mleko do kawy taniej, ale trzeba na to poczekać
Cieszyć powinni się też prawdopodobnie ci, którzy do wspominanej wyżej kawy dodają mleka. 1 kwietnia 2015 r. kończy się czas interwencjonizmu Unii Europejskiej na rynku mleka. System kwot okazał się kompletnie nieżyciowy, utrudniając życie branży przetwórczej, gdy światowy popyt na wyroby mleczarskie rósł.
W sezonie 2013/2014 limit na dostawy mleka dla Polski wynosił 9,9 mln ton. Polska przekroczyła go o 1,68 proc. za co musiała zapłacić karę 46 mln euro. Za rok 2014/2015 przekroczenie wynosi ok. 7-8 proc, czyli łączna kara może osiągnąć gigantyczny poziom 190-210 mld euro.
- Kara za przekroczenie kwoty to 28,41 euro za 100 litrów, jest więc dużo wyższa niż cena samego mleka, która wynosiła 124-125 zł w listopadzie i grudniu - informuje prof. Jadwiga Seremak-Bulge z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - O cenach na rynku krajowym decydować będą ceny światowe. A te w 2014 r. rosły. Zniesienie kwot produkcyjnych nie przyniesie natychmiastowego spadku cen, trzeba poczekać na wzrost pogłowia bydła, a jakichś obniżek można się spodziewać dopiero w dłuższym terminie - ocenia Seremak-Bulge.
Wszystko wskazuje jednak na to, że producenci już dynamicznie zwiększyli pogłowie bydła, żeby wykorzystać moment zmiany. Najwyraźniej są przekonani, że dość szybko kary im się zwrócą po wzroście sprzedaży. Zwiększona podaż powinna przełożyć się na spadek cen, o ile popyt nie będzie rósł równie dynamicznie.
Tymczasem obniżają się prognozy dla gospodarki chińskiej, która była światowym motorem wzrostu popytu na mleko. Dodatkowo Chińczycy usilnie starają się zwiększyć własną produkcję mleka. Spadek wzrostu popytu spotka się wkrótce ze zwiększoną podażą z krajów Unii Europejskiej. To sugeruje spadek cen w nieodległym terminie i prawdopodobnie dlatego polscy producenci są skłonni nawet zapłacić wysokie kary, byle zdążyć zanim mleczarzom z Chin uda się w większym stopniu zaspakajać popyt.
Czekolada drożej
Jednym z nielicznych towarów, który powinien zdrożeć w 2015 r. jest kakao. Jedna z „10 szokujących prognoz na 2015 r.” przedstawionych przez Saxo Bank mówi o wzroście ceny kontraktów terminowych na kakao do rekordowej ceny 5 tys. dolarów za tonę. Z obecnego poziomu ok. 2900 dolarów. „Na całym świecie rośnie popyt na czekoladę: na Zachodzie głównie na ciemną, natomiast w Azji w ujęciu ogólnym. Ze względu na zakłócenia podaży związane z obawami przed wirusem Ebola i niedoinwestowaniem kluczowych regionów produkcji w Afryce Zachodniej, świat konsumuje znacznie więcej kakao, niż je produkuje.” - oceniają analitycy Saxo.
Oczekiwana przez analityków zmiana trendu w cenach cukru, drugiego po kakao głównego składnika czekolady, wskazuje na to, że na tańszą tabliczkę czekolady nie powinniśmy liczyć. Pocieszymy się jednak z pewnością innymi produktami.
Jacek Frączyk
Analityk giełdowy Grupy WP