W co gramy w pracy?

Co robimy w przerwach między swoimi obowiązkami?

W co gramy w pracy?

18.09.2012 | aktual.: 18.09.2012 17:26

Nikt nie chce zostać przyłapany w pracy na zajmowaniu się prywatnymi sprawami. O ile jednak okno z otwartą pocztą czy kontem bankowym nie budzi specjalnego oburzenia przełożonych, to oddawanie się w pracy grom komputerowym z pewnością jest bardzo źle widziane. Mimo to wielu z nas przyznaje się do tej pozornie niewinnej rozrywki.

Jak wynika z sondy wśród podkarpackich urzędników, przeprowadzonej dwa lata temu przez lokalny serwis informacyjny nowiny.pl, większość przyznaje się do grania na komputerze w godzinach służbowych. W co grają? Najwyżej cenione są gry on-line, uznawane za ciekawsze od tych, które znajdziemy zainstalowane na komputerze. Wśród przepytanych urzędników, z dostępem do internetu najpopularniejsze okazały się Plemiona i Travian. W obu nowy gracz dostaje swoją wioskę. Jego zadaniem jest jej rozbudowywanie i zdobycie kolejnych, co wymaga współpracy z innymi graczami.

"Na początku wystarczy nawet raz dziennie zajrzeć na stronę z grą. Wizyta trwa krótko. Sprawdzamy tylko, czy w naszej wiosce wszystko w porządku, wydajemy polecenia i koniec. Później jest gorzej. Jak ktoś ma ze sto czy dwieście wiosek to jest problem, bo każdej trzeba poświęcić trochę czasu" - opowiada serwisowi nowiny.pl, Konrad.

Tego typu gry najbardziej wciągają panów. Panie od gier z innymi użytkownikami sieci wolą gry "indywidualne". Na Podkarpaciu wśród kobiet grających w sieci, króluje Mahjong - chińska gra kostkami podobnymi do płytek domina. Biorąc jednak pod uwagę wszystkich przepytanych urzędników - i tych z dostępem do sieci i tych skazanych na rozrywkę tylko w ramach oferty samego komputera -najpopularniejsza grą w 2010 roku okazał się stary, dobry pasjans. Postanowiliśmy sprawdzić, czy w ciągu dwóch lat coś się zmieniło. Czy nada gramy w pracy, a jeśli tak, to w co gramy dziś?

- Kiedyś na każdym komputerze była otwarta jakaś gierka, dziś brakuje na to czasu. Dwa, trzy lata temu mieliśmy znacznie więcej ludzi, więc i czasu na taką rozrywkę było więcej, dziś granie w pracy to rzadkość, ale czasem - szczególnie wieczorami jednak się zdarza - mówi Marek, dziennikarz. - W co grają dziennikarze? Różnie. Najczęściej widzę na monitorach sapera, snooda, szachy, snookera, tetrisa albo Championship Managera i oczywiście nieśmiertelnego pasjansa.

Do gry w różne rodzaje pasjansów, sapera i mahjonga przyznaje się też Ania, księgowa. - Muszę przyznać, że to okropnie wciąga. Czasem przez te gierki zdarza mi się później zostawać w pracy, bo z założenia otwieram grę na dziesięć minut, jako rozrywkę do kawy, potem sobie mówię, że tylko do pierwszego pasjansa, który wyjdzie i w końcu robi się z tego godzina albo i więcej - przyznaje kobieta.

Z kolei Marta uzależniła się od Farmera. - Przez pierwsze miesiące to była czysta rozrywka zajmująca kilka minut dziennie. Teraz to już prawie obowiązek. Zrobić obiad dzieciom, wyprasować koszulę mężowi, kupić puszki dla kotów i zebrać polny w farmerze - mówi ze śmiechem 33-latka z Gdańska, która pracuje w firmie wydawniczej.

Do grania na komputerze w trakcie pracy przyznają się też internauci. Wymieniają się sposobami jak ukryć naganną rozrywkę przed szefem i jakie gierki najlepiej nadają się do biura. Są jednak osoby, którym powszechne granie w pracy przeszkadza. - Te gry mnie denerwują, nie ma osoby, która nie zbierałaby plonów, nie sadziła, siała albo nie wiadomo co jeszcze. Ludzie, wydoroślejcie! Co to za mania? A ta mafia cała? Koszmar! Nie lubię zaproszeń do tych gier, wszystkie odrzucam. Nie chcę dać się wciągnąć w ten maniakalny krąg: zbierz, zasiej, zbierz, zasiej! - napisała na forum Zosia 1990.
Inni zwracają uwagę, że to nieuczciwość ze strony firmowych kolegów. - Wkurza mnie to, że ja zasuwam, a koleżanka cały dzień przekłada w pracy karty. Pracujemy w salonie sprzedaży samochodów, faktycznie nie cały czas są klienci, ale w tym czasie można robić mnóstwo innych rzeczy, których się od nas wymaga. Nie mówię już o takich drobiazgach jak porządek w papierach, ale można też wysyłać oferty do firm i klientów z bazy, zapraszać ich na jazdy próbne, wymyślać sposoby jak ich do nas przyciągnąć, a nie siedzieć na krześle, klikać w pasjansa i czekać do końca dnia z nadzieją, że żaden klient się nie pojawi i nie przerwie ulubionej rozrywki. Jedyną sytuacją, gdy koleżanka chętnie się odrywa od kart jest zdecydowany klient z pieniędzmi, któremu należy tylko wystawić fakturę, tak żeby to jej nazwisko się na niej znalazło. Ja chodzę za człowiekiem tygodniami, oglądam z nim auta, jeżdżę, przekonuję, załatwiam upusty, a ona najwyżej papier wypisze, żeby przełożeni widzieli, że coś robi, a nie tylko karty przekłada -
mówi poirytowany 36-letni Grzegorz.

Spędzanie całych godzin na gierkach z pewnością może złościć nie tylko współpracowników, ale przede wszystkim przełożonych. Jak podkreślają eksperci takie podejście do pracy wynika z naszym kraju z systemu godzinowego, a nie zadaniowego. Wielu pracowników rozliczanych jest z tego ile czasu spędzili w pracy, a nie tego co w niej zrobili.

O ile granie w zainstalowanego na komputerze pasjansa, jedynie kradnie czas, za który pracodawca zapłacił, o tyle gierki on-line nie są lubiane przez pracodawców także z innych powodów. Ściągając na komputer grę, zawsze możemy też zainstalować w firmowej sieci jakiegoś wirusa. Istnieje też odpowiedzialność prawna. Jeśli pracownik zainstaluje na komputerze nielegalne oprogramowanie do obsługi gry, odpowiedzialność ponosi pracodawca.

Jednak gierki w pracy to nie "samo zło". Pod warunkiem jednak, że korzystamy z rozrywki z umiarem. Jak przekonują autorzy TopCap Break Report 2008, dziesięciominutowa przerwa w pracy na zabawy on-line poprawia wydajność pracowników. Ta chwila relaksu pozwala im zredukować stres i wrócić do przerwanych zadań z większą energią i zaangażowaniem. Opinia ta, budzi jednak wiele kontrowersji. Większość ekspertów badających wydajność i efektywność w pracy, radzi jednak by owe 10 czy 15 minut przerwy wykorzystać raczej na oderwanie się od komputera - krótki spacer, kilka przysiadów, czy choćby podejście do okna. Jeśli jednak najlepiej odpoczywamy układając pasjansa, najlepiej ustawmy sobie budzik, by po kilkunastu minutach oderwał nas od gry, nie dopuszczając, byśmy jak 60 proc. amerykańskich pracowników (jak podaje Agencja Reuters), marnowali na gry i inne sieciowe przyjemności aż 1,5 godziny dziennie.

AD/JK

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)