W Europie Środkowo-Wschodniej są przebłyski nadziei
Choć od gospodarczych trudności, przed którymi
stoi Europa Środkowo-Wschodnia, nie ma ucieczki, to błędem jest
potępianie całego regionu w oparciu o prasowe nagłówki lub czarne
rynkowe scenariusze - uważa czwartkowy "Financial Times".
Oznakami nadziei dla tej części Europy jest m.in. to, że niektóre kraje, takie jak Polska, radzą sobie lepiej niż inne. Na tle ogólnoeuropejskiego załamania polska gospodarka wciąż ma przed sobą perspektywę wzrostu, ocenianą na ok. 1,0 proc. Choć jest to niewiele, to jednak takiego wskaźnika nie ma żaden kraj Europy Zachodniej - wskazuje dziennik.
Gospodarki "nowej" Europy - zaznacza dalej "FT" - reagują na kryzys elastycznie: zmniejszają zatrudnienie i tną płace. Doświadczenie transformacji do gospodarki wolnorynkowej sprawia, że mieszkańcy regionu są lepiej przygotowani do rynkowych perturbacji niż zachód kontynentu. Trudne czasy pomagają też przetrwać Europejczykom ze wschodu silne więzy rodzinne i tradycyjne źródło wsparcia - krewni na wsi.
Na kłopotliwą kwestię zadłużenia Europy Wschodniej należy - przekonuje dziennik - spojrzeć we właściwych proporcjach. Według danych Erste Bank łączne zadłużenie banków regionu w walutach obcych z uwzględnieniem Rosji, Ukrainy i Turcji wynosi 1,7 biliona dolarów brutto, podczas gdy w Europie Zachodniej zadłużenie samej tylko Wielkiej Brytanii wynosi 4,5 biliona USD.
Jeśli zaś wziąć pod uwagę proporcję zagranicznych zobowiązań dłużnych poszczególnych krajów do wielkości ich gospodarki (z uwzględnieniem bilansu, kalkulowanego przez zestawienie długów zagranicznych danego kraju z roszczeniami wobec innych), to największym dłużnikiem jest Malta. Jej zobowiązania dłużne netto są 300 proc. wyższe od jej PKB. W przypadku Irlandii są 200 proc. wyższe. Dla Węgier, uważanych za kraj przytłoczony długiem, ten wskaźnik wynosi tylko 55 proc. PKB.
Poniżej zachodnioeuropejskich poziomów zadłużenia są też w Europie Środkowo-Wschodniej długi gospodarstw domowych i korporacji - zauważa dziennik. W proporcji długu publicznego do PKB tylko Węgry zbliżają się do średniej w krajach strefy euro, która wynosi ok. 70 proc. PKB. W innych krajach regionu - także w Polsce - wskaźnik ten jest niższy niż 50 proc. PKB. Dla porównania, w przypadku Włoch wynosi on powyżej 100 proc. PKB.
Jednocześnie "FT" przypomina, że połączony PKB nowych krajów akcesyjnych UE, potencjalnych nowych członków na Bałkanach i Ukrainy sięga ok. 10 proc. PKB starej UE. Dodaje przy tym, że kraje te są dla Europy Zachodniej ważnym rynkiem.
"FT" zauważa, że to, co nastręcza trudności krajom regionu, to obsługa długu przy obecnej kondycji rynków finansowych, gdy napływ inwestycji zmniejsza się. Według ocen Instytutu Finansów Międzynarodowych (Institute of International Finance) do regionu, ujmowanego łącznie z Rosją i Turcją, napłynie w 2009 roku tylko 30 mld USD. W ubiegłym roku były to 254 mld USD. Banki odnotują odpływ kapitału - szacuje się go w bieżącym roku na 27 mld USD.
Uzupełnienie tego niedoboru wymagać będzie wsparcia ze strony międzynarodowych instytucji: UE, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju - zauważa "Financial Times".
_ Jeśli region uzyska chwilę wytchnienia, to utwierdzi swój najważniejszy atut: konkurencyjną przewagę w postaci taniej i wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Na krótką metę Europa Środkowo-Wschodnia nie poradzi sobie bez finansowego wsparcia Europy Zachodniej, ale w dłuższej perspektywie Europa Zachodnia będzie potrzebować Europy Wschodniej w takim samym stopniu _ - konkluduje "FT".