W naszym regionie trwało wielkie winobranie
Winnica jest jak tatuaż, zostaje na całe życie - mówią winiarze z województwa śląskiego. O Stowarzyszeniu Winiarzy Śląskich i ich planach zorganizowania pierwszej biesiady wina w Ustroniu pisze Katarzyna Piotrowiak.
16.10.2010 | aktual.: 18.10.2010 10:17
Regionalne śląskie wino - to nie mrzonki. Etykiety są już gotowe. Winiarze jednak wcale nie myślą o podboju globalnego rynku i produkcji na masową skalę. Chcą mieć własną regionalną markę i marzą, żeby w przyszłości odnaleźć w tym jakiś ekonomiczny sens. Pozostawić coś dzieciom, które dzięki ich wysiłkom i staraniom będą za kilkanaście lat czuły się znacznie pewniej w tej branży.
Piętnastu z nich założyło stowarzyszenie, wyłącznie po to, żeby się wspierać, bo zdają sobie sprawę, że są dopiero na początku trudnej drogi.
- Raczkujemy, ale jesteśmy dobrej myśli. Musimy tylko przygotować się jak najlepiej. Przed nami sporo nauki, szkoleń i spotkań ze specjalistami - tłumaczy Piotr Jaskóła, prezes Stowarzyszenia Winiarzy Śląskich.
Szlify zdobywają w wielu krajach. Nie stronią od wizyt na Morawach, Słowacji, bywają we Włoszech, Niemczech, Austrii, Francji, Hiszpanii i Chorwacji. Niektórzy nawet lecą za ocean, żeby spotkać się ze sławnym enologiem, dla którego winiarz z Polski to nie lada... egzotyka.
Lech Sikora w środę wrócił z Niemiec. Przez kilka dni przebywał nad Mozelą. - Po obu stronach rzeki winnice jak okiem sięgnąć. Fantastyczny widok, ale też klimat mają tam sprzyjający, we wtorek termometry wskazywały jeszcze 19 stop. C, podczas gdy u nas były już przymrozki - opowiada właściciel winnicy "Laguna" z Jastrzębia-Zdroju, od kilku dni skarbnik Stowarzyszenia Winiarzy Śląskich.
W winnicy "Amlinger i Synowie" oceniano wyprodukowane w "Lagunie" zeszłoroczne wino ze szczepu Regent.
- Enolodzy z Nowej Zelandii i Francji byli zaskoczeni, że w Polsce może powstać tak poprawne wino, jak to ujęli "bez specjalnych wad". Jestem naprawdę zadowolony - opowiada uśmiechnięty Sikora.
Jego winnica zajmuje hektar. Winorośle posadził w siedmiu rzędach, liczących po 250 m i nie zamierza na tym poprzestać.
Sikora bardzo poważnie myśli o prowadzeniu winnicy, dlatego oprócz dobrego humoru, przywiózł z podróży także pięć beczek z francuskiego dębu o pojemności 250 l. Kiedy opuszczał Niemcy, złożył zamówienie na większe. Kiedy je dostarczą, w jednej beczce będzie mógł przechować 600 l czerwonego wina. Ma także butelki wyprodukowane w regionie Bordeaux, korek z Portugalii i chorwacką korkownicę.
Pierwsze wino chce sprzedawać na Boże Narodzenie. Jeśli mu się powiedzie, będzie jednym z sześciu winiarzy w Polsce, którym się to udało i pierwszym w województwie śląskim.
Tropem toskańskiej opowieści
Rondo, regent, hibernal, seyval - to nazwy odmian winorośli, które najczęściej można zobaczyć w śląskich winnicach.
Niektórzy uważają nawet, że robienie wina w Polsce to szaleństwo, ale kiedy dwa lata temu posłowie wprowadzili szereg przepisów ułatwiających produkcję wina w pod wspólną nazwą "ustawa winiarska", niewielkie winnice zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu.
- Przepisy może są jeszcze niedoskonałe, ale najbardziej niesprzyjające regulacje zniknęły. Ustawa zwolniła nas z obowiązku posiadania laboratorium, planu zakładu oraz składu podatkowego - mówi Roman Myśliwiec, prezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina z Krakowa, który pierwszy w Polsce założył winnicę.
W ciągu dwóch lat winiarze udowodnili, że uprawa winorośli jest możliwa także w Śląskiem. Są odmiany, które pomimo chłodu dają owoce, dlatego z każdym rokiem powiększają winnice o nawet kilkaset nowych sadzonek. Uczą się. Może się wydawać, że trwa to zbyt wolno, ale branża wie, że pośpiech nie jest wskazany. Pierwsze zbiory można zebrać najwcześniej po trzech latach. W tym czasie trzeba zaopatrzyć się w dębowe beczki, korki, butelki, wyciskarki, urządzenia do usuwania szypułek, wielkie kadzie do fermentacji. Trzeba też uzbroić się w cierpliwość, bo wyprodukowanie własnego wina, które nadawałoby się na sprzedaż, nie jest takie proste. Poza tym, trzeba jeszcze przejść szereg kontroli, oraz sprostać przepisom, układając na przykład kafelki w piwnicy, choć rodzinie marzą się stuletnie pajęczyny na ścianach, jak we francuskich albo włoskich winnicach.
- Wróciliśmy z podróży po Toskanii. Odwiedziliśmy kilka winnic. Kiedy w jednej z nich wyjaśniliśmy 80-letniej Włoszce, że mamy winnicę w Polsce, ta popatrzyła na nas i powiedziała: "Wino z Polski. Hmm, to ciekawe" - opowiada Sylwia Gabryś, żona właściciela Winnicy "Mnich", położonej niedaleko Chybia w powiecie cieszyńskim.Winiarze z "Mnicha" wyruszyli w podróż śladami książki Ferenca Mate "Winnica w Toskanii", opowieści o marzycielach, którzy chcieli stworzyć winnicę jak z bajki. Do wyjazdu przygotowywali się bardzo długo, do walizek nie wrzucili tylko... korkociągu. Słynnego autora książki, żeglarza i producenta wina, nie spotkali, ale nie żałują. Eteryczna Toskania pozostawiła po sobie miłe wspomnienia.
W środę zakończyli winobranie. To żadna sztuka, po prostu trzeba odciąć kiść i wrzucić ją do kosza.
- Aurora jest lekko słodka, rozpada się w ustach , proszę spróbować - podaje kiść winogron Roman Gabryś.
- Powstaje z niej białe, lekko kwiatowe wino. Latem pijemy je do obiadu - dodaje jego żona. - Zdajemy sobie sprawę, że uprawa winorośli w Polsce niesie ze sobą zwiększone ryzyko ze względu na kapryśną pogodę, a i bukiet wina uzyskuje się inny niż w basenie Morza Śródziemnego, dlatego staramy się zamknąć w butelce wina, trochę ze swojej pasji - mówi.
Winnicę traktują jak taką małą inwestycję na przyszłość, odskocznię od codzienności i... przygodę.
Winnica "Mnich" to na razie 1,2 ha, za rok będą 2 ha.
To największa winnica w województwie śląskim. W tym roku nie nastawiają się na sprzedaż. Podobnie jak większość winiarzy w Polsce, zaprezentują swoje wina w trakcie degustacji. Będą się nimi chwalić w sezonie zimowym podczas pierwszej biesiady wina w Ustroniu, na wzór święta młodego wina beaujolais. Termin biesiady dopiero ustalą.
Na razie do testowania wina zapraszają znajomych. Ostatnim razem napełnili kieliszki winem z Francji, Włoch, Hiszpanii oraz własnym. - Nie zorientowali się, że dostali do degustacji nasze wino. Zakwalifikowali je do hiszpańskich wyrobów - mówi z zadowoleniem Sylwia Gabryś.
Za kilka lat wino i przepisy się dotrą
Wina jeszcze w sprzedaży nie ma, ale śląscy winiarze chcą kontrolować rynek. Po co? - Żeby go nie popsuć i dbać o parametry jakości produkcji. Każde wino powinno mieć swój paszport i pełną dokumentację, bo w tym wypadku nie chodzi o wino działkowca - odpowiadają.
W Stowarzyszeniu Winiarzy Śląskich jest piętnaście osób z ośmiu winnic, znajdujących się w powiecie cieszyńskim, Jastrzębiu-Zdroju oraz na granicy Katowic i Mysłowic. Procedury rejestracji zakończyły się w zeszłym tygodniu. - Wspólnie łatwiej nam będzie zwracać się do polityków z wnioskiem o dalsze ułatwienia, ponieważ nadal niewielu z nas jest w stanie przebrnąć przez gąszcz przepisów - przekonuje Sylwia Gabryś. - Myślę, że za kilka lat się to wszystko dotrze, łącznie z przepisami. Dojrzeje tak jak wino.
Piotr Jaskóła także jest dobrej myśli. - Świat się zmienia. Skoro Anglicy mogli wyprodukować pierwsze wino musujące, to dlaczego my nie moglibyśmy wypuścić na rynek pierwszego śląskiego wina. Musimy tylko zakasać rękawy. Szkoda, że nie mamy w Polsce studiów enologicznych, tak jak w innych krajach - mówi Jaskóła.
Śląskie ma winny potencjał
Winiarze muszą się także nauczyć podstaw marketingu. Niektórzy z nich wzorem innych krajów odwołują się do przeszłości swoich małych ojczyzn, tak jak "Mnich", którego nazwa ma prawdopodobnie związek z dawnym zakonem św. Franciszka.
Roman Myśliwiec tłumaczy, że w województwie śląskim nie brakuje dobrych terenów pod uprawę winorośli.
- Kiedy ostatnio odwiedziłem Śląskie, zdziwiłem się nawet, że tych winnic jest tak mało. Uważam, że ten region ma potencjał, tak jak Podkarpacie, Dolny Śląsk i Małopolska. Dlatego dobrze się stało, że założyli stowarzyszenie - mówi Myśliwiec.
Jak tłumaczą właściciele śląskich winnic, ich największym atutem będą wina ekologiczne i możliwość ich degustacji w miejscu produkcji. - U nas nie stosuje się ciężkiej chemii - zapewniają.