W Polsce aż chce się żyć!

Jest rok 2030. Donald Kaczyński, premier Polski, usiadł wygodnie w swoim fotelu i uśmiechnął się. Jeszcze nigdy w Polsce nie było tak dobrze. Bezrobocie praktycznie nie istnieje, płaca minimalna gwarantuje godne życie każdemu Polakowi, a służba zdrowia w Polsce należy do najlepszych na świecie. Wszystko dzięki gazowi łupkowemu i mądrym decyzjom podjętym w przeszłości.

W Polsce aż chce się żyć!
Źródło zdjęć: © AFP | SAMUEL KUBANI

21.09.2011 | aktual.: 22.09.2011 10:06

Pod koniec drugiej dekady XXI wieku ruszyło w Polsce na masową skalę wydobycie gazu łupkowego. Ogromne złoża tego surowca spowodowały, że nasz kraj stał się samowystarczalny energetycznie. Premier Donald Kaczyński posłuchał głosu rozsądku i swoich doradców. Ekonomiści, których kilka lat wcześniej radził się, co do jednego byli zgodni. Pieniądze pochodzące z łupków są dla Polski olbrzymią szansą, której nie można zmarnować. Zalecali jednak ostrożność w pochopnym wydawaniu środków.

Zdaniem głównego ekonomisty XTB Przemysława Kwietnia, kraje eksportowe, szczególnie eksportujące surowce i mające dużą nadwyżkę, muszą uważać na przegrzanie gospodarki. Podkreślał, że pieniądze powinny być wykorzystane na poprawę podstawowych fundamentów gospodarczych.

- Niezbędne jest zainwestowanie w różne projekty, ale tylko te konieczne dla funkcjonowania gospodarki.

Wtórował mu ekonomista Marek Zuber, który uważał, że należy te pieniądze potraktować w ten sposób, aby zmienić Polskę na tyle, żebyśmy sobie potem poradzili w momencie, gdy gaz z łupków - i dopływ gotówki - się skończy. Na co więc warto było według ekonomistów przeznaczyć fundusze?

Inwestycje, inwestycje, inwestycje

Konkurencyjność państwa i zwiększenie możliwości produkcyjnych wymaga pracy u podstaw. Nie można przejeść zdobytych pieniędzy, a najmądrzejszym sposobem jest odpowiednie ich wykorzystanie.

- Bardzo ważne są inwestycje. To podstawa rozwoju i patrzenia w przyszłość - twierdził Marek Zuber. Ekonomista podkreślił wagę inwestowania w rozwój nowoczesnych technologii i infrastruktury, ale również w zabezpieczenie zdrowotne oraz edukację - Niemal na każdym polu jest coś do zrobienia.

Przypominał przykład Finlandii, która w początkach XXI wieku postawiła na mariaż nauki z przemysłem, przez co stała się jednym z najbardziej innowacyjnych państw w Europie. W krótkim czasie doszlusowała do światowej czołówki pod względem zgłaszanych patentów.

Podobnego zdania był dr Przemysław Kwiecień. Przestrzegał jednak przed przejadaniem zysków i angażowaniem się w spektakularne projekty, typu wznoszenie miast od zera na sztucznych wyspach. Dla niego również edukacja jest podstawą do sprawnego funkcjonowania państwa i optymistycznego patrzenia w przyszłość.

Marek Zuber zaproponował systematyczne spłacanie zadłużenia zagranicznego. Założył, że do 2030 roku z pewnością dochody z gazu nie będą tak wysokie, aby w całości ten dług spłacić, ale znacznie udałoby się go ograniczyć.

Premier Donald Kaczyński wysłuchał swoich doradców, po czym przygotował pakiet odpowiednich reform. Zwiększono nakłady finansowe na szkolnictwo i edukację. Naukowcy otrzymali więcej pieniędzy na rozwój nowoczesnych technologii. Wzorem Norwegii - i tamtejszego Rządowego Funduszu Ropy - utworzono Gazowy Fundusz Ochronny (GFO). Co roku wpłacanych jest do niego kilka miliardów złotych. Pieniądze te są - dzięki odpowiedniemu zarządzaniu i inwestowaniu - sukcesywnie pomnażane.

- Pomysł z Funduszem jak w Norwegii jest bardzo dobry. Przecież to również forma inwestowania w przyszłość - pochwalił premiera Marek Zuber.

Sukces premiera

Efektem posunięć szefa rządu był znaczący wzrost dochodów budżetowych. Fundusz GFO zapewnia godziwe emerytury dla wszystkich Polaków. Poprawiła się sytuacja w służbie zdrowia. Pacjenci mają szybki dostęp do usług medycznych i nie muszą czekać w kilometrowych kolejkach, co miało miejsce jeszcze na początku drugiej dekady. Polscy lekarze ani myślą wyjeżdżać za granicę, w kraju mają jedne z najlepszych warunków do pracy i rozwoju.

Wzrost nakładów na naukę przełożył się na utworzenie nowych kierunków studiów, lepiej dopasowanych do potrzeb rynkowych. Szkoły i uniwersytety są lepiej wyposażone, a nauczyciele lepiej wykształceni. Dzięki temu studenci są bardziej konkurencyjni na rynku pracy i nie mają problemów ze znalezieniem zatrudnienia. Radykalnie zmniejszyło się bezrobocie.

Dzięki rozbudowanej sieci dróg i autostrad ułatwiono i przyspieszono transport ludzi i towarów. Powstały nowe firmy, a stare zmniejszyły koszty. Znacznie zwiększyła się mobilność pracowników. Dla mieszkańca Łodzi nie stanowi teraz problemu wsiąść do pociągu bądź samochodu i pomknąć do Warszawy w 40 minut. Wszystko dzięki szybkiej kolei i znakomitym autostradom.

Premier Donald Kaczyński, zadowolony z takiego obrotu spraw, chciał jeszcze bardziej ułatwić życie mieszkańcom, obniżając podatek dochodowy. W tej sprawie poradził się Marka Zubera.

- Mądre poukładanie wszystkiego umożliwi nam zmniejszenie podatków, co również należy traktować jako inwestycję długoterminową - doradził ekonomista. Szanse i zagrożenia

Zanim doszło do rozpoczęcia wydobycia gazu w Polsce już na początku drugiej dekady XXI wieku eksperci wypowiadali się na temat szans i zagrożeń, jakie wiążą się z tym przedsięwzięciem.

- Tak duża na rynkach międzynarodowych podaż surowca, jakim jest gaz, może spowodować, iż dojdzie do sytuacji, gdy gazu na świecie będzie za dużo. Nadpodaż gazu ziemnego na rynkach międzynarodowych spowoduje spadek cen, a wówczas przychody z eksportu będą niższe - tłumaczył dr Robert Zajdler, ekspert ds. energetyki w Instytucie Sobieskiego.

Do podobnej sytuacji doszło na rynku gazu w Wielkiej Brytanii. 3 października 2006 roku ceny osiągnęły po raz pierwszy w historii wartość ujemną. Producenci byli zmuszeni dopłacać odbiorcom, aby pozbyć się nadwyżek towaru. Było to związane z komercyjnym uruchomieniem nowego gazociągu Langeled, transportującego gaz z Norwegii do Anglii. W ramach testów wpompowano do niego dodatkowe ilości gazu, które "zalały" Europę.

Jak podkreślał dr Zajdler, samowystarczalność Polski, taka autarkia gazowa, to najzdrowsza i najbardziej pożądana opcja. Zdania ekspertów są jednak podzielone, czy lepiej jest, jak kraj jest samowystarczalny, czy wówczas gdy jest zabezpieczony z różnych stron dostawami surowca.

Inny ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Chmal zauważył, że w 2030 roku w Europie i na świecie będzie wielu dostawców gazu, wiele połączeń, czyli jedna wielka sieć gazowa.
- Gaz do gazu, z każdej strony w każdą stronę. Tak będzie to wówczas wyglądało - wyraził przekonanie ekspert.

Polska ma doskonałe warunki do tego, by w maksymalny sposób wykorzystać szanse, jakie dają bogate zasoby błękitnego paliwa. Położenie w centralnej Europie na przecięciu głównych magistrali przesyłowych powoduje, że może eksportować gaz na zachód, południe, północ, a także wschód.

- Gaz będziemy eksportować do Węgier, Szwecji, w każdym innym kierunku - powiedział Tomasz Chmal.

Jego zdaniem może dojść do sytuacji, w której stworzony zostanie kartel gazowy, coś w rodzaju OPEC, który będzie decydował o poziomach produkcji gazu, a co za tym idzie wpływał na ceny surowca, by nie były zbyt niskie.

Eksperci byli zgodni co do jednego: gaz z Polski, który nie zostanie wyeksportowany, powinien zostać przeznaczony na własne potrzeby - jako paliwo do elektrowni czy w przemyśle.

- Polacy powinni przeznaczyć gaz na własne potrzeby. Poza wykorzystaniem surowca na potrzeby gospodarstw domowych czy przemysłu chemicznego warto pomyśleć o budowie elektrowni gazowych, czy też wykorzystaniu surowca w przemyśle ciężkim, a konkretnie w hutnictwie - zaznaczył dr Zajdler.

Rosja zbankrutuje?

Eksperci w 2011 roku nie widzieli zagrożenia dla Rosji w przyszłości. Takie zagrożenia mogą się jednak pojawić.

- Jeśli Rosja nie będzie transportować gazu do Polski, wówczas będzie go przesyłać do innych krajów Unii Europejskiej przez Nord Stream. Bardzo dużym odbiorcą pozostaną Niemcy - podkreślał dr Robert Zajdler. Także Wielka Brytania. Ostrzegał jednak, iż Rosja będzie walczyć z polskim gazem. Rosjanie będą robić wszystko, aby być konkurencyjni cenowo dla państw Zachodu.

Pamiętajmy jednak o tym, iż Rosja dostarcza - aż i tylko - niecałe 30 proc. gazu do Europy Zachodniej. Zgodnie z prognozami Amerykańskiego Departamentu Energii w 2040 roku udział Rosji w rynku gazu w Zachodniej Europie spadnie do 13 proc. z 27 proc. w 2009. Przyczyni się do tego zwiększony eksport gazu z USA - pochodzącego z łupków - a także zwiększone wydobycie tego surowca przez takie kraje jak Polska czy Chiny. Spadek tego udziału będzie jednak stopniowy i pozwoli Rosji przygotować się na taką ewentualność.

Zdaniem ekspertów nie można wykluczyć, iż Rosja - bezpośrednio bądź poprzez inne firmy - sama zaangażuje się w wydobywanie gazu z łupków na świecie.

Rosja wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. Wciąż walczy z innymi państwami o dostęp do złóż arktycznych, gdzie - jak twierdzą naukowcy - znajduje się 25 proc. światowych zasobów ropy i gazu.

Poza tym Rosjanie robią wszystko, aby jak najbardziej opóźnić lub wstrzymać wydobycie gazu łupkowego w Europie. Przykładem tego typu działań było przygotowanie przez jedną z agend Parlamentu Europejskiego - oczywiście na zamówienie - dokumentu mówiącego o szkodliwym wpływie wydobycia gazu łupkowego na środowisko i szkodach ekologicznych z tym związanych. Komisja ds. Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywnościowego PE zarekomendowała dalsze badania na ten temat, zalecając opracowanie nowej dyrektywy unijnej odnoszącej się do kruszenia hydraulicznego.

Zajdler wskazywał również inny kierunek, w którym może popłynąć gaz rosyjski - Chiny. Chiński rynek jest dla rosyjskiego błękitnego paliwa olbrzymim rynkiem zbytu.

Eksperci podkreślali jednak, iż sprzedaż gazu Chinom będzie sprawą trudną. Rosja będzie starała się uzależnić swojego potężnego sąsiada, a to może spotkać się z jego zdecydowanym oporem. W interesach zawsze można się dogadać, ale w tym wypadku będzie to trudne.

Chiny mogą też - tak jak Polska - postawić się Rosji. Nie zapominajmy o tym, iż według tegorocznych szacunków amerykańskiej Energy Information Agency chińskie zasoby możliwego do pozyskania gazu sięgają 36,1 bln metrów sześciennych. To zasoby największe na świecie (o połowę większe od amerykańskich) oraz 10-12 razy większe od źródeł konwencjonalnych. Rządowe plany Chin zakładają że w 2020 r. błękitne paliwo odpowiadać będzie za produkcję 10 proc. zużywanej w Chinach energii. Rocznie mają wydobywać około 60 mld metrów sześciennych surowca.

Polska jak Dubaj

Opisany scenariusz jest oczywiście fikcją. Wciąż nie wiemy, ile tak naprawdę gazu łupkowego mamy (szacunki amerykańskie mówią o około 5,3 bln metrów sześciennych) oraz ile tak naprawdę będziemy go wydobywać. Wiemy jedno: szansa na dodatkowe dochody dla budżetu jest. Miejmy nadzieję, iż optymistyczny scenariusz się spełni i nasz premier w roku 2030 będzie mógł tylko siedzieć w fotelu i uśmiechać się na myśl o Polsce - krainie mlekiem i gazem płynącej.

gaz łupkowyprądenergetyka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)