W Polsce przybywa prywatnych samolotów. Bogacze zamówili szwajcarskie cacka za 9 mln dolarów
Własny samolot przestaje być nieosiągalnym marzeniem. W prywatnych rękach Polaków jest już kilkaset samolotów. Ceny używanych, ale znajdujących się w doskonałym stanie egzemplarzy zbliżają się do poziomu droższych samochodów. Najbogatsi biznesmeni potrafią jednak naprawdę głęboko sięgnąć do kieszeni.
10.09.2018 | aktual.: 10.09.2018 15:28
Prywatne samoloty i śmigłowce to dziś coraz większa część floty na polskim niebie. Na początku małe uporządkowanie. Wszystkie użytkowane w Polsce samoloty, śmigłowce i szybowce wpisywane są do prowadzonego przez Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC) rejestru statków powietrznych. Jak wynika z danych udostępnionych przez ULC, pierwszego dnia tego roku w rejestrze figurowało dokładnie 2631 statków powietrznych, w tym 1266 samolotów. Większość z nich to własność linii lotniczych, aeroklubów, ośrodków szkolenia lotniczego, firm. Do osób fizycznych należało 256 samolotów różnego typu.
Mniejsze samoloty – dwuosobowe, zwane fachowo ultralekkimi, trafiają nie do rejestru, a do ewidencji. Prowadzi ją również ULC. Na początku roku w wykazie tym znajdowały się 962 statki powietrzne, w tym 265 samolotów. W tej kategorii dominują motolotnie – było ich niemal 600. Samoloty ultralekkie kupowane są przez osoby prywatne, w ograniczonej mierze przez przedsiębiorców – z racji przepisów ich przeznaczenie to loty turystyczno-rekreacyjne. W porównaniu z „prawdziwymi” samolotami posiadają pewne ograniczenia, jednak na ich korzyść przemawia wielokrotnie niższa cena zakupu i koszty eksploatacji. Samolot taki można trzymać na podwórku i startować nim z przygotowanej łąki.
Biznesmeni wydają miliony
Musimy mieć świadomość, że liczba samolotów użytkowanych przez Polaków jako prywatne jest większa, niż wprost wynikająca z danych ULC. Należy do niej dodać maszyny kupowane przez przedsiębiorców na swoje firmy, a także rejestrowane poza granicami kraju – w Czechach, na Słowacji czy w Niemczech. Polscy właściciele decydują się na to ze względu na wprowadzone w tych państwach prostsze i bardziej przyjazne niż u nas regulacje prawne.
Ile Polacy potrafią wydać na samolot? Naprawdę dużo. Za Pilatusa PC-24 – to najnowszy, szwajcarski odrzutowiec – trzeba zapłacić ok. 9 mln dolarów. Klienci z Polski zamówili już dwa takie samoloty. A nie jest to wcale najdroższy bizjet (odrzutowiec biznesowy) na polskim niebie.
Kto takowe kupuje? Stanowią one własność najbogatszych Polaków i służą im do przemieszczania się w interesach lub należą do firm, które oferują ich wynajem. W 2017 roku do rejestru wprowadzono kilka samolotów klasy biznes. Nasze społeczeństwo się bogaci, wiosną w Warszawie mieliśmy premierę pierwszego w tej części Europy odrzutowca Hondy.
By zostać właścicielem prywatnego samolotu, nie trzeba jednak wydawać małej fortuny. Blisko drugiego końca skali znajduje się ukraiński, dwuosobowy Aeroprakt A-22. To najliczniejszy samolocik w ewidencji – w 2017 roku było ich ponad 30. Lider kategorii ultralekkiej – nowy – kosztuje nieco ponad 50 tys. euro.
Rynek używanych samolotów
Zarówno w rejestrze, jak i ewidencji obserwujemy trendy wzrostowe. Liczba wpisywanych samolotów z roku na rok rośnie. A jak zauważa na łamach branżowego „Przeglądu Lotniczego” Jerzy Liwiński, coroczne porównanie rejestru i ewidencji cywilnych statków powietrznych ilustruje w miarę obiektywnie rozwój sektora lotniczego w Polsce.
O rozwoju tym świadczy także ruch na wtórnym rynku samolotów. W lipcu mielecka firma Plane4You, specjalizująca się w sprzedaży używanych statków powietrznych, świętowała swoją setną transakcję. – Taki wynik osiągnęliśmy zaledwie po 40 miesiącach od powstania firmy – podsumowuje Piotr Lasek, właściciel Plane4You.
Setnym sprzedanym samolotem okazała się Cessna T206H, która z Rzeszowa poleciała do nowego właściciela we Francji. – Sprzedawane przez nas samoloty znalazły dotychczas nabywców w 27 krajach świata, głównie europejskich, ale także w USA, Kazachstanie, Chinach i Brazylii – informuje Lasek. Od ubiegłego roku firma zajmuje się również obsługą sprzedaży śmigłowców.
Jednym z czynników powodujących ruch w interesie jest rozwój techniczny i powstawanie nowych, coraz doskonalszych konstrukcji. – Najczęstszym powodem sprzedaży samolotu jest właśnie chęć zastąpienia go nowszym sprzętem – zauważa Piotr Lasek.
Wielu właścicieli przechodzi z maszyn tłokowych na turbinowe, albo też – podążając w innym kierunku – na nowe samoloty ultralekkie, mniejsze, ale bogato wyposażone i o przyzwoitych osiągach. Chcą latać szybciej albo wygodniej. Co ważne, ich stare maszyny też znajdą nabywców. Podobnie jest przecież z samochodami: zmieniamy je, gdy chcemy mieć w garażu coś nowszego, szybszego, lepiej wyposażonego. To napędza rynek.
Zdecydowaną większość w ofercie Plane4You stanowią używane samoloty jednosilnikowe. Możemy wybierać spośród niemal 40 egzemplarzy, rozpiętość cenowa jest znaczna. Ponad półwiecznego Jaka-12 możemy mieć już za 24 tys. euro, a Wilgę z 1989 roku za ponad 30 tys. euro.
Niestety, te polskie samoloty bezpowrotnie znikają z naszego nieba, użytkujące je aerokluby przesiadają się na sprzęt nowszej generacji i bardziej ekonomiczny. Podobnie jest z legendarnymi „Antkami”, których eksploatacja jest już bardzo kosztowna. U nas ich czas dobiega końca, nabywców znajdują m.in. w Ameryce Południowej: Wenezueli, Argentynie.
Porządną, wyprodukowaną już w XXI wieku popularną Cessnę 182T możemy kupić za 100-300 tys. euro, w zależności od roku produkcji, wyposażenia, stanu eksploatacyjnego. Takim samolotem możemy podróżować po krajowych lotniskach w cztery osoby, ale też udać się na zagraniczne wakacje. Polski pilot Tomek Wojtowicz udowodnił, że starą Cessną można też oblecieć świat dookoła...
Większa, ale bardziej wiekowa Cessna Golden Eagle z dwoma silnikami kosztuje niecałe 169 tys. euro. Siedmioletniego włoskiego Tecnama P2002JF, zadbaną własność jednej ze szkół lotniczych, można mieć za mniej niż 100 tys. euro. Większy Airvan z 2012 roku, z którego można zrzucać spadochroniarzy, to już wydatek 560 tys. euro, a dziesięcioletni amerykański „wypasiony” Cirrus SR22 – 275 tys. euro.
Lotnicze "białe kruki"
Czasami na rynku pojawi się jakaś perełka, unikat. W ostatnich latach sfinalizowano m.in. sprzedaż pierwszej cywilnej Iskry – używanego w wojsku odrzutowca polskiej konstrukcji. A nie tak dawno nowego właściciela szukał piękny, wyceniony na niecałe 100 tys. euro zabytkowy Boeing Stearman.
To także widoczna w ostatnich latach tendencja – w Polsce przybywa kolekcjonerskich maszyn zabytkowych. Kupowane za niemałe pieniądze przez pasjonatów lotniczej historii, remontowane i restaurowane, otrzymują nowe życie, ciesząc oczy miłośników lotnictwa na licznych pokazach w kraju i za granicą.
Dla tych, którzy nie mają licencji pilota, a marzą o własnym samolocie, można polecić Agencję Mienia Wojskowego – czasami pojawia się tam jakiś zdemilitaryzowany Su-22, który niestety już nigdy nie poleci, ale może stanowić ozdobę posesji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl