W pracy marzeń wytrzymał jeden dzień. "Na początku było mi wstyd"
"Nigdy nie mogłem zrozumieć ludzi, którzy rezygnują z pracy po pierwszym dniu" - zaczyna swój wpis na portalu społecznościowym pan Marcin. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy sam dostał szansę "pracy marzeń". Zwolnił się po jednym dniu i parę lat później nie żałuje. Powody? Tych było wiele.
30.12.2021 10:20
"Na początku było mi wstyd. Nikomu o tym nie mówiłem. Kiedy ktoś pytał mnie o to, jak tam praca w mojej wymarzonej firmie, udawałem, że nie ma tematu" - pisze pan Marcin na portalu Linkedin.
Sen zamienił się w koszmar
Praktyki w firmie motoryzacyjnej z branży premium to było dla niego spełnienie marzeń. Pierwszego dnia dowiedział się jednak, że pracodawca "zapomniał" o wyposażeniu jego miejsca pracy.
"Od razu okazało się, że nie ma dla mnie komputera. A co najlepsze, nie wiadomo, kiedy będzie. Tak jakoś wyszło, że o mnie zapomnieli" - czytamy we wpisie. Później było jednak jeszcze gorzej. "Biurkiem" pana Marcina okazało się prowizoryczne stanowisko pracy wciśnięte między magazyn z oponami i warsztat.
"Pierwszego dnia pracy wszystko poszło nie tak. Dojazd do pracy zajął mi prawie 2 godziny w jedną stronę. Z racji tego, że pracę zaczynano o 8, musiałem wstać o 5. Trudno. Dla marzeń człowiek musi się poświęcać, więc to też wrzuciłem do koszyczka" - czytamy dalej.
Pierwsza "współpraca" z nowym szefem również okazała się być nie lada traumą.
"Szef po prostu przyszedł do mnie ze swoim komputerem i powiedział, że mam mu poprzeklejać nazwy w Excelu" - wyjaśnia pan Marcin. W następnym kroku nowy pracownik usłyszał, że wszystko zrobił źle, bo szefowi nie o to chodziło.
To był jego pierwszy i ostatni dzień w nowej firmie. Decyzję o zwolnieniu się podjął tego samego wieczora. Jak pisze po latach, przez długi czas żałował tej decyzji, ale dziś wie, że nie ma nic ważniejszego niż poczucie własnej wartości i szacunek do samego siebie.
Dziś piszę o tym dlatego, żeby wesprzeć ludzi, którzy być może jak i ja, wstydzą się takich historii albo wahają się, co robić. Wszystkie znaki na niebie mówią im, że to nie jest firma dla nich, ale przez normy społeczne, opinię innych czy własne wyrzuty sumienia boją się podjąć trudną decyzję - tłumaczy.