Walka o rentę dla 14‑letniej Anny. "To 97. ofiara katastrofy smoleńskiej"
10 kwietnia, w dniu katastrofy smoleńskiej, Anna miała siedem lat. Miała zaburzenia mowy, była pod opieka psychologów. Jej świat zawalił się, gdy dowiedziała się, że jej ojciec, jeden z oficerów BOR, którzy zginęli w katastrofie prezydenckiego Tu-154, nigdy nie wróci do domu. Matka dziewczynki walczy o dożywotnią rentę dla niej. MON odmawia.
Sprawie Anny (imię dziewczynki zmienione na prośbę jej matki - przyp. red.) poświęcony był kolejny odcinek programu "Czarno na białym" w TVN24. - Póki mąż żył, jeszcze wyglądało na to, że będzie lepiej, ale po katastrofie, niestety, stan się bardzo pogorszył, ona zamknęła się w sobie. Większość umiejętności, które miała, cofnęła się - opowiadała reporterce programu wdowa po oficerze BOR.
Biegli, którzy badali dziewczynkę po katastrofie uznali, że "po tragicznej i nagłej śmierci ojca w 2010 roku nastąpiło zahamowanie jej rozwoju intelektualnego, który obecnie plasuje się na poziomie upośledzenia umysłowego w stopniu umiarkowanym". W opinii zaznaczono także, że u dziecka zdiagnozowany został autyzm. "Z psychologicznego punktu widzenia wskazane jest, aby przyznanie Annie dożywotniej renty stanowiło absolutne minimum" - podkreślili biegli.
Kobietę w walce o rentę dla Anny wspiera mecenas Roman Giertych. - Ona bez matki nie funkcjonuje życiowo. Nie potrafi zjeść, nie potrafi się ubrać, nie potrafi funkcjonować w szkole. I ciągle wraca temat katastrofy. To jest obsesja - powiedział reporterce "Czarno na białym" Giertych.
MON nie ma jednak zamiaru wypłacać renty. Sprawa trafiła więc do sądu. Prokuratoria Generalna wnosi o oddalenie powództwa.
- My bronimy interesów majątkowych Skarbu Państwa. Jeśli ktoś domaga się zasądzenia pieniędzy od Skarbu Państwa, zwłaszcza w sytuacji, kiedy już duże pieniądze otrzymał, wnosimy o oddalenie tego powództwa - powiedział TVN24 Paweł Dobroczek z Prokuratorii Generalnej. Prokurator dodał też, że powódka otrzymała "dużo więcej, niż otrzymują osoby w podobnej sytuacji", na przykład rodziny osób, które zginęły w wypadkach samochodowych.
Wdowa po oficerze BOR otrzymała 250 tys. zł zadośćuczynienia. Taką samą kwotę otrzymała również Anna. Dziewczynka dostaje także rentę. Będzie ją jednak otrzymywać tylko do czasu ukończenia szkoły. Co potem?
Zdaniem prokuratora Dobroczka dziewczynka otrzyma rentę dożywotnią w "trybie administracyjnym". Mówiąc wprost będzie to renta z ZUS, jaką otrzymują osoby niepełnosprawne.
- Takiej osobie przysługuje renta socjalna w wysokości 84 procent najniższej renty z tytułu niezdolności do pracy, czyli obecnie wynosi 840 złotych - poinformował reporterkę programu "Czarno na białym" Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Jak przypominają reporterzy TVN24, po tym jak PiS przejął władzę, ruszyła kolejna fala roszczeń ze strony rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Niektórzy członkowie rodzin otrzymali nawet kilkumilionowe odszkodowania. Ale nie Anna.
Po tym, jak pełnomocnik MON w sądzie powtórzył stanowisko resortu, Giertych postanowił zwrócić się do Jarosława Kaczyńskiego. "Mówiąc o kolejnej, 97. ofierze katastrofy, nie przesadzam. Moja mała klientka umarła razem ze swoim ojcem w błotach Smoleńska. Renta dla tego dziecka jest moralnym obowiązkiem każdego rządu" - napisał w liście otwartym do prezesa PiS.
Specjalną dożywotnią rentę Anna mogłaby otrzymać nie tylko z MON. Mogłaby ją przyznać dziewczynce premier Beata Szydło, kończąc niepotrzebny sądowy spór.
Wdowa po oficerze BOR wyznaje szczerze reporterce "czarno na białym", że chciałaby zapewnić córce dożywotnie miejsce w domu dla dorosłych z takimi schorzeniami, jakimi ma Anna. - Bo mnie kiedyś zabraknie - powiedziała TVN24 matka dziewczynki.
Źródło: TVN24