Wall Street błyszczy, reszta świata nie ma wyboru
Marsz indeksów amerykańskiej giełdy w górę, trwający niemal nieprzerwanie od dziewięciu sesji i bicie przez nie kolejnych rekordów obecnej fali wzrostowej, nie pozostawia pozostałym parkietom świata wielkiego „pola manewru”.
16.09.2009 17:11
Warszawska giełda przez kilka dni starała się tej tendencji przeciwstawić, ale i ona w końcu dziś dała za wygraną. Do liderów zwyżek wciąż jej jednak daleko i wielkiego entuzjazmu w sercach byków nie widać, a coraz bardziej mizerne obroty nie wróżą raczej powrotu hossy.
Polska GPW
Kolejny dzień na warszawskim parkiecie zaczął się optymistycznie. Główne indeksy zyskiwały po ponad 1 proc. Nasze byki wreszcie pozazdrościły amerykańskim kolejnych rekordów i nieco śmielej ruszyły do dzieła, ale mówiąc szczerze, to raczej ospałej postawie niedźwiedzi zawdzięczamy poranną zwyżkę. Tym razem jednak optymizm nie zgasł w trakcie handlu. Wręcz przeciwnie. Skala wzrostów powiększała się, a poważniejszej kontry podaży nie było widać. Trudno zresztą mówić o powadze którejkolwiek ze stron rynku przy obrotach tak niskich jak dziś. Do formy znów wróciły dzisiaj papiery KGHM, które zwyżkowały o ponad 2 proc., wigor odzyskały akcje banków. PKO i Pekao zyskiwały po ponad 1 proc., BZ WBK i BRE po ponad 2 proc. Nienadzwyczajnie, ale i nie najgorzej, radziły sobie akcje naszych rafinerii. Jak na zwyżkujące notowania ropy naftowej, wzrost cen ich akcji o nieco ponad 1 proc. nie może zachwycać. Chwile słabości przeżywały walory Telekomunikacji Polskiej, które jako jedne z niewielu spośród uczestników WIG20
zniżkowały. Gwiazdą był PGNiG, zyskujący ponad 5 proc.
Końcowa część sesji charakteryzowała się stagnacją notowań, choć na wciąż dość wysokim poziomie. Dopiero fixing przyniósł zryw byków i ostatecznie indeks największych firm zyskał 2,22 proc. WIG wzrósł o 1,79 proc., wskaźnik średnich spółek zwiększył swoją wartość o 0,87 proc., a sWIG zyskał 1,91 proc. Obroty wyniosły 1,27 mld zł. Przez większą część dnia pozostawały na bardzo niskim poziomie. Dopiero w końcówce sesji handel był bardziej ożywiony.
Giełdy zagraniczne
Ameryka twardo idzie w górę, na nic nie zważając. Zresztą informacje okołorynkowe są coraz lepsze. Indeksy biją kolejne rekordy obecnej fali wzrostów, śladów korekty trudno uświadczyć. To jednak powinno zastanawiać. Nie myśleli na razie o korekcie inwestorzy w Azji, gdzie przeważały zwyżki indeksów. Liderem był parkiet w Hong Kongu, zyskujący aż 2,57 proc. W Korei wskaźnik rósł o 1,8 proc., w Bombaju i na Tajwanie grubo ponad 1 proc. Nie popisał się Nikkei, rosnący jedynie o 0,5 proc. Giełda chińska doświadczyła niewielkiej korekty, ale przecież nawet ona nie może rosnąć bez przerwy. Zła sława września zupełnie jej nie dotyczy, ale przecież tam mają inny kalendarz. Shanghai B-Share zniżkował o symboliczne 0,6 proc., a Shanghai Composite o 1,12 proc. Tę lekko gorzką pigułkę świat przełknął bez mrugnięcia okiem.
Inwestorzy na głównych parkietach europejskich znów działali w zmowie. Indeksy w Paryżu, Frankfurcie i Londynie zaczęły dzień od zwyżki o 0,5 proc. Później jednomyślność nie była już tak idealna. Około 15.00 liderem był paryski CAC40, rosnący o 1,5 proc. FTSE plasował się na drugim miejscu ze zwyżką w okolicy 1,1 proc., a na końcu stawki podążał DAX, zwyżkujący o 0,8 proc. Pod koniec dnia skala wzrostów nieco się jeszcze zwiększyła.
Zielono było na wszystkich parkietach naszego kontynentu, ale najbardziej na parkietach naszego regionu. Węgierski BUX zyskiwał ponad 3 proc., bułgarski Sofix szedł w górę o 2,4 proc., nieznacznie ustępował mu moskiewski RTS. Praga i Bukareszt radziły sobie nieco gorzej. Na szczęście, bo dzięki temu nasz WIG20 nie zajmował dziś ostatniego miejsca w tej grupie.
Waluty
Amerykańska waluta kontynuuje złą passę. Wczoraj wieczorem „w ślad” za rosnącymi na Wall Street indeksami, zdecydowanie osłabła. Za euro trzeba było płacić 1,466 dolara. Dziś nie było żadnej taryfy ulgowej. Wręcz przeciwnie, kurs euro przebił barierę 1,47 dolara i jeśli amerykańska giełda nie zacznie spadać, nic nie wskazuje, by „zielony” odzyskał moc. Indeksy giełdowe jeszcze nie odrobiły tegorocznych strat, a dolar jest najsłabszy od grudnia ubiegłego roku.
Nasza waluta znów korzysta na słabości dolara. Dziś zdecydowanie zyskała i „zielonego” można było kupić po 1,81 zł, o ponad 2 grosze taniej, niż wczoraj. O tyle samo staniała wspólna waluta, za którą dziś trzeba było płacić około 4,13 zł, choć zdarzały się momenty, gdy jej cena rosła do 4,15 zł. Dwa grosze ulgi dostali posiadacze kredytów we frankach. „Szwajcara” na rynku międzybankowym wyceniano na 2,72 - 2,73 zł.
Podsumowanie
Importowany zza oceanu optymizm przybrał dziś w Warszawie nieco większe rozmiary. Jest jednak bardzo wątpliwe, czy wystarczy go, by zakończyć trwającą u nas korektę spadkową. Strach pomyśleć, co z nią będzie, gdy Wall Street wreszcie osłabnie, a przecież trudno takiego scenariusza nie brać pod uwagę. Liczenie, że się on nie ziści, przypomina chowanie głowy w piasek. Ale tak postępują tylko strusie, a nie byki i niedźwiedzie.
Roman Przasnyski
główny analityk Gold Finance
| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. span> |
| --- |