Warszawa czeka na koniec wyprzedaży
Czwartkowa wyprzedaż akcji na warszawskim parkiecie robiła wrażenie, szczególnie w połączeniu z bardzo wysokimi obrotami i zakresem spadków. Można mieć obawy, że na tym nie koniec złych nastrojów, choć dynamika przeceny powinna się zmniejszać.
06.09.2013 08:32
Czwartkowa wyprzedaż akcji na warszawskim parkiecie robiła wrażenie, szczególnie w połączeniu z bardzo wysokimi obrotami i zakresem spadków. Można mieć obawy, że na tym nie koniec złych nastrojów, choć dynamika przeceny powinna się zmniejszać.
Wydarzenia z ostatnich sesji na warszawskiej giełdzie można porównać z tym, co działo się w czerwcu, gdy rząd przedstawił trzy warianty zmian w OFE. Ówczesną 13-proc. przecenę indeksu największych spółek można tłumaczyć szokiem i niepewnością, co do rzeczywistego zakresu zmian i ich skutków, czyli w kategoriach emocji uczestników rynku. Obecnie trudno mówić o szoku, bowiem przyjęta wersja zmian wcale nie należy do tych najgorszych, zaś niepewność została w znacznym stopniu zredukowana. Trudno więc reakcję inwestorów w trakcie dwóch minionych sesji rozpatrywać w kategoriach zachowań emocjonalnych. Wyprzedaż akcji i silna przecena to raczej efekt kalkulacji. Rząd zaprezentował bowiem rozwiązanie niekorzystne dla naszego rynku kapitałowego. Świadomość tego, że mogło być gorzej, jest słabym pocieszeniem.
Emocje zadziałałyby prawdopodobnie natychmiast po ogłoszeniu rządowej koncepcji. Tymczasem w środę wyprzedaż ani nie nastąpiła od razu, po prezentacji propozycji, ani nie była powszechna (w niewielkim stopniu objęła segment małych i średnich spółek), ani nie była dramatyczna. Determinacja sprzedających ujawniła się w całej pełni dopiero w czwartek, dzień później. Zawdzięczamy ją najprawdopodobniej inwestorom zagranicznym, którzy potrzebowali nieco czasu, by poznać i choćby pobieżnie ocenić propozycje zmian. Rodzime instytucje finansowe zwykle nie „masakrują” tak bezlitośnie kursów akcji najbardziej płynnych spółek, jak gracze zagraniczni. A trudno inaczej nazwać sięgające 7-9 proc. spadki w segmencie blue chips. Dopiero ta determinacja uruchomiła lawinę także na rynku małych i średnich spółek, których indeksy runęły ze sporym opóźnieniem w porównaniu do WIG20.
Porównując sekwencję i skalę obecnych spadków z tymi z czerwca, można się spodziewać rychłego uspokojenia nastrojów. Być może nastąpi to już dziś. Trzeba jednak pamiętać, że podobnie jak kilka tygodni wcześniej, także i teraz do niekorzystnych czynników lokalnych, mogą dołączyć te z zewnątrz. Mowa oczywiście o obawach związanych z wrześniowym posiedzeniem Fed i możliwą decyzją o ograniczeniu skupu obligacji. Okazją może być dzisiejsza publikacja danych z amerykańskiego rynku pracy. Jeśli okażą się lepsze, niż się oczekuje, może to spowodować negatywną reakcję na głównych parkietach. W takiej sytuacji będzie bardzo prawdopodobne, że nasza giełda także podąży ich śladem. Wówczas skala przeceny może się jeszcze bardziej pogłębić.
W każdym razie byki swej szansy mogą upatrywać w bliskości czerwcowego dołka, małym prawdopodobieństwie powtórki czwartkowej dynamiki spadków oraz w widocznych już wczoraj próbach powstrzymywania przeceny. Część graczy może uznać obecne poziomy cen akcji niektórych dużych spółek za atrakcyjne, przynajmniej z punktu widzenia gry na krótkotrwałe odreagowanie. W dłuższej perspektywie widoki na hossę w Warszawie zdecydowanie się oddaliły.
Roman Przasnyski,
Open Finance