We Włoszech jest za dużo hoteli
We Włoszech jest za dużo hoteli, głównie małych, które zamiast przyczyniać się do rozwoju turystyki przynoszą straty. Tym paradoksem zajął się rząd Mario Montiego, realizując plan rewolucji w branży hotelowej.
Jednym z podstawowych powodów tego stanu rzeczy jest, jak uznano, nadmiar hoteli; często niekonkurencyjnych, za drogich i nie przyciągających turystów. We Włoszech jest ich 34 tysiące, zaś w Hiszpanii - 15 tysięcy, a mimo to przyjmują one znacznie więcej gości.
Tymczasem włoskich hoteli, zwłaszcza tych najmniejszych, przybywa i z trudem walczą one o przetrwanie.
Hotele z kilkoma zaledwie pokojami zajmują piętra kamienic, urządzane są nawet w większych mieszkaniach.
Włoskie hotele słyną również z wysokich cen. W największych miastach średnie ceny za dobę w 2-osobowym pokoju sięgają 100 euro. Najczęściej jednak w Rzymie, Mediolanie czy Florencji zapłacić trzeba znacznie więcej.
Większość branży hotelarskiej od lat narzeka na coraz mniejsze dochody i spadek liczby gości. Gdy tylko zawodzi pogoda i na przykład zimą brakuje śniegu w kurortach narciarskich, właściciele domagają się pomocy od państwa. Podobnie było także w minionym sezonie zimowym, gdy zanotowano spadek liczby narciarzy i turystów z powodu gwałtownych śnieżyc i blokady dróg na północy kraju.
Ministerstwo turystyki uznało, że trzeba pilnie uzdrowić całą branżę w kraju, w którym turystyka stanowi 8,6 procent PKB i w której pracuje 9,7 procent ogółu zatrudnionych.
Dziennik "Corriere della Sera" poinformował, że resort turystyki wraz z ministerstwem do spraw regionów od maja pracuje nad wielkim planem, który przewiduje likwidację części hoteli i przywrócenie prawidłowych zasad rynkowych.
Trzeba, argumentują przedstawiciele obu tych ministerstw, stworzyć właścicielom hoteli, borykającym się z trudnościami, możliwość opuszczenia tej branży i zmiany profilu działalności w taki sposób, aby nie zakończyło się to dla nich finansową katastrofą.
Z Rzymu Sylwia Wysocka