Węglowy regulator

Na całym świecie produkuje się dużo węgla, natomiast sprzedaje się go niewiele - mówi dr Ralf Bartels, przewodniczący Wydziału Górnictwa i Polityki Energetycznej IG BCE.

Węglowy regulator
Źródło zdjęć: © Nowy Przemysł

04.12.2009 14:33

Na całym świecie produkuje się dużo węgla, natomiast sprzedaje się go niewiele - mówi dr Ralf Bartels, przewodniczący Wydziału Górnictwa i Polityki Energetycznej IG BCE.

W Polsce często można usłyszeć opinię, że węgiel pozostaje paliwem niedocenianym w Unii Europejskiej. Niedawno mówiła o tym wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. Jak Pan, przewodniczący Wydziału Górnictwa i Polityki Energetycznej IG BCE (Przemysłowego Związku Zawodowego Górnictwa, Chemii i Energii - IG BCE Industriegewerkschaft Bergbau, Chemie, Energie) zapatruje się na tę kwestię?
Odnoszę podobne wrażenie. Stąd wspólnymi, polskimi i niemieckimi, siłami powinniśmy tłumaczyć na arenie unijnej, że utrzymanie produkcji węgla leży nie tylko w interesie samych producentów.

To leży w interesie całej Unii Europejskiej, bo węgiel pozostaje naszym jedynym surowcem energetycznym. Stąd nasze postulaty i petycje słane do Komisji Europejskiej, by po 2010 roku nadal można było wspierać górnictwo.

Myślę, że nie stoimy na straconej pozycji. Natomiast sprawa jest pilna, bo 2010 rok zbliża się wielkimi krokami.

Europa nie może być tylko centrum finansowym i miejscem dla banków oraz usług. Europa musi również produkować i posiadać własne zaplecze surowcowe.

Stąd górnictwo jest niezmiernie istotne nie tylko dla Polski i Niemiec, ale dla całej Unii Europejskiej.

Co Pan sądzi o czystych technologiach węglowych CCS? Mówi się o nich wiele, ale są one dopiero w fazie studialnej. Czy mogą one być opłacalne, skoro wychwyt, transport i składowanie dwutlenku węgla wiąże się z koniecznością ponoszenia ogromnych kosztów?
Długoterminowo widzimy technologię CCS jako przyszłościową. W Unii Europejskiej powinno się położyć nacisk na jej rozwój. Badania są już zresztą zaawansowane.

Na dłuższą metę nasze osiągnięcia w dziedzinie CCS mogą być bardzo cenne dla dużych odbiorców węgla, jak Chiny, Indie czy Brazylia.

Tu jednak dochodzimy do polityki - potrzebne są bowiem decyzje polityczne.

Należy do 2020 roku rozwiązać kwestie transportu oraz składowania dwutlenku węgla. A nie ma na razie wytycznych w tej sprawie.

W Niemczech mamy trzy tego typu obiekty demonstracyjne, gdzie jest wychwyt dwutlenku węgla przy spalaniu węgla brunatnego. Dwie znajdują się na terenie byłej NRD, a jedna blisko Kolonii.

Jednak koncerny energetyczne muszą mieć pewność, że warto inwestować w CCS. Musi być określony system finansowania tego typu inwestycji. Do tego potrzebne są odpowiednie rozwiązania polityczne, które wskazałyby na opłacalność tego typu inwestycji.

Ile górnictwo niemieckie wydobywa obecnie węgla kamiennego? Jak Pan zapatruje się na sprawy wydobycia w niemieckich kopalniach?
W 2008 roku to wydobycie wyniosło ok. 18 mln ton.
W 2012 roku mają być w Niemczech cztery kopalnie, które będą wydobywać ok. 12 mln ton węgla.

W 2007 roku został podpisany tzw. system finansowania górnictwa w Niemczech, w którym to dokumencie wyznaczono określone kryteria. Z tego tytułu koncern RAG, który jako jedyny wydobywa węgiel w Niemczech, otrzymuje pomoc finansową na zamykanie kopalń, na działania dotyczące kopalń już zlikwidowanych oraz otrzymuje bieżące dofinansowanie.

Szczególnym obciążeniem są koszty, jakie trzeba ponosić na działania dotyczące zlikwidowanych już kopalń.
Należy podkreślić, że w Niemczech państwo w podobnym zakresie wspiera zarówno energetykę odnawialną, jak i węglową. Tak jest dobrze i jest to sprawiedliwe.

Wysokość wsparcia jest uzależniona od sytuacji panującej w danym okresie na rynku światowym. To wsparcie dla górnictwa wynosi ok. 1,5-2 mld euro rocznie.

Te środki są przeznaczane na zamykanie kopalń, na działania dotyczące kopalń już zamkniętych oraz na pokrycie różnicy między ceną węgla na świecie, a ceną po jakiej jest on wydobywany w Niemczech.

W 2012 roku w Niemczech mają być cztery kopalnie, które wydobywać będą ok. 12 mln ton węgla. Owych 12 mln ton jest niezmiernie istotnych, to dla nas swoiste ubezpieczenie energetyczne wpływające wydatnie na bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Jak zapatruje się Pan na możliwość prywatyzacji sektora węglowego w Polsce?
Akurat w Niemczech górnictwo, wprawdzie w różnych konfiguracjach, ale zawsze było prywatne. A to, czy prywatyzować sektor węglowy, to tylko i wyłącznie sprawa polska.

Warto natomiast nadmienić, że planowanie w górnictwie musi być długoterminowe. To nie może być planowanie „od jednych do drugich wyborów”. Polityka polityką, ale górnictwo potrzebuje roztropnych, długofalowych strategii.

My w Niemczech zawsze domagamy się tego, by były jasne perspektywy określone na ileś lat w przód. Owe perspektywy muszą być przez polityków jasno określone i prawnie zabezpieczone.

I pewnie tego samego domaga się środowisko górnicze w Polsce: jasnej i klarownej sytuacji oraz wskazania kierunków dalszego rozwoju górnictwa.

*Jak Pan zapatruje się na przyszłość niemieckiego górnictwa? *
W Niemczech w 2007 roku podjęto decyzję o zakończeniu wydobycia węgla do roku 2018 na obecnych warunkach. W 2012 roku ma zostać przedstawiona parlamentowi niemieckiemu informacja dotycząca sytuacji energo-politycznej Europy i świata.

Wówczas rozstrzygnie się, czy górnictwo niemieckie będzie w roku 2018 zamknięte, czy też pozostaniemy z kopalniami wydobywającymi ok. 12 mln ton węgla rocznie.

Tyle że w Niemczech są też inne źródła energii. Natomiast w Polsce 95 proc. energii elektrycznej produkuje się w oparciu o węgiel.

Wydobycie węgla w Niemczech jest istotne, ale w przypadku Polski kwestia wydobycia jest o wiele bardziej znacząca.
W Polsce 95 proc. energii elektrycznej wytwarza się z węgla, głównie z węgla wydobywanego w polskich kopalniach.

My w Niemczech spalamy prawie 70 mln ton węgla kamiennego, w tym wiele węgla z Polski. W przyszłości będziemy tego węgla potrzebować i zapewne będziemy go sprowadzać z Polski. Dlatego też stan polskiego górnictwa jest istotny dla całej Europy. My we wszystkich gremiach zwracamy uwagę na to, że Polska jest bardzo ważnym producentem węgla.

*Ile węgla kamiennego importują Niemcy? *
W Niemczech 25 proc. produkcji energii elektrycznej powstaje na bazie węgla kamiennego. Ale z tych 25 procent zaledwie jedną piątą stanowi nasz własny węgiel.

Niesłusznie zarzuca się nam czasem, że jesteśmy mało liczącym się producentem dla gospodarki niemieckiej. To błędne rozumowanie.
Weźmy inne surowce, jak choćby ropa naftowa. Jej koszty produkcji nie mają nic wspólnego z cenami na rynku. Jak długo ma się we własnym kraju węgiel kamienny, który tworzy rodzaj regulatora rynkowego - tak długo nie mogą inne firmy ustalać horrendalnych cen. Dlatego, że jest zawsze możliwość sięgnięcia po własny surowiec.

Na całym świecie produkuje się dużo węgla, natomiast sprzedaje się go niewiele. Jest tylko kilka krajów na świecie, które sprzedają węgiel. W tym Stany Zjednoczone, choć one większość węgla potrzebują dla siebie, sprzedają też węgiel Kolumbia i Australia.

Na świecie jest kilka istotnych przedsiębiorstw znających się na sprzedaży węgla i potrafiących go sprzedawać. Te przedsiębiorstwa są w fazie łączenia się. I to one będą rządzić rynkiem sprzedaży węgla. One wnikliwie obserwują to, co dzieje się w krajach, w których wydobywa się węgiel.

Kiedy owego regulatora - w postaci własnego węgla - nie ma, to te firmy doskonale wiedzą, że mogą narzucać całkiem inne, wyższe ceny.
Obecnie w Niemczech wydobywa się ok. 18 mln ton węgla rocznie, a importuje się go ok. 70 mln ton. Gdybyśmy nie mieli węgla u siebie, to zapłacilibyśmy za to wysoką cenę. Trzeba o tym pamiętać.

Przyznam, że nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogłaby funkcjonować gospodarka polska czy niemiecka bez posiadania własnego zaplecza surowcowego w postaci węgla.

W Polsce nie brak głosów, że niepotrzebny nam węgiel, bo można go kupić w Rosji czy na Ukrainie. Tyle że jak nie będziemy mieli swojego węgla, to zaproponują nam węgiel po wysokich cenach.
Dokładnie. Do tego dochodzi też kwestia niepewności dostaw.
Przy całym szacunku dla tych krajów, ale pamiętamy, jakie były niedawno problemy z dostawami gazu.

Tak samo, jak wykorzystywać można „broń gazową”, można by też wykorzystać „broń węglową”. Chęć zepchnięcia problemu i powoływanie się na możliwość zakupu węgla za granicą jest krótkowzroczne.

Jak ocenia Pan energetykę jądrową? Czy to zagrożenie, czy raczej uzupełnienie dla energetyki węglowej?
To uzupełnienie, bowiem energetyka jądrowa może funkcjonować obok energetyki węglowej. W przypadku całego świata nie ma najmniejszych szans, by energetyka atomowa zastąpiła węglową. To raczej może być uzupełnienie dla energetyki węglowej.

Tutaj decyzje należą do polityków. Decyzją rządu niemieckiego z 2002 roku było odejście od energetyki atomowej w Niemczech w 2023 roku. Nadal dyskusje trwają, energetyka atomowa to w Niemczech bardzo upolityczniony, drażliwy temat.

Jak ma być z rozwojem energetyki jądrowej w Polsce, trudno mi powiedzieć. Natomiast ważne jest tu określenie jasnych perspektyw. Fachowcy od energetyki atomowej, podobnie jak fachowcy od górnictwa, muszą wiedzieć, co dalej. W Niemczech wiedza odchodzi z obu tych branż - fachowcy odchodzą na emeryturę i nie ma ich kto zastąpić. Nie wiadomo bowiem, co dalej będzie z energetyką atomową.

Kiedy nie ma jasnej perspektywy, to brakuje fachowców. A sama wiedza książkowa nie wystarczy. Zarówno w przypadku energetyki atomowej, jak i węglowej potrzebne jest doświadczenie zdobyte w pracy.

Rozmawiał: Jerzy Dudała

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)