Węgrzy zamrozili kurs franka
Węgry zamroziły kurs franka szwajcarskiego. Chcą w ten sposób ulżyć tysiącom swoich kredytobiorców, którzy nie mają pieniędzy, by spłacać raty kredytów za mieszkanie.
15.06.2011 | aktual.: 16.06.2011 08:38
Kursy japońskiego jena, szwajcarskiego franka oraz euro od 1 lipca na Węgrzech zostaną częściowo zamrożone. To decyzja rządu Viktora Orbana, który wcześniej porozumiał się w tej kwestii z bankami. Co to oznacza dla kredytobiorcy znad Dunaju?
Dziś za jednego franka trzeba zapłacić ok. 220 forintów, ale chwilę przed wybuchem kryzysu gospodarczego w połowie 2008 roku było to tylko ok. 145 forintów. Oznacza to, że kurs podskoczył o około 50 proc. O tyle samo mniej więcej wzrosły też raty kredytów hipotecznych. Skąd taki skok? Bo w przeciwieństwie do Polski, Węgrzy zaciągali kredyty głównie ze stałą stopą procentową.
U nas standardowy kredyt opiera się na marży banku stałej przez cały okres spłacania rat i stawce LIBOR (przy kredytach we frankach). W okresie boomu kredytowego wynosiły one odpowiednio 1 proc. i ok. 2,5-3 proc. Tyle że LIBOR to stawka zmienna. W trakcie kryzysu spadła do niemal najniższych poziomów w historii i dziś wynosi ok. 0,15 proc. To uratowało Polaków przed drastycznym wzrostem rat kredytów.
Na Węgrzech takiej poduszki zabezpieczającej nie było, bo tam oprocentowanie przez całe standardowe 30 lat jest równe. Teoretycznie może obniżyć je zarząd banku, ale de facto nikt nie chcąc stracić dodatkowych pieniędzy się na to nie decydował – podobna historia dotyczyła klientów polskiego mBanku.
- Jeśli ktoś w Polsce miał przed kryzysem ratę o wysokości 1500 zł, to dziś płaci zapewne około 1800 zł. Na Węgrzech analogiczna rata urosła do 2500 zł – tłumaczy Paweł Majtkowski, analityk Expandera.
Rząd Viktora Orbana ma jednak pomysł, jak ratę obniżyć - zamraża wycenę forinta dla trzech najważniejszych dla kredytobiorców walut: euro, franka i jena.
- Po prostu zamiast wolnorynkowych ok. 220 forintów za franka, kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie będą przeliczane po kursie maksymalnie 180 forintów. Taki krok doprowadzi do natychmiastowego obniżenia rat kredytów o 15-20 procent - mówi Marcin Krasoń z Open Finance.
A co z pozostałym 40 forintami? Nie wyparują. Pieniądze zostaną policzone i na nie zaciągnięty zostanie nowy kredyt.
- Na początku oprocentowanie ma wynieść około 1,5 proc. Od 1 stycznia 2015 roku nowy kredyt trzeba będzie jednak zacząć spłacać i wtedy będzie to już stawka wolnorynkowa - objaśnia Paweł Majtkowski.
Dlaczego banki się na to zgodziły? Bo nie miały innego wyjścia. Na Węgrzech ponad 10 proc. kredytów walutowych nie jest spłacanych w terminie. Problem był na tyle poważny, że na początku zeszłego roku poprzednicy Viktora Orbana zdecydowali się zakazać odbierania zadłużonych mieszkań i wystawiania ich na licytacje. Po pierwsze zabezpiecza to kredytobiorców przed eksmisją i bezdomnością, po drugie chroni system bankowy. Jeśli na rynku pojawiłaby się nagle, zbyt duża ilość przecenionych nieruchomości mogłoby się skończyć kryzysem, podobnym do tego jak w USA, Hiszpanii czy Irlandii.
- Zamrożenie kursu franka da czas na odsapnięcie od kredytu. Być może pozwoli też na znalezienie lepszej, lepiej płatnej pracy. Nie będzie to rozwiązanie jednak wszystkich problemów - uważa Paweł Majtkowski.
Rząd Węgier liczy jednak na co innego. Jeśli kurs franka wciągu najbliższych lat powróci do dawnego poziomu, to raty spadną same.