Większa presja ze strony sprzedających
Otwarcie kontraktów uplasowało się w rejonie środowej ceny odniesienia. Wszystko to rozegrało się także w pobliżu znanej nam już zapory podażowej: 2799 – 2803 pkt, gdzie na wykresie w skali intradayowej przebiega dodatkowo median line.
31.12.2010 09:05
Otwarcie kontraktów uplasowało się w rejonie środowej ceny odniesienia. Wszystko to rozegrało się także w pobliżu znanej nam już zapory podażowej: 2799 – 2803 pkt, gdzie na wykresie w skali intradayowej przebiega dodatkowo median line.
Wydawało się, że skoro sesja za oceanem – przy naszej stosunkowo silnej końcówce – nie ułożyła się tak bardzo po myśli byków, początkowa faza czwartkowego handlu na kontraktach przebiegnie pod znakiem ruchu kontrującego. Pierwsze minuty sesji nie cechowały się jednak zbyt dużą zmiennością i tak naprawdę powieliliśmy styl jaki ostatnio dominował na GPW. Z chwilą otwarcia rynku kasowego sytuacja zaczęła się jednak zmieniać. Przede wszystkim w miarę upływu czasu wiodące parkiety europejskie stawały się coraz słabsze, a to z kolei siłą rzeczy musiało wpływać na decyzje naszych rodzimych inwestorów. Trzeba przyznać, że i tak w bardzo ograniczony sposób reagowaliśmy na tamtejsze wydarzenia (czyli coraz wyraźniejsze oznaki słabości).
Niemniej jednak kontrakty zaczęły sukcesywnie oddalać się od zapory cenowej: 2799 – 2803 pkt i jednocześnie przybliżać do poziomu cenowego: 2779 pkt (pierwsza intradayowa zapora popytowa). Ostatecznie kontrakty przetestowały wymieniony pułap cenowy, gdzie rzeczywiście doszło do uaktywnienia się popytu.
Końcówka sesji przebiegła jednak pod znakiem kontynuacji już wcześniej zarysowanej tendencji, co ostatecznie spowodowało, iż zamknięcie kontraktów uplasowało się na poziomie: 2775 pkt (spadek o 0.72%).
Z załączonego wykresu wynika, że w rejonie: 2799 – 2803 pkt ponownie doszło wczoraj do uaktywnienia się podaży. Warto również wspomnieć, że tym razem różnica pomiędzy ceną maksymalną i minimalną wyniosła aż 23 punkty. Na rynku pojawiła się zatem nieco większa zmienność, choć i tak przez dłuższy okres czasu poruszaliśmy się w niezwykle wąskim korytarzu cenowym.
Najistotniejszą kwestią pozostaje jednak to, że kupujący po raz kolejny nie potrafili zdobyć się na zainicjowanie ruchu, który wreszcie przedarłby się ponad zakres znanej nam już przeszkody cenowej Fibonacciego: 2799 – 2803 pkt.
Pewnego usprawiedliwienia dla ich bierności można z pewnością szukać na rozwiniętych rynkach akcyjnych. W Eurolandzie panowały bowiem wczoraj bardzo kiepskie nastroje, a to z kolei bezsprzecznie determinowało przebieg naszej sesji. W sumie, patrząc przez pryzmat rynków europejskich, i tak nie wypadliśmy najgorzej. Trudno zatem jeszcze obiektywnie oceniać poziom motywacji i determinacji strony podażowej.
Jaka będzie ta ostatnia sesja 2010 roku? Na pewno krótsza (z nawiązką nadrobimy to sobie jednak już 3 stycznia). Gdy przygotowuję opracowanie w niewielkim stopniu zwyżkują kontrakty na amerykańskie indeksy w z kursem EURUSD. Po raz kolejny jednak sesja za oceanem nie przebiegła po myśli kupujących, choć na indeksie S&P500 nie doszło jeszcze do wykrystalizowania się technicznego sygnału słabości (ważną rolę odgrywa tutaj eksponowany ostatnio przeze mnie przedział wsparcia: 1247 – 1252 pkt). Niemniej wydaje się, że przynajmniej w jakimś niewielkim stopniu to wczorajsze potknięcie byków może jednak oddziaływać dzisiaj na nastroje graczy europejskich (choć na razie ta sugestia nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości).
W kontekście kontraktów na WIG20 na pewno w dalszym ciągu zwracałbym uwagę na intradayową zaporę popytową: 2765 – 2767 pkt (nie została zaznaczona na załączonym wykresie). Jej przełamanie (abstrahując od kwestii wiarygodności uzyskiwanych obecnie sygnałów technicznych) mogłoby bowiem doprowadzić do konfrontacji w rejonie kluczowego wsparcia Fibonacciego: 2736 – 2740 pkt.
Sygnałem rozwiewającym wszelkie wątpliwości (co do nastawienia i kondycji strony popytowej) byłoby natomiast wybicie się kontraktów ponad zakres: 2799 – 2803 pkt. W tym kontekście obserwowałbym jednak także indeks WIG20 i często wymienianą ostatnio przeze mnie strefę oporu: 2784 – 2798 pkt. Dopiero bowiem jej sforsowanie (na co obecnie raczej się nie zanosi) w znaczący sposób podkreśliłoby przewagę popytu, stanowiąc jednocześnie zapowiedź kontynuacji ruchu wzrostowego.
Czytelnikom, którzy mają już inne priorytety niż śledzenie nudnego rynku chciałbym już w tym momencie życzyć niezwykle udanej zabawy sylwestrowej i samych sukcesów na polu prywatnym i zawodowym w 2011 roku.
Informuję, że mój pierwszy komentarz online niezmiennie ukaże się dzisiaj około godz. 9.30.
Opracowanie:
Paweł Danielewicz
Analityk Techniczny