Właściciele pubów: żyliśmy z palących piwoszy, teraz zbankrutujemy

Zakaz palenia od poniedziałku obowiązuje również w barach i pubach dla kibiców. Właściciele tych lokali przyznają, że wskutek nowych przepisów zbankrutują lub będą musieli rozszerzyć asortyment.

Właściciele pubów: żyliśmy z palących piwoszy, teraz zbankrutujemy

15.11.2010 | aktual.: 15.11.2010 13:07

- To tragiczny przepis, który zniszczy puby, takie jak mój. Popieram zakaz palenia na dworcach czy w szpitalach lub w restauracjach, do których chodzą całe rodziny z dziećmi. Ale do takiego lokalu jak mój, klienci przychodzą po to, żeby oglądać mecz, napić się piwa i zapalić fajkę. Moi klienci to kibice, najczęściej są to mężczyźni. Nie wyobrażam sobie, że podchodzę do któregoś z nich i proszę, by przestał palić. Mam tylko jedno pomieszczenie. Nawet jeśli wydzielę miejsce dla palących, to pomieszczenie dla niepalących będzie puste. To nie ma sensu. Poza tym nie stać mnie na przebudowę lokalu. Kibice przez ten zakaz będą oglądać mecze w domach, przestaną chodzić do pubów. Będę musiał rozszerzyć asortyment albo zamknąć interes. Ten zakaz nie powinien obejmować pubów dla kibiców – mówi Jacek Gryś, właściciel lokalu Bar&Kebab w Poznaniu, zatrudnia jednego pracownika.

Jak wyprosić klienta, z którego żyję?

Joanna Grzegorzewska, właścicielka baru w Gdańsku, zawiesiła już tabliczkę informującą o zakazie palenia. Jak mówi, nie wie jednak jak ma postępować z opornymi klientami, którzy nie będą chcieli przestać palić w jej lokalu.

- Mam już przepisową tabliczkę, ale prawdę mówiąc jestem pełna obaw. Jeśli ktoś zapali, to będę musiała poprosić go o wyjście z lokalu albo będę musiała klienta postraszyć strażą miejską. Przecież z tych klientów żyję i teraz będę musiała ich wypraszać... Na pewno to wpłynie na sprzedaż. Serwujemy alkohole, klienci pijąc piwo czy coś mocniejszego palą papierosy. Być może będę musiała zwolnić kelnerki lub zmienić profil lokalu – mówi Joanna Grzegorzewska, ma pub „Zachęta” na jednym z gdańskich osiedli.

Wielu barmanów twierdzi, że wskutek zakazu palenia małe rodzinne firmy upadną, a opróżnione lokale przejmą wielkie sieci handlowo-usługowe.

- Moim zdaniem w barach i pubach, których klientami są palący kibice, zakaz nie powinien obowiązywać. Popieram ten przepis, ale nie w takiej formie. Niektóre lokale żyją z palaczy. To jasne, że teraz spadnie sprzedaż. W konsekwencji takie lokale znikną lub zostaną przekształcone w restauracje czy pizzerie. Być może trzeba zaprotestować i poprosić o wyłącznie z zakazu niektóre lokale – dodaje Jarosław Fabrysiak, ma bar w Jeleniej Górze.

Strażnicy miejscy nie wiedzą kiedy karać

Zgodnie z nowymi przepisami za nieumieszczenie informacji o zakazie palenia tytoniu właścicielowi lub zarządzającemu lokal grozi kara do 2000 zł. Zaś osoba paląca w niedozwolonym miejscu może otrzymać mandat w wysokości 500 zł.

W niektórych placówkach, np. w zakładach pracy, hotelach czy na uczelniach, można tworzyć palarnie. Mają to być pomieszczenia wyodrębnione. Muszą być odpowiednio oznaczone, służące wyłącznie do palenia tytoniu, zaopatrzone w odpowiednią instalację, tak, aby dym tytoniowy nie przenikał do innych pomieszczeń.

Przepisy jednak nie precyzują wyraźnie, na jakim obszarze palić nie wolno. Nie zostało na przykład określone, jak daleko od przystanku bądź bawiącego się dziecka, można palić. Strażnicy miejscy już sygnalizują, że będą mieli kłopot z egzekwowaniem przepisów.

57% internautów: popieramy zakaz

Najczęściej jednak nowe przepisy podobają się Polakom. Z wyjątkiem niektórych właścicieli lokalów czy zakładów pracy, najczęściej popieramy nowe przepisy. W ankiecie, w której głosowało 2291 internautów, 57% popiera zakaz palenia w miejscach publicznych np. w lokalach gastronomicznych. A 43% nie popiera takiego zakazu.

Gdzie zakaz się przyjął?

Dodajmy też, że podobne przepisy obowiązują w innych państwach. Całkowity zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych wprowadzono dotychczas w kilkunastu krajach, m.in.: Irlandii, Norwegii, Włoszech, Szkocji, Szwecji, Słowenii, na Malcie i Litwie.

Według badań z 2009 roku w Polsce codziennie pali 9 milionów osób - 34 proc. mężczyzn (5,2 mln) i 21 proc. kobiet (3,5 mln). 44 proc. Polaków narażonych jest na bierne palenie we własnym domu, natomiast narażenie na dym tytoniowy w zakładzie pracy deklaruje 34 proc. dorosłych Polaków. Niepalący są najczęściej narażeni na dym tytoniowy w barach, pubach i klubach nocnych (88 proc.), restauracjach i kawiarniach - 51 proc. oraz w domu - 28 proc.

(toy)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (470)