Wojtunik: nigdy nie posądzałem Sienkiewicza o prowokację pod ambasadą (aktl.)

#
dochodzą dalsze wypowiedzi szefa CBA
#

21.05.2015 15:20

21.05. Warszawa (PAP) - Szef CBA Paweł Wojtunik oświadczył w czwartek, że nigdy nie posądzał byłego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza o zlecenie podpalenia budki pod Ambasadą Rosyjską. Jak mówił, z jego nagranej rozmowy z Elżbietą Bieńkowską wyciąga się niewłaściwe wnioski.

"Absurdalna jest jakakolwiek sugestia, jakobym oskarżał ministra spraw wewnętrznych, że dokonał prowokacji pod ambasadą rosyjską" - powiedział Wojtunik, który w czwartek przedstawiał w Senacie informacje na temat działalności CBA w 2014 roku.

"Możemy się różnić w pewnych poglądach z ministrem Sienkiewiczem na temat sposobu zarządzania różnymi instytucjami, ale to nie oznacza, że nie uważam ministra Sienkiewicza za osobę propaństwową, pryncypialną i nastawioną patriotycznie do swoich obowiązków" - mówił Wojtunik. Szef CBA odpowiadał na pytanie senatora Macieja Klimy o nagranie jego rozmowy z Elżbietą Bieńkowską, ujawnione przez tygodnik "Do Rzeczy".

Podkreślił, że jakiekolwiek sugerowanie, że Sienkiewicz podjął się działań niezgodnych z prawem jest nieuprawnione. "Ja niczego takiego nie powiedziałem" - zaznaczył.

Szef CBA wyjaśnił też, że ostatnio był za granicą, więc nie zdążył dobrze zapoznać się z ujawnionymi nagraniami z jego spotkania z minister Elżbietą Bieńkowską. Trudno mu więc ocenić, mówił, "na ile jest to wszystko oryginalne".

"Pamiętam niektóre tematy, które poruszaliśmy, one są podobne do tego, co jest opisane w tygodniku, jednak uważam, że doszło tutaj do pewnej manipulacji i nieporozumienia" - powiedział. Zdaniem Wojtunika z tego, co jest zarejestrowane "wyciąga się niewłaściwe wnioski".

Senatorowie dopytywali o tę sprawę. Jan Maria Jackowski (PiS) pytał Wojtunika, czy jego słowa oznaczają, że uważa on ten fragment nagrania "poddany jakiejś obróbce".

"Niektóre kwestie opisywane w artykule brzmią mi znajomo. Niektóre oprócz jednej" - odpowiadał Wojtunik. "Jeśli gdzieś pada z moich słów słowo +budka+, a rzecz dotyczy różnego podejścia do nadzoru, czy rozmowy, jak zarządzamy ludźmi, ja czy inne osoby, uważam za wysoce nielogiczne wyciagnięcie wniosku, który sugeruje, że ja stwierdziłem, iż minister Sienkiewicz wysłał jakichś policjantów czy ludzi z CBŚ, by podpalili budkę" - mówił szef CBA.

Zapewniał, że "takiego sformułowania nie było". "Jeżeli wymienialiśmy pewne spostrzeżenia, to na temat zarządzania pewnymi działaniami" - przekonywał. Według szefa CBA, z jego wiedzy wynika, że w rzeczywistości nawet przeanalizowanie całego nagrania musi prowadzić do wniosków, że "to wierutna bzdura i nadinterpretacja".

"To jest nadinterpretacja, z którą ciężko mi sie zgodzić i mogę wyrazić tylko swoje ubolewanie, że zostałem w tę sytuacje w ten sposób wmontowany, i że został w ten sposób w tę sytuację wmontowany, w sposób całkowicie bezpodstawny, pan minister Sienkiewicz" - powiedział Wojtunik.

"Jestem odpowiedzialnym szefem służby, nie chcę komentować czwartej władzy i odpowiedzialności mediów, ale ze zgrozą obserwowałem, przypadkowo włączywszy telewizję w hotelu za granicą, jak ten temat był opisywany przez media rosyjskie" - dodał szef CBA.

Jego zdaniem ustalenie, jak to się stało, że telewizja rosyjska tak szybko ten materiał przygotowała i puściła, "to bardziej zadanie dla naszych służb kontrwywiadowczych".

Na ten sam temat Wojtunik odpowiadał w Senacie na pytania dziennikarzy. "Proszę mnie rozliczać ze słów, które powiedziałem, a nie z tego, czego nie powiedziałem" - przekonywał. "Przecież wszyscy państwo wiecie, że minister Sienkiewicz nie kazał spalać tej budki, może poza mediami rosyjskimi" - dodał.

Szef CBA odpowiadał też na pytania o inny wątek ujawnionych nagrań - domniemane naciski ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego w sprawie przetargów w jego resorcie. "Nie było absolutnie żadnych nacisków ze strony marszałka Sikorskiego, w przeszłości kilka razy rozmawialiśmy na temat różnych przedsięwzięć, ale to były rozmowy, a nie żadne naciski, zresztą ja nie poddaję się żadnym naciskom" - przekonywał Wojtunik.

Poinformował, że w związku z ujawnieniem nagrań zamierza wystąpić do prokuratury o status osoby pokrzywdzonej w tej sprawie.

W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" opublikował fragmenty rozmowy, która miała zostać podsłuchana 5 czerwca 2014 roku w restauracji "Sowa i Przyjaciele". Według tygodnika podczas rozmowy ówczesnej wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem miała paść sugestia, że Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki przed rosyjską ambasadą. "Widzisz, ale facet nauczył ich (Sienkiewicz - PAP), że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką... wiesz z takiego..." - brzmi fragment wypowiedzi przypisanej Wojtunikowi przez "Do Rzeczy".

"Stanowczo oświadczam, że sugerowanie, jakoby szef CBA Paweł Wojtunik powiedział, że policja na zlecenie ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza miała podpalić budkę przy ambasadzie, jest niedorzecznością, nadużyciem, nieprawdziwym twierdzeniem i sprawia wrażenie celowej manipulacji. Nieprzypadkowy jest też według mnie termin ukazania się tego artykułu. Odczytuję go jako próbę uwikłania CBA w bieżące wydarzenia polityczne. Stanowczo oświadczam, że Paweł Wojtunik nigdy nie twierdził, by ktokolwiek, a tym bardziej urzędujący minister, wydawał polecenia celowego podpalenia budki" - komentował publikację rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.

Sam Sienkiewicz w poniedziałek w Radiu ZET określił tę informację jako "bzdurę i absurd". To "kolejna historia z taśmami nie wiadomo skąd wziętymi, których głównym oskarżeniem jest to, że niemal wręcz własnoręcznie spaliłem budkę pod ambasadą rosyjską. Szkoda, że nie ma infografiki, jak tam osobiście z hubką i krzesiwem idę, no ale to już jest taki poziom absurdu, że wolałabym tego nie komentować. Niedługo się dowiem, że czarną wołgą porywam dzieci, albo wywołałem wojnę rosyjsko-ukraińską. Jest pewien poziom absurdu, w którym można brać udział, i taki, w którym nie, ja wolałbym w tym absurdzie nie brać udziału" - zastrzegł Sienkiewicz.

"Ja nie mam nic więcej do powiedzenia, oprócz tego, że to jest bzdura i absurd, i mam nadzieję, że to się okaże jakimś kompletnym nieporozumieniem. Aż mi się nie chce wierzyć, że szef służby opowiada takie androny" - dodał.

Chodzi o incydent, do którego doszło podczas zorganizowanego w Warszawie przez środowiska narodowe 11 listopada 2013 r. Marszu Niepodległości. Podpalona została wówczas budka wartownicza przy ambasadzie rosyjskiej, śmietnikowa altana i m.in. instalacja "Tęcza" na pl. Zbawiciela. Zatrzymano ponad 70 osób. Po 11 listopada za absolutnie skandaliczne wydarzenia pod ambasadą rosyjską przeprosił prezydent Bronisław Komorowski, a głębokie ubolewanie w związku z incydentami wyraziło MSZ. Śledztwo ws. spalenia budki zostało ostatecznie umorzone z powodu niewykrycia sprawców.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)