Wybory z niemieckim podtekstem. Konsekwencje politycznego sporu mogą zaboleć bardziej nas, niż ich
Niemiecki kapitał w Polsce to zło? Takie można odnieść wrażenie, słuchając niektórych polityków w czasie trwającej kampanii wyborczej w Polsce. Tymczasem nasze gospodarki są silnie powiązane. Do tego stopnia, że każdy wzrost PKB Niemiec ciągnie za sobą PKB w Polsce.
08.07.2020 | aktual.: 08.07.2020 15:13
W Polsce działa sporo niemieckich firm i trudno uciec od produktów zza Odry. Tymczasem w kampanijnej grze wszystko, co niemieckie, jest przez niektórych polityków z automatu krytykowane. W rzeczywistości nasze rynki są ze sobą ściśle powiązane i szkoda byłoby tę współpracę psuć.
Prawda jest taka, że polska gospodarka bez współpracy z Niemcami byłaby na o wiele niższym poziomie. Ale współpraca – jak na razie – układa się wręcz wyśmienicie. Analitycy PKO BP podkreślają, że przez ostatnie 5 lat (2014-2019) rósł zarówno eksport, jak i import.
W 2019 roku osiągnęliśmy wymianę handlową na poziomie 127,7 miliardów euro – prawie 571 miliardów złotych licząc po aktualnym kursie. Odpowiada to wypłatom programu 500+ przez ponad 14 lat (zakładając, że kosztuje on nas rocznie ok. 40 miliardów złotych). Nasza wymiana handlowa ciągle rośnie – przez dekadę poszła w górę o prawie 85 procent.
Niemcy od lat pozostają największym partnerem handlowym Polski zarówno pod względem eksportu, jak i importu (z udziałem 27,6 proc. w eksporcie i 26,8 proc. w imporcie). Ponadgraniczne interesy działają w obie strony, bo (jak przypomina PKO BP) Polska zajmuje już piątą pozycję na liście strategicznych partnerów handlowych Berlina. Wyprzedzają nas tylko Chiny, Stany Zjednoczone, Francja i Holandia. Dosłownie kilka tygodni temu przegoniliśmy Włochy.
Zobacz także
- Efektem szybko rozwijającej się współpracy jest dynamiczny rozwój obu krajów. Dzięki współpracy z niemieckimi firmami polskie przedsiębiorstwa mogły włączyć się w globalne łańcuchy dostaw. Uczestnictwo w globalnym handlu było z kolei jednym z czynników, który umożliwił w ostatnich trzech dekadach wzrost polskiego PKB per capita z 29 proc. do 70 proc. unijnej średniej - twierdzi dr inż. Roman Gurbiel z Klubu Jagiellońskiego, jeden z autorów raportu "Nowa współzależność" (dotyczącego współpracy między Polską i Niemcami).
Przy okazji publikacji tego raportu zabrała głos również minister Jadwiga Emilewicz. "W interesie Polski i Niemiec jest przeniesienie współpracy gospodarczej na bardziej zaawansowany poziom" - mówiła.
Warto też pamiętać o tym, że Niemcy sporo w Polsce inwestują. W 2018 roku włożyli w naszą gospodarkę prawie 35 miliardów euro. Polskie firmy również wychodzą poza Odrę i coraz śmielej sobie tak poczynają. W tym samym czasie zainwestowały w Niemczech 1,4 miliarda euro. Relatywnie niewiele, ale te wartości bardzo szybko rosną.
Niemcy nie narzekają na Polaków-pracowników
Co roku do pracy (stałej i sezonowej) w Niemczech wyjeżdża około miliona Polaków. To potężna grupa, stanowiąca dla niemieckiej gospodarki olbrzymią wartość. Dzięki nim niemieckie przedsiębiorstwa się rozwijają, a Polacy przywożą do ojczyzny niemieckie euro i tu je wydają.
Zobacz także
Jeżeli chodzi o preferowany cel wyjazdu zarobkowego, numerem jeden jest branża budowlana. Równie popularne jest rolnictwo i sadownictwo oraz logistyka. Opieka nad dziećmi i osobami starszymi, gastronomia, hotelarstwo oraz służba zdrowia interesują zwykle łącznie do 18 proc. badanych – wynika z publikacji Work Service.
Zarobi Niemiec, zarobi Polak
O skali wzajemnego powiązania polskiej i niemieckiej gospodarki świadczą ostatnie szacunki analityków Citi. W skrócie: wyliczyli oni, że dodatkowe 2 proc. wzrostu PKB w Niemczech automatycznie przekłada się na 1 proc. wzrostu polskiego PKB. Rośnie u nich, rośnie u nas.
Obecność niemieckich firm w Polsce, jak i polskich w Niemczech, nie jest więc niczym wyjątkowym. Dotyczy to również usług sektora publicznego. Ostatnim głośnym przykładem jest Arriva, jeden z przewoźników obsługujących transport publiczny w Warszawie.
Po ostatnich wypadkach w Warszawie podniosły się głosy, że Warszawa stawia na zagraniczny kapitał, zamiast dać zarobić polskim firmom. Nie wchodząc w dyskusję o tym, czy wypadków udałoby się wówczas uniknąć, prawda jest taka, że tę usługę świadczy w stolicy nie tylko Arriva. Jest za to jedynym podmiotem o rodowodzie zagranicznym. Na podobnych zasadach po stolicy jeżdżą chociażby autobusy PKS Grodzisk Mazowiecki. W przeszłości trasy obsługiwała też spółka Michalczewski.
Zarząd Transportu Miejskiego wybrał przewoźników w przetargu. Dzięki temu nie musi samodzielnie kupować autobusów i zatrudniać kierowców, co odciąża miejski budżet. Kupienie usługi jest po prostu tańsze i prostsze, niż zakup i serwis autobusów. Inną kwestią jest oczywiście nadzór nad zewnętrznymi firmami. Ale to dotyczy w tym samym stopniu zarówno polskich, jak i zagranicznych.