Wychodzili z pracy, w bramie czekał alkomat

Do nietypowego sprawdzania trzeźwości doszło w kieleckiej Premie. Do przymusowego badania alkomatem doszło w poniedziałek, poddać musiał się mu każdy wychodzący z firmy pracownik

Wychodzili z pracy, w bramie czekał alkomat
Źródło zdjęć: © PAP/Piotr Rybarczyk

13.02.2013 | aktual.: 13.02.2013 16:37

- Gdy kończyliśmy pracę, na bramie czekała ochrona z alkomatem i zaczęła sprawdzać trzeźwość pracowników. Większość załogi nie zgodziła się na to, bo okazało się, że nie ma on atestu. Wezwano policję – powiedział na łamach „Gazety Wyborczej” Sławomir Barwiński, wiceszef zakładowej "Solidarności". - Prezes stwierdził, że o spożywanie alkoholu podejrzewa wszystkich. Policjanci wezwali posiłki i zaczęli badać całą obecną załogę, około 100 osób. Trwało to dwie godziny, w tym czasie nie można było wyjść z zakładu. Przecież to było ograniczenie wolności.

Grzegorz Wysocki, prezes CPP "Prema" twierdzi, że miał uzasadnione powody do przeprowadzenia takiego testu. - To prawo pracodawcy, tym bardziej że tydzień temu miałem dwa przypadki nietrzeźwych pracowników – powiedział w „GW” Grzegorz Wysocki.

Jak informuje Grzegorz Dudek, rzecznik świętokrzyskiej policji, przebadano 96 osób, w tym wzywającego policję przedstawiciela władz firmy. Wszyscy okazali się trzeźwi.

Związki zawodowe są jednak oburzone całą sprawą. Waldemar Bartosz, szef "S" w regionie tłumaczy, że badanie alkomantem stanowi kolejną represję zarządu spółki wymierzoną w pracowników. - Zapowiedziano już zwolnienie szefa zakładowej "Solidarności" oraz ukarano negocjatorów pakietu socjalnego.Zapowiedziano już zwolnienie szefa zakładowej "Solidarności" oraz ukarano negocjatorów pakietu socjalnego - powiedział w "GW" Waldemar Bartosz.

Ministerstwo Skarbu zapowiedziało wyjaśnienie poniedziałkowego zdarzenia w zakładach CPP "Prema".

JK, WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (82)