Wygrana opozycji oznacza zmiany dla zatrudnionych w sklepach. Politycy okroją im zakaz handlu
Dwie z trzech formacji opozycyjnych, które wkrótce mają współtworzyć rząd, obiecywały zmiany w zakresie zakazu handlu. Trzecia Droga zapowiedziała zmniejszenie liczby niedziel niehandlowych. Koalicja Obywatelska natomiast ogłosiła, że zlikwiduje to rozwiązanie. Jednak nie wiadomo, czy nie zablokuje ich Lewica.
16.10.2023 19:59
Jest coraz bliżej do ziszczenia się scenariusza, w którym to partie opozycyjne przejmują władzę i stworzą koalicyjny rząd. Dane wskazane przez Państwową Komisję Wyborczą na godz. 18.30 wskazują, że topnieje poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości, natomiast rosną słupki trzech kolejnych formacji: Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy.
Zakaz handlu do zmiany?
Zmiana władzy w Polsce może nieść za sobą warunki zmiany dla pracowników handlu, choć nie musi. Zacznijmy jednak od początku.
W trakcie kampanii wyborczej Szymon Hołownia zapowiedział, że Trzecia Droga będzie za poluzowaniem przepisów ograniczających handel. – Zniesiemy absurdalny zakaz handlu w niedzielę. Wprowadzimy dwie niedziele handlowe w miesiącu. To nasza gwarancja. Nie może być tak, że dziś 4 tys. małych sklepów jest zamknięte przez ten zakaz – stwierdził lider Polski 2050.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak podkreślił przy tym, że firmy handlowe muszą szanować zatrudnione przez siebie osoby. Jak? Polityk stwierdził, że praca w ostatni dzień tygodnia powinna być m.in. dodatkowo płatna. Oddane mają być też dodatkowe dni wolne za pracę w niedzielę. Potrzebna jest też lepsza weryfikacja, czy prawa pracowników są szanowane, dlatego Trzecia Droga chce dofinansować Polską Inspekcję Pracy, by miała ona realne narzędzia do sprawdzenia, jak traktowani są pracujący w handlu.
Kilka dni później głos w sprawie zakazu handlu zabrała też Koalicja Obywatelska. I okazał się on znacznie mocniejszy.
Chcemy przywrócenia wszystkich niedziel handlowych. Pracownikom będzie przysługiwać dwukrotność wynagrodzenia za dzień pracy w weekend w stosunku do stawki w dniu roboczym oraz dwa wolne weekendy w miesiącu – ogłosił Andrzej Domański, główny ekonomista Instytutu Obywatelskiego i kandydat KO do Sejmu.
Zakaz handlu. Lewica może stanąć okoniem
Choć obie formacje mówią nieco innym językiem, to jednak chodzi im o to samo: o poluzowanie zasad zakazu handlu. Jednak w poczet potencjalnego rządu opozycji wejdzie jeszcze jedno ugrupowanie: Nowa Lewica. A w jej przypadku nie ma pewności, czy będzie chciała poprzeć postulat dotyczący handlu.
Lewica swoją kampanię wyborczą zbudowała na temacie praw pracowniczych. W jej programie jednak znalazł się postulat skrócenia czasu pracy do 35 godzin w tygodniu.
Doprowadzimy – i to jest nasze zobowiązanie – do skrócenia czasu pracy w Polsce, stopniowo, krok po kroku, bezpiecznie dla gospodarki, ale dla wszystkich. Doprowadzimy do tego, że pod koniec kolejnej kadencji tydzień pracy w Polsce wynosił 35 godzin. Doprowadzimy do tego przy utrzymaniu płac – zapowiadał Adrian Zandberg w sierpniu.
Trudno zatem byłoby to pogodzić z wydłużeniem pracy pracowników handlu także o niedzielę, nawet jeżeli praca w ostatni dzień tygodnia miałaby być lepiej płatna.
Handlowi związkowcy są oburzeni
Na razie jednak głos zabrali handlowi związkowcy. Alfred Bujara z NSZZ "Solidarność" w trakcie debaty gospodarczej w programie "Money.pl" podkreślał, że pomysłem KO i Trzeciej Drogi oburzyli się pracownicy handlu.
Praca w handlu to jest bardzo ciężka praca. Panu Tuskowi już dziękujemy, panu Hołowni też. Za pana Tuska pracownicy handlu pracowali za 3,50 zł, za 4,50 zł na umowach cywilnoprawnych – wskazał Alfred Bujara.
"S" jeszcze przed wyborami rozdała zatrudnionym w handlu ulotki, w których podkreślała, że choć nie mówi "na kogo masz głosować", to jednak od głosu pracowników zależy m.in. to, czy niedziele pozostaną wolne od handlu, czy też wróci "hiper-wyzysk" – podał portal wiadomoscihandlowe.pl.
– Tłumaczymy tym ludziom, pracownikom handlu, że od nich będzie bardzo dużo zależało i 15 października te niedziele mogą zostać zabrane. Nie wskazujemy na kogo zagłosować, ale prosimy o to, żeby pójść do wyborów – wytłumaczył przewodniczący "S" w programie "Money.pl".