Za pierwszy dzień choroby nie zapłacą? Podziękujmy symulantom!
Z danych ZUS wynika, że co dziesiąty chory symuluje
17.04.2012 | aktual.: 18.04.2012 08:21
Kontrolerzy nie dają rady
Firmy nie są w stanie ograniczyć znacząco tego procederu. ZUS nie ma narzędzi, by kontrolować w wystarczającym stopniu ubezpieczonych i lekarzy. W przypadku tych ostatnich nawet przyłapanie na nieuprawnionym wysyłaniu pacjenta „na chorobowe” często nie pociąga za sobą widocznych skutków. Cofnięcie upoważnienia do wystawiania zwolnień dotyczy zaledwie kilkunastu osób w skali roku.
Dlatego przedstawiciele firm postulują, by spróbować ustawowo, odgórnie, ograniczyć ilość niesłusznych zwolnień. Ich zdaniem, dobrze przysłużyłby się tej sprawie przepis o bezpłatnym pierwszym dniu zwolnienia.
- Taki przepis istniał już kiedyś, w 2003 roku – przypomina ekspert Monika Zakrzewska z Departamentu Dialogu Społecznego i Stosunków Pracy PKPP Lewiatan. – Nie zdał jednak wtedy egzaminu i po roku odstąpiono od niego. Bezpłatny pierwszy dzień zwolnienia dotyczył wówczas tylko zwolnień trwających nie dłużej niż 6 dni. Skutek był taki, że masowo wzrosła ilość zwolnień dłuższych, np. 7-dniowych.
Tym razem miałoby być inaczej. Pierwszy dzień zwolnienia miałby być bezpłatny bez względu na długość jego trwania.
Postulowane zmiany wywołały wątpliwości ze strony pracowników. Zastrzeżenia dotyczyły m.in. interpretacji niejednoznacznych spraw. – Załóżmy, że dostaję pięć dni zwolnienia. Następnie nie wracam do pracy, tylko lekarz przedłuża mi je na kolejne pięć. Czy to będzie liczone jako jedno, czy dwa zwolnienia? Czy w związku z tym nie zapłacą mi tylko za jeden, czy za dwa dni? Spytałem dwóch prawników i każdy udzielił mi innej odpowiedzi – zwierza się internauta.
- W takim wypadku na pewno bezpłatny byłby tylko jeden dzień – uważa Monika Zakrzewska. – Nie zapominajmy przy tym, że problem jest w fazie dyskusji. Do jego realizacji jeszcze daleka droga. Gdyby miał rzeczywiście wejść w życie, wszystkie wątpliwe sprawy zostałyby uściślone. Nie pozostawiłoby to miejsca na dowolność w interpretacji. Eksperci zaznaczają, że przepis o pierwszym bezpłatnym dniu zwolnienia z całą pewnością nie dotyczyłby kobiet w ciąży.
Zwolnienie dobre na wszystko
Pracownicy w dyskusjach przypominali też, że przebywający na zwolnieniu i tak już traci, otrzymując za okres choroby jedynie 80 proc. uposażenia. Inna wątpliwość dotyczyła teoretycznej sytuacji, w której pracownik dostałby w ciągu miesiąca np. pięć jednodniowych zwolnień. Czy oznaczałoby to, że nie otrzyma zapłaty za pięć dni?
W takim przypadku – tak właśnie by się stało. Zachodzi tylko pytanie, jak często z podobnymi przypadkami pracownik spotyka się w praktyce?
Eksperci podkreślają: Propozycja zmian dotyczących płacenia za czas przebywania „na chorobowym” nie wiąże się z próbą wprowadzenia jakichś form szykany czy kary. Jej celem jest ukrócenie procederu nadużywania zwolnień.
Pracownikom, którzy mają wątpliwości, można przypomnieć, że do fikcyjnych zwolnień dopłacają uczciwi. I to sporo. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, w pierwszym półroczu 2011 na wypłaty w związku z absencją chorobową firmy przeznaczyły 2,5 mld, a Fundusz Ubezpieczeń Społecznych dalsze 3,5 mld zł. Trzy lata wcześniej były to sumy w granicach 2,25 i 2,26 mld zł.
Stres też robi swoje
Problem jest monitorowany od lat. Jego obserwacja wykazuje, że ilość zwolnień w latach kryzysu gwałtownie rośnie.
Oto przykład. Z danych ZUS wynika, że w sierpniu 2008, w okresie dobrym dla gospodarki, przebywaliśmy na zwolnieniach 8,3 mln dni. W 2011, w tym samym miesiącu, już ponad 10 mln dni. „Dziennik Gazeta Prawna” podaje przykład firmy, w której przed planowanymi redukcjami zachorowało w tym samym okresie 250 pracowników. Eksperci przyznają też zarazem, że wzrost ilości zwolnień w trudnych dla gospodarki czasach nie musi wiązać się jedynie z symulowaniem. - Socjologowie wskazują na silniejszy stres, związany z zagrożeniem utraty pracy. Wraz z nim, jak wiadomo, maleje nasza odporność. Więcej pracujemy, bardziej się przejmujemy, stąd łatwiej zapadamy na zdrowiu. Dlatego należy unikać jednoznacznego wiązania wzrostu ilości zwolnień z ich nadużywaniem – mówi Monika Zakrzewska.
TK/MA