Za trzy lata lotnisko zacznie na siebie zarabiać
Osiem regularnych rejsów międzynarodowych (za tydzień rusza Edynburg) i jedno krajowe - do Bydgoszczy. Do tego czartery - dwa całoroczne i cztery letnie. To bilans Międzynarodowego Portu Lotniczego im. Reymonta po trzech latach funkcjonowania. Czy mogło być lepiej?
Osiem regularnych rejsów międzynarodowych (za tydzień rusza Edynburg) i jedno krajowe - do Bydgoszczy. Do tego czartery - dwa całoroczne i cztery letnie. To bilans Międzynarodowego Portu Lotniczego im. Reymonta po trzech latach funkcjonowania. Czy mogło być lepiej?
_ Zawsze może być lepiej, więcej połączeń to więcej pasażerów, co z kolei przekłada się na wymierne zyski _- podsumowuje Wojciech Łaszkiewicz, wiceprezes łódzkiego lotniska. _ Choć przed trzema laty ocenialiśmy własne możliwości bardzo ostrożnie. Dlatego uważam, że nie były to zmarnowane lata ani pieniądze, które w port zainwestowano. _
Łódzkie lotnisko już po roku funkcjonowania zasłużyło sobie na miano najszybciej rozwijającego się portu regionalnego w Polsce. To zasługa pasażerów, którzy zdecydowali się z Łodzi latać i irlandzkiego Ryanaira, który nie bał się zaryzykować i uruchomił rejsy do Londynu. Teraz przewoźnik ma sześć regularnych połączeń, ostatnio uruchomił pierwsze z Łodzi poza Wyspy Brytyjskie - do Sztokholmu. Premiera była udana, ze Szwecji przyleciał komplet pasażerów, odleciało ponad stu.
_ Ryanair ma u nas prawie monopol, ale to dlatego, że jest dużym konkurentem dla innych tanich linii _- tłumaczy wiceprezes Łaszkiewicz. _ Centralwings próbował stanąć z nim do walki, ale swoje loty do Dublina szybko zlikwidował. Miał za drogie bilety i fatalne godziny lotów. Inni tani przewoźnicy też się tego boją, więc nie ryzykują. _
Zdaniem Łaszkiewicza Łódź była ostatnim portem w kraju, który załapał się na lotniczy boom. Stąd też szybko rosnąca liczba pasażerów i nowe połączenia. Teraz przyrost nie będzie tak okazały, branżę dotknął kryzys, a kłopoty ma nawet taki potentat jak stołeczne Okęcie. Ostatnio zlikwidował m.in. loty do Brukseli. Łódź także traciła w ciągu tych trzech lat. Chodzi o połączenia do Mediolanu (Volare), Rzymu i Paryża (Centralwings), Berlina (Jet Air) i Warszawy (LOT). Trzy pierwsze zlikwidowali przewoźnicy, Berlin - lotnisko, bo samoloty latały puste. Brak lotów do Warszawy to duży minus, ale z LOT-em trudno negocjować.
_ Narodowy przewoźnik chyba boi się konkurencji, nie możemy go przekonać, by latał z Łodzi _- mówi Łaszkiewicz.
Nie udało się sprowadzić flagowego przewoźnika: KLM, Air France. Ale jest połączenie z portem przesiadkowym - Wiedniem. Latają tam małe samoloty, ale Jet Air zapowiada, że jeśli chętnych będzie więcej, to i maszyny będą większe.
Powoli rozwija się rynek letnich czarterów. To była nasza pięta achillesowa, ale biura podróży już przekonały się do Łodzi, na rok przyszły rozszerzą ofertę o Grecję i Bułgarię. Hitem okazały się rejsy do Izraela, inne lotniska patrzą na Łódź z zazdrością i chętnie by mu podebrały te czartery. I co bardzo istotne - lotnisko w Łodzi zagra w Euro 2012. Zapadła decyzja, że w czasie mistrzostw to Łódź będzie przyjmować czartery z kibicami, przylatującymi na mecze do Poznania i stolicy.
Ten rok port Reymonta zamknie plusem, jeśli chodzi o liczbę obsłużonych pasażerów: 400 tys. To dużo i wciąż mało, dlatego gmina Łódź, właściciel portu, musi do niego dokładać. Rocznie utrzymanie lotniska kosztuje 22 mln zł, z budżetu miasta idzie 9 mln zl. Pozostałą kwotę port zarabia: na obsłudze pasażerów, parkingach, reklamach w terminalu, wynajmie sklepów i kawiarni. Nie brakuje jednak głosów, że miasta nie stać na takie wydatki, ale czy na pewno?
_ Łodzi nie stać, by nie mieć lotniska. Dostępność komunikacyjna miasta to jeden z warunków, jakie stawiają inwestorzy _ - mówi Łaszkiewicz. _ Najlepszym przykładem jest Dell - szef firmy nie wstydzi się latać tanią linią, dla niego ważne, że ląduje w Łodzi. _
Zdaniem Marka Michalika, wiceprezydenta Łodzi, każda złotówka wydana na port zwraca się podwójnie. Goście odwiedzający Łódź napędzają koniunkturę w hotelach, sklepach i restauracjach. A miasto nie będzie dopłacać do lotniska wiecznie. Jeśli koniunktura nagle się nie załamie, to za trzy lata lotnisko Reymonta zacznie samo na siebie zarabiać.
Monika Pawlak
POLSKA Dziennik Łódzki