Zakończyło się pierwsze posiedzenie sejmowej podkomisji ds. SKOK (aktl.)
#
dochodzą kolejne wypowiedzi z posiedzenia podkomisji
#
24.03. Warszawa (PAP) - Zwiększenie bezpieczeństwa osób, które są depozytariuszami SKOK, a także wyjaśnienie powodów złej kondycji tych instytucji - to cel sejmowej podkomisji nadzwyczajnej, która we wtorek po ponad czterech godzinach zakończyła pierwsze posiedzenie.
Przewodniczący podkomisji Marcin Święcicki (PO) przypomniał, że na 52 działające kasy w przypadku 40 toczą się postępowania naprawcze, a w przypadku dwóch konieczne było ogłoszenie upadłości. Wskazał, że w związku z koniecznością ogłoszenia tych upadłości Bankowy Fundusz Gwarancyjny musiał wypłacić ponad 3 mld zł, by "ratować depozyty ludzi, którzy zawierzyli tym SKOK".
"Mamy taką sytuację, w której toczy się ponad 2,2 tys. postępowań prokuratorskich w sprawach SKOK. Sytuacja jest niezwykle niepokojąca i wymaga wyjaśnienia, jak do tego doszło" - podkreślił Święcicki.
Andrzej Romanek z klubu Zjednoczona Prawica apelował do przewodniczącego, by ważył słowa i "nie podgrzewał atmosfery". Wtórował mu Jerzy Żyżyński (PiS), który stwierdził, że może się to skończyć wywołaniem paniki wśród klientów kas, co mogłoby skutkować masowym wycofywaniem depozytów zdefiniowanych w SKOK.
W posiedzeniu komisji wzięła udział Małgorzata Żymierska, która była zarządcą komisarycznym w SKOK Wspólnota - jednej z kas, która musiała ogłosić upadłość. "Wchodząc do kasy byłam przekonana, że wchodzę do typowego banku quasi spółdzielczego, który ma takie same problemy, jak większość banków" - powiedziała. "Przyznam się, że po wejściu do kasy byłam zdumiona jej charakterem (), stwierdziłam, że jestem zarządcą wydmuszki" - podkreśliła.
Dodała, że cała działalność operacyjna tej kasy została "wyprowadzona do zewnętrznych firm". "Ze SKOK Wspólnota szerokim strumieniem wypływały pieniądze, które wkładali do SKOK deponenci" - mówiła Żymierska. Po przeanalizowaniu ryzyk i umów zawartych z tymi firmami stwierdziła, że głównym powodem kiepskiej kondycji instytucji są zawarte umowy na usługi outsourcingowe, a wszelkie próby negocjacji i zmian w tych umowach skończyły się niepowodzeniem. W efekcie musiała zgłosić się do Komisji Nadzoru Finansowego, by ogłosiła upadłość tej kasy.
- "Na dzień mojego wyjścia członków spółdzielni było 109 tysięcy, a pieniędzy zdeponowanych przez tych obywateli było 995 mln zł. Nie wyobrażałam sobie, że w spółdzielni, która ma sumę bilansową 1 mld zł, można zrobić taki outsourcing i całą działalność wyprowadzić poza istotę spółdzielni" - mówiła Żymierska.
Dodała, że firmy zewnętrzne zajmowały się czynnościami wskazanymi w ustawie o SKOK, jako "istotne dla wykonywania funkcji przez SKOK". Wskazała, że jednej z takich firm SKOK Wspólnota sprzedała za 79 mln zł dział sprzedaży. W efekcie firma ta zajmowała się udzielaniem kredytów, które były bardzo drogie z punktu widzenia osób je zaciągających. Za przykład podała 75-latkę, która pożyczając z kasy 1200 zł de facto zaciągała kredyt na 4000 tys. zł, a różnica stanowiła koszty związane m.in. z różnego rodzaju ubezpieczeniami, w tym od utraty pracy.
Prezes Krajowej SKOK Rafał Matusiak apelował, by nie straszyć Polaków katastrofalnym stanem kas, bo, jak mówił "nie mamy do czynienia z tzw. aferą SKOK, ale z aferą SKOK Wołomin, w której kluczową rolę odegrały osoby związane z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi".
"Na podstawie dokumentów wyciekających do mediów podgrzewa się niepokój i emocje w społeczeństwie. Jeżeli ten proces nadal będzie trwał, to może to przynieść bardzo negatywne skutki dla całego systemu finansowego i chciałbym abyśmy mieli tego świadomość" - ocenił.
Wskazywał, że w latach 1995-2000 w Polsce upadło sześć banków komercyjnych, a w latach poprzednich ponad 130 banków spółdzielczych. "Nie przypominam sobie, aby ktoś w tamtym czasie rozkręcał taki spektakl medialny związany z tymi wydarzeniami" - stwierdził.
Matusiak odniósł się też do sytuacji jaka miała miejsce w SKOK Wspólnota. Wskazał m.in., że nie było konieczności by ogłaszać jej upadłość. Podkreślał, że kasa ta zaczynała generować dodatni wynik finansowy oraz, że inna z kas występowała z wnioskiem o połączenie ze SKOK Wspólnota. "Wydaje mi się, że wspólny wysiłkiem, połączoną pracą razem z KNF i BFG można było przeprowadzić operację, której efektem nie musiało być wypłacanie gwarancji przez BFG" - mówił.
"Jeśli chodzi o outsourcing, to jest on normalną praktyką rynkową. Wiele firm korzysta z tego rodzaju rozwiązań" - dodał. Zaznaczył, że jeśli chodzi o kwestie decyzji o przyznaniu kredytu danej osobie, ostateczną decyzję podejmuje nie analityk firmy outsourcingowej, ale pracownik kasy.
Z kolei przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak przytoczył dane liczbowe z raportu przygotowanego pod koniec września 2012 r., czyli nim KNF objął nadzór nad kasami. "W przypadku 31 kas na 55 działających stwierdzono występowanie strat, w tym w stosunku do 14 biegli wskazali na zagrożenie kontynuacji działalności. Oznacza to, że kasy praktycznie rzecz biorąc były niewypłacalne, fundusze były ujemne" - podkreślił. Dodał, że sytuacja sześciu kolejnych kas została przez biegłych oceniona jako bardzo trudna.
Szef KNF przedstawił też pokrótce historię SKOK Wspólnota. Wskazał, że mimo wpompowania znacznych środków w kasę (ponad 200 mln zł) oraz wprowadzenia programu naprawczego jej kondycja jeszcze się pogorszyła. Ponadto połączyła się z inną kasą, która również była w złej sytuacji finansowej, a Kasa Krajowa - nadzorująca wówczas ten sektor - nie dość, że nie sprzeciwiała się, to zasiliła kasę kolejnymi 30 mln zł. Jakubiak podkreślił, że w 2012 r. SKOK Wspólnota wydzieliła ze swoich struktur zorganizowaną część działalności, którą wyceniono na niemal 80 mln zł.
"To jest ta kwota, która przeszła przez wynik i dała to, o czy mówił prezes Matusiak, czyli że kasa wychodziła na prostą. To było zdarzenie jednorazowe, a wydzielenie oznaczało to, o czym mówiła pani komisarz - utratę zdolności do kontrolowania działalności operacyjnej" - wskazywał szef nadzoru finansowego.
"To wszystko się działo przed objęciem kas nadzorem KNF" - dodał.
Odnosząc się do sytuacji związanej ze SKOK Wspólnota podkreślał, że Kasa Krajowa jeszcze w sierpniu 2014 r. podtrzymywała stanowisko, że prezes tej kasy spełniał wszelkie wymagania, aby nią kierować.
Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (SKOK) stały się jednym z głównych tematów politycznego sporu. PO wskazuje na patologie w kasach, wykazane w raportach Komisji Nadzoru Finansowego. PiS uważa, że temat jest instrumentalnie wykorzystywany w kampanii wyborczej. To m.in. efekt publikacji prasowych na ten temat. W ubiegłym tygodniu najpierw "Wprost", a potem "Gazeta Wyborcza" napisały, że senator PiS i "twórca SKOK-ów Grzegorz Bierecki wyprowadził kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której dziś jest właścicielem i prezesem".
Powołanie podkomisji ds. SKOK, to pokłosie środowego, prawie dziewięciogodzinnego zamkniętego posiedzenia sejmowej komisji finansów. Komisja wysłuchała informacji m.in. KNF, ABW i prokuratury na temat sytuacji w SKOK. Szefowa komisji finansów Krystyna Skowrońska (PO) nie chciała - ze względu na utajniony charakter spotkania - zdradzać żadnych szczegółów dotyczących jego przebiegu; powiedziała tylko, że pojawiły się głosy mówiące o potrzebie powołania specjalnej podkomisji, która zajmie się tematem SKOK.
Kolejne posiedzenie podkomisji wstępnie zaplanowano na najbliższy wtorek na godz. 12.