Zamach w Berlinie. Właściciel ciężarówki nie wyklucza pozwania Niemców

- Chcemy uniknąć drogi sądowej, ale być może nie będziemy mieli wyjścia - mówi Wirtualnej Polsce Ariel Żurawski, właściciel ciężarówki, która została wykorzystana do zamachu terrorystycznego w Berlinie. 10 tys. euro, które proponują Niemcy, to dla niego za mało.

Zamach w Berlinie. Właściciel ciężarówki nie wyklucza pozwania Niemców
Źródło zdjęć: © PAP | BRITTA PEDERSEN
Patryk Skrzat

30.10.2017 | aktual.: 30.10.2017 13:34

Minęło już blisko 10 miesięcy od zamachu w Berlinie. Tunezyjczyk Anis Amri porwał wówczas ciężarówkę polskiej firmy i wjechał nią w tłum. W zamachu zginął m.in. polski kierowca. Ariel Żurawski, właściciel ciężarówki - prywatnie kuzyn ofiary - do tej pory nie otrzymał odszkodowania.

Od Niemców otrzymał co prawda propozycję odszkodowania w wysokości 10 tys. euro, ale to tylko część strat jakie poniósł. - Szczegółami zajmuje się mój prawnik, ale mówiąc w skrócie, gdybyśmy przyjęli te pieniądze, najprawdopodobniej zablokowaliśmy sobie drogę do odzyskania większej kwoty - wyjaśnia Wirtualnej Polsce Żurawski. - Przyjmiemy je, jeśli dostaniemy zapewnienie, że to nie koniec naszych możliwości walki o pełne odszkodowanie - dodaje.

Firma Ariela Żurawskiego poniosła straty, bo zniszczone w zamachu auto nie zarabiało. Przez 4 miesiące przetrzymywały je niemieckie służby, a ostatecznie i tak zostało zutylizowane. Mężczyzna twierdzi, że stracił nawet 100 tys. euro i nie wyklucza wejścia na drogę sądową przeciwko Niemcom. - Chcemy tego uniknąć, ale do tej pory słyszeliśmy, że nic więcej nam się nie należy. W Niemczech tworzy się jednak nowy rząd, liczymy jeszcze, że uda nam się porozumieć - przekonuje.

Na wsparcie polskiego rządu Żurawski nie liczy. - Nie za bardzo może w tej sprawie pomóc. To nie jest sprawa polityczna, więc trudno, żeby w jakikolwiek sposób zajmował się moją firmą - podkreśla.

Po zmachu było najgorzej

Choć firma Ariela Żurawskiego wciąż nie otrzymała odszkodowania, utrzymała się na rynku. W lutym wydawało się, że może mieć z tym problem. Długo nie mogła bowiem dostarczyć towaru, który przewoziło porwane auto. Niemieccy śledczy przetrzymywali je razem z naczepą i jej zawartością, a nad właścicielem przedsiębiorstwa wisiało widmo kar za niewywiązanie się z umowy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (548)