Zaskakujące opłaty w Polsce. Państwo nie żąda pieniędzy tylko od niemowlaków i nieboszczyków

Po niedawnej wpadce Prawa i Sprawiedliwości, które w programie wyborczym obiecało likwidację dawno nieobowiązującej opłaty za wydanie dowodu osobistego, okazało się, że politycy mogliby nam jednak całkiem sporo zaoferować. W katalogu urzędowych taks jest na przykład opłata pobierana od osoby, która chce udowodnić, że jeszcze żyje.

Zaskakujące opłaty w Polsce. Państwo nie żąda pieniędzy tylko od niemowlaków i nieboszczyków
Źródło zdjęć: © East News | Mateusz Grochocki

07.10.2019 | aktual.: 07.10.2019 12:29

Są i inne opłaty, które wiele osób mogą zdziwić. Pary, które planują zawrzeć związek małżeński wiedzą, że muszą przygotować się na wydatki. Wiadomo, suknia, garnitur, obrączki, wesele. Ale do tego rachunku trzeba doliczyć jeszcze 84 złote, które zainkasuje urząd za sporządzenie aktu małżeństwa. I to niezależnie od tego, czy ślub zawieramy w Urzędzie Stanu Cywilnego, czy w kościele (tzw. konkordatowy). Zapłacić trzeba. Na szczęście zaświadczenie stwierdzające brak okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa wystawiane jest za darmo.

Darmowe jest również wystawienie aktu urodzenia lub zgonu (choć wydanie odpisów jest już płatne). Urzędy z zasady nie pobierają pieniędzy od niemowląt i nieboszczyków. Ale jeśli ktoś dopiero szykuje się do opuszczenia tego świata, podlega opłatom. Niewielkim, bo niewielkim, ale 22 złote trzeba wydać. Tyle kosztuje sporządzenie protokołu zawierającego ostatnią wolę spadkodawcy.

Niewiele więcej może wziąć za to notariusz. Maksymalna stawka za tę czynność wynosi bowiem jedynie 50 złotych. Co ciekawe, jeśli spadkodawca się rozmyśli, to musi zapłacić również za odwołanie testamentu u notariusza. Ale jest to prostsza czynność, więc i słabiej wyceniona – jedynie 30 złotych.

Wydanie dowodu może i jest darmowe, ale jeśli komuś nie podoba się swoje imię lub nazwisko, musi zapłacić 37 złotych. W tym przypadku opłaca się zmienić jednocześnie i imię i nazwisko – wtedy również płacimy 37 złotych. W hurcie jest po prostu taniej.

Miłośnicy klimatów militarnych też zapłacą

W dobie armii zawodowej większość młodych mężczyzn zapomniała już o istnieniu czegoś takiego jak książeczka wojskowa. Ci nieco starsi trzymają ją na dnie szuflady, nie paląc się do pokazywania znajomym swojego zdjęcia z młodości. Warto jednak pamiętać, że zawsze możemy zamówić sobie duplikat książeczki wojskowej. Cena nie jest wygórowana – jedyne 28 złotych.

A jeśli na dnie szuflady mamy nie tylko książeczkę wojskową, ale i VIS-a po dziadku, to po pozbawieniu go cech użytkowych będziemy musieli zapłacić 82 złote za prawo jego posiadania. Pozbawienie cech użytkowych to po prostu zepsucie broni w taki sposób, by nie dało się z niej strzelać – na przykład przewiercenie lufy. Pozwolenie na działającą broń jest droższe, bo musimy za nie zapłacić 242 złote. No chyba, że rejestrujemy broń "na firmę", wtedy opłata rośnie do 1193 zł.

A jeśli mamy wiatrówkę? Wtedy wystarczą 82 złote. Tę opłatę trzeba uiścić za rejestrację broni pneumatycznej miotającej pociski z siłą przekraczającą 17 J (dżuli).

Patriota płaci więcej

Przykro to pisać, ale jeśli chodzi o kwestie czysto finansowe, to bardziej opłaca się przestać być Polakiem lub Polką, niż zdobyć polskie obywatelstwo. Zagadką jest fakt, dla którego decyzja o nabyciu obywatelstwa polskiego wiąże się z wydatkiem aż 219 zł, podczas gdy decyzja stwierdzająca posiadanie lub utratę obywatelstwa polskiego kosztuje jedynie 58 złotych. To w sumie przykre.

Mimo wszystko lepiej zostać obywatelem niż rezydentem – czyli obcokrajowcem przebywającym na polskiej ziemi. Taki status kosztuje aż 640 złotych, jednak w wielu przypadkach opłata nie jest pobierana – szczególnie jeśli mamy do czynienia z repatriantami.

Jedną z tańszych czynności urzędowych jest poświadczenie własnoręcznego podpisu. Kosztuje jedynie 9 zł. Trzeba pamiętać, że co do zasady, takie poświadczenie wystawia notariusz, jednak w miejscowościach, gdzie nie ma kancelarii notarialnej, może to zrobić wójt lub burmistrz. I jest zdecydowanie tańszy od notariusza, który za tę czynność może sobie policzyć od 20 do 300 złotych w zależności od kategorii dokumentu.

Ale notariusze mają za to pewne bardzo ważne prawo, ba – przywilej. Mogą wystawić osobie, która tego zażąda, poświadczenie pozostawania przy życiu. Jeśli ktoś chce udowodnić, że żyje i dzięki temu pobierać emeryturę, rentę albo inne świadczenie, musi zapłacić jedynie 5 złotych. Inne niesprecyzowane cele wymagają wydania na takie zaświadczenie 30 złotych.

Opłat wymagają także zezwolenia na otwarcie różnych rodzajów działalności. Co ciekawe, władze mniej ufają bankierom niż osobom zajmującym się pracą z materiałami radioaktywnymi. Zagraniczny bank musi zapłacić 12 750 złotych za zezwolenie na otwarcie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej swojego oddziału lub 6713 zł za przedstawicielstwo.

A promesa dla firm zajmujących się przechowywaniem materiałów jądrowych, źródeł i odpadów promieniotwórczych oraz wypalonego paliwa jądrowego, łącznie z ich transportem na własny użytek kosztuje jedynie 209 złotych. To i tak więcej niż zezwolenie na uprawę maku lub konopi włóknistych (30 zł) lub skup tych roślin (125 złotych).

Aha, pamiętajcie, że jeśli zechcecie założyć ogród botaniczny, zoo albo ośrodek rehabilitacji zwierząt, państwo upomni się o opłatę w wysokości 76 złotych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (54)