Zbliżają się wakacje. Ale czy umiemy odpoczywać?
76 proc. badanych przez Instytut Gallupa uznało lato za najbardziej stresującą porę roku
Socjolodzy odkryli, że jedna czwarta Włochów tylko udaje, że spędza urlop poza miejscem zamieszkania. Zawiadamiają znajomych o dacie wyjazdu i powrotu, po czym... nie wychodzą z domu. Dlaczego okradają się z upragnionych wakacji? A cóż powiedzieć o ludziach, którzy nawet na Malediwach nie rozstają się z laptopem i komórką. Albo o menedżerach, którzy wczasy spędzają w firmie... Czym może się to skończyć, najlepiej wyjaśnia amerykańska pisarka Jan Karon. Ci, którzy nie potrafią znaleźć czasu na odpoczynek, prędzej czy później zmuszeni są znaleźć czas na chorobę – ostrzega. Szacuje się, że 50-60 proc. absencji chorobowych wiąże się z przemęczeniem i stresem w firmie. W UE wydatki poniesione z powodu zwolnień lekarskich pracowników oraz ich leczenia wynoszą 20 mld euro rocznie, zaś w USA – 150 mld dolarów. Jak temu przeciwdziałać?
Wycofanie i regeneracja
Każdy z nas musi znaleźć równowagę między obciążeniami a własnymi zasobami energii. Ludzki organizm podlega podstawowemu rytmowi: aktywność – wyłączenie, mobilizacja – regeneracja. Oznaką zdrowia jest umiejętność wyłączenia i regeneracji zawsze, kiedy warunki i okoliczności na to pozwalają. Niestety, po dłuższym okresie wzmożonej eksploatacji następuje – jak to określa psycholog Wojciech Eichelberger – zacięcie przełącznika trybów. Wtedy człowiek upodabnia się do samochodu, którego silnik przez cały czas pracował na wysokich obrotach i nie jest już w stanie zwolnić.
Problem ten dotyczy szczególnie kadry zarządzającej niższego i średniego szczebla. Im wyższa pozycja w hierarchii firmy, tym większa świadomość zagrożeń, jakie niesie hiperaktywność. Badania wskazują, że z reguły liderzy biznesu mogą więcej. Mają oni naturalne lub wypracowane sposoby gospodarowania własną energią, które pozwalają im zmierzyć się nawet z najpoważniejszymi wyzwaniami. Ich dodatkowym atutem jest umiejętność delegowania obowiązków.
Wszystko sam
Na przeciwległym biegunie znajdują się zazwyczaj młodzi, niedoświadczeni przedstawiciele kadry zarządzającej. Nierzadko mają oni fałszywe przeświadczenie, że bez nich wszystko się zawali. Dlatego podczas urlopu odbierają wszystkie telefony i służbowe e-maile.
Nieumiejętność oderwania się od spraw zawodowych paradoksalnie świadczy o braku kompetencji przywódczych. Jedna z agencji konsultingowych w Stanach Zjednoczonych otrzymała zlecenie wyselekcjonowania ludzi na wysokie stanowiska, co najmniej na poziomie CEO (prezesów). Nad ranem grupa menedżerów została porwana ze swoich domów i wywieziona w niedostępne góry. Mogli się oni tylko raz dziennie kontaktować z rodzinami, zabroniono im natomiast dzwonienia do własnych firm. Z dala od cywilizacji „aresztanci” przechodzili formę szkolenia, które wyglądało dość sensownie, ale było tylko pretekstem do wyłonienia najlepszych kandydatów. A za takich uznano tych menedżerów, których przedsiębiorstwa działały bez zgrzytów pomimo ich nieobecności.
Choroba kesonowa
„Wyhamowanie” nie może jednak nastąpić nagle. Osoba wiecznie zajęta, ruchliwa nie powinna radykalnie zmieniać swoich przyzwyczajeń. Wypoczynek bierny nie leży w jej naturze. Najlepiej, jeśli podczas urlopu taki człowiek nadal pozostaje czynny, byleby wybrał inną formę aktywności niż w firmie.
Przypomina o tym niemiecki psycholog Gunter F. Gross. Wprowadził on do obiegu zapożyczone ze świata nurków pojęcie: choroba kesonowa. Zapadają na nią ci, którzy zbyt gwałtownie wynurzają się z pełnej zaangażowania codzienności zawodowej na powierzchnię wakacyjnego lenistwa. „Kesonowcy” skarżą się na bóle głowy, bezsenność, nadciśnienie, nerwice.
Jaki z tego wniosek? Wypoczywajmy, ale z głową, wsłuchując się w to, co podpowiada nam nasze zmęczone pracą ciało.
Mirosław Sikorski