Zgnilec amerykański atakuje pszczoły. Będą duże straty
W czterech gminach w woj. wielkopolskim wyznaczono obszar ochronny po tym, jak w jednej pasiece wykryto pierwsze w tym roku ognisko zgnilca. Choroba może się błyskawicznie rozprzestrzenić i zniszczyć nawet całą hodowlę. Pszczelarze już liczą straty.
08.05.2018 | aktual.: 09.05.2018 12:05
Zgnilec amerykański nie jest groźny dla człowieka. Dziesiątkuje jednak zwierzęta, więc chorobę zwalcza się z urzędu - zajmuje się tym powiatowy lekarz weterynarii.
- W przypadku wykrycia choćby jednego ogniska choroby wyznacza się obszar zapowietrzony, z którego nie wolno wywozić pszczół - mówi Waldemar Kudła, prezes Polskiego Związku Pszczelarskiego. - Wszystkie pasieki na takim obszarze przechodzą później drobiazgowe kontrole. Sprzęt musi zostać zdezynfekowany, a pszczoły z zarażonych rodzin wybite. Czasami zniszczyć trzeba nawet kilkadziesiąt uli - dodaje.
Zgnilec amerykański to choroba bakteryjna, która atakuje larwy pszczół. Zakażona larwa umiera po kilku dniach i gnije, wydzielając przy tym zapach kleju stolarskiego. To właśnie po tym pszczelarze często rozpoznają chorobę. Pszczoły próbują usuwać martwą larwę, przez co przenoszą zarazki na cały ul, a często na inne pasieki.
Trzeba wybijać
- Nie wolno nam używać antybiotyków do leczenia pszczół, dlatego właściwie jedynym ratunkiem jest wybicie zarażonych owadów, spalenie ramek i dokładna dezynfekcja sprzętu - mówi Waldemar Kudła. - Straty bywają w takich sytuacjach bardzo dotkliwe. Pszczela rodzina kosztuje od 350 do 500 złotych, do tego kilkaset złotych ul, no i oczywiście brak zysku ze sprzedaży miodu - wylicza.
W trudnej sytuacji są też pszczelarze z tzw. pasiekami wędrownymi, którzy w sezonie jeżdżą ze swoimi pszczołami w poszukiwaniu kwitnących roślin. W przypadku blokady sanitarnej nie wyprodukują miodu. - Nie każda pasieka jest położona w bezpośrednim sąsiedztwie pola czy sadu - wyjaśnia Waldemar Kudła. - Wielu polskich pszczelarzy musi wyjeżdżać, nieraz do sąsiedniej gminy. Jeśli znajdą się w obszarze ochronnym, z którego nie wolno wywozić pszczół, to w zasadzie mają martwy sezon.
Co z cenami miodu?
Na razie w Polsce wykryto tylko jedno ognisko zgnilca. Powiatowy Lekarz Weterynarii wyznaczył obszar zapowietrzony na terenie gmin: Mikstat, Grabów nad Prosną, Doruchów i Ostrzeszów. Jak mówią pszczelarze, co roku takich ognisk choroby występuje w Polsce przynajmniej kilka.
Pomimo strat, jakich spodziewają się wielkopolscy pszczelarze, zwykły konsument miodu raczej różnicy nie odczuje. - Na ceny to z pewnością nie wpłynie - mówi Waldemar Kudła. - Polskiego, dobrego miodu i tak jest w sklepach mało. Większość importujemy - kwituje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl