Złodzieje twarzy i pieniędzy© Getty Images

Złodzieje twarzy i pieniędzy

Marcin Łukasik

Zgubiłeś portfel? Pal sześć gotówkę. Jeśli twój dowód wpadnie w ręce niewłaściwych ludzi, możesz stać się dumnym właścicielem jednego lub kilku kredytów. Ofiarą wyłudzaczy pożyczek na cudzą tożsamość padł ostatnio prezydent Otwocka, Jarosław Margielski. Wobec oszustów nikt nie może czuć się pewnie, nawet ważny urzędnik.

Pierwsza myśl, jaka przyszła do głowy Jarosławowi Margielskiemu, to "chyba pomyłka". Później okazało się, że przedsądowe wezwanie do spłaty kredytu krótkoterminowego, którego nigdy nie zaciągał, to tylko początek problemów.

- Z racji tego, że pełnię urząd publiczny, musiałem w oświadczeniu umieścić pożyczki, których nie zaciągnąłem, a które zostały wzięte na moje nazwisko – mówi money.pl prezydent Otwocka. Dziś już wie, że padł ofiarą wyłudzenia pożyczki.

Przestępcy wzięli na nazwisko Margielskiego trzy kredyty na łączną kwotę 40 tys. zł. Pieniądze zostały pobrane z dwóch banków i dwóch parabanków, których oddziały miały znajdować się poza województwem mazowieckim.

REKORD WYŁUDZEŃ

W pandemii rzadziej wychodzimy z domu i rzadziej gubimy dokumenty. Ale według naszych informacji oszuści zaczęli wyciągać z segregatorów stare dowody, paszporty i prawa jazdy, które zaginęły przed dekadą.

Z danych Związku Banków Polskich wynika, że w II kwartale tego roku zablokowano aż 1680 prób wyłudzeń kredytów na łączną kwotę 63 milionów złotych. To najwyższa liczba od pięciu lat. Odnotowano cztery próby przekraczających kwotę 1 miliona zł, z czego ta największa dotyczyła 2,4 mln zł. Średnia kwota wyłudzenia wynosi natomiast aż 25,4 tys. zł.

W tym czasie Polacy zastrzegli 32 tys. zagubionych lub skradzionych dokumentów tożsamości. To najniższy przyrost II od sześciu lat. Statystycznie do bazy trafiało 353 szt. dziennie. Obecnie w bazie międzybankowego systemu "Dokumenty zastrzeżone" jest ponad 1,9 miliona takich dokumentów.

- Nie jest sztuką wziąć kredyt, nawet w kwocie dużo powyżej zdolności kredytowej. Cały wic polega na tym, żeby środków nie trzeba było zwracać lub chociaż utrudnić i opóźnić egzekucję. W Polsce kredyty wyłudza się niezmiernie łatwo. Chociaż w bankach wzrastają nakłady na bezpieczeństwo, to przestępcy nie śpią. Jednym z głównych problemów jest profesjonalizacja działań sprawców i zmieniające się schematy wyłudzeń. To jest ciągły wyścig z przestępcami – mówi money.pl prywatny detektyw zajmujący się przestępstwami gospodarczymi, Michał Rybak.

WEWNĘTRZNA ROBOTA

Pan M. mieszka w Holandii. "Pracuje" w Polsce. Jego praca to wyłudzanie kredytów. Mówi, że samemu ciężko cokolwiek wyłudzić.

Ale wystarczy ułożyć się z pracownikiem banku lub instytucji finansowej. A już najlepiej z kierownikiem lub dyrektorem oddziału.

To pracownicy banku znają najlepiej jego wewnętrzne procedury. Potrafią przeprowadzić całą operację tak, aby wyglądała jak normalny kredyt. Na początku pożyczają niższą kwotę, spłacają ją przez pół roku, a potem dobierają większą i już nie spłacają.

- Do interesu wchodzą wszyscy: kierownicy, dyrektorzy. Osobiście poznałem dwóch. Znam przypadki pracowników specjalnie zatrudnianych po to, żeby przeprowadzić operację wyłudzenia kredytu. Znam sprawę, w której aż pięć osób pracowało w bankach. Dyrektor, jego syn i pracownicy - mówi M.

Dlaczego to robią? Zdaniem M. to proste: Choć sporo ryzykują (zawsze coś może pójść nie tak, np. ktoś znajdzie podrobione zaświadczenie o zarobkach), to mają z tego procederu bardzo dużo pieniędzy. Ile? Od 5 do 20 proc. wartości kredytu - a mowa o pożyczkach od 50 do nawet 500 tysięcy złotych.

STARE METODY: NA SŁUPA, NA FIRMĘ, NA GĘBĘ

Na czym polega wyłudzanie kredytu? Według art. 297 §1 kodeksu karnego, jest to podrobienie lub przerobienie dokumentów tak, aby móc osiągnąć korzyści materialne. W praktyce za tą definicją kryje się kilka metod. Najpopularniejsza to kradzież tożsamości, np. poprzez kserokopię dowodu, aby następnie zawrzeć przez internet umowę na pożyczkę. Eksperci przypominają, że czasem nawet nie jest potrzebny dokument. Wystarczą powszechnie dostępne dane, np. PESEL właściciela firmy z rejestru przedsiębiorców.

- Zdarzają się też przypadki podawania się za przedstawicieli dużych podmiotów gospodarczych. Na podstawie sfałszowanych dokumentów przestępcy starali się o finansowanie. Kolejny sposób to udanie się osobiście do banku ze skradzionym lub sfałszowanym dokumentem tożsamości. Zdarza się, że bank nie wyłapuje fałszu, dokumenty wydają się wiarygodne, a osoba uzyskuje kredyt na cudze dane – tłumaczy Bartosz Weremczuk, który latami badał przypadki wyłudzeń w bankach, a dziś prowadzi prywatną firmę detektywistyczną.

Jest oczywiście metoda na "słupa". Chodzi o podstawienie osoby, która ze sfałszowanymi dokumentami finansowanymi uzyskuje kredyt i przekazuje go przestępcom, samemu dostając w zamian niewielki procent z tej akcji. Często słupem jest osoba bezdomna czy bezrobotna, czyli taka, która nie ma żadnych środków i pobranego kredytu nie spłaci.

- Przestępcy przekonują taką osobę, że nie będzie odpowiadała za swoje zobowiązania, ale oczywiście jest inaczej. Jeśli nie dojdzie do spłacenia kredytu, to wtedy taka osoba idzie po prostu siedzieć - wskazuje Weremczuk.

Często też w całym procederze pojawia się kilka osób, które można nazwać "słupami". Jeden "słup" odbiera pieniądze, inny przygotowuje "słupa" do akcji (np. zapewnia mu dokumenty czy odpowiednie ubranie), inny jest pośrednikiem pomiędzy słupem, a zleceniodawcą, a na końcu jest jeszcze rzeczywisty beneficjent, czyli osoba, do której trafiają pieniądze z przestępczego procederu.

Łańcuch słupów ma po pierwsze utrudnić policji dotarcie właśnie do tego końcowego beneficjenta. Po drugie – umożliwia pobranie znacznie większych kwot niż przy wypełnianiu umów przez internet. Po trzecie - użycie słupa umożliwia wypłacenie środków gotówką. Nie brakuje śmiałków, którzy chcą wzbogacić się na takim procederze.

- Wyłudzenia produktów kredytowych i pożyczek to domena nie tylko zorganizowanych grup przestępczych, ale i pojedynczych osób, które w większości przypadków nie poprzestają na jednorazowym strzale. Skuszone łatwym zarobkiem i chwilowym brakiem konsekwencji kilkukrotnie próbują szczęścia. Nie ulega jednak wątpliwości, że to grupy przestępcze, działając w sposób zorganizowany i na wielką skalę, są najgroźniejszym przeciwnikiem – komentuje Michał Rybak.

- Jak w tym gronie traktować jednego z najbogatszych Polaków, który kilka lat temu wziął kilkadziesiąt milionów zł kredytu z domniemanym zamiarem braku spłaty? Oficjalnie nie ma żadnego majątku. W rzeczywistości wygodnie żyje za granicą. Tropiłem go, z powodzeniem, na zlecenie jednego z banków, poszukując jego ukrytego majątku - dodaje.

NOWE METODY: NA CEiDG, NA POLICJANTA

Przestępcy robią się jednak coraz bardziej pomysłowi i bezczelni. Ofiarą bardzo wyrafinowanego przestępstwa padł pan Robert z Rzepina. Mężczyzna jest emerytowanym celnikiem, a więc przepisy traktował zawsze z należytą powagą. Inną wartością, którą sobie cenił, był spokój. Ten jednak został zakłócony, gdy dowiedział się, że ktoś na jego dane… założył sklep internetowy z elektroniką.

- Przez przypadek otworzyłem korespondencję, która była w mojej skrzynce. Dowiedziałem się, że na mój adres została założona jakaś firma, o której nic nie wiem, i jest jakiś Marcin F., którego nie znam - tłumaczył mężczyzna w rozmowie z reporterką "Interwencji".

Szybko okazało się, że konto firmy, założone przy pomocy profilu zaufanego w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, jest fikcyjne, a rzekomy sklep internetowy to nic innego, jak firma-krzak. Problem w tym, że kilkuset klientów już zdążyło się naciąć i zamówić towar, który nigdy do nich nie trafił. Do pana Roberta zaczęli się zgłaszać niezadowoleni klienci.

- Bałem się, że zgłosi się osoba poszkodowana i będzie chciała na własną rękę wymierzać sprawiedliwość – wskazuje mężczyzna.

Pan Robert zgłosił sprawę na policji i w prokuraturze. Żadna ze służb nie podjęła czynności , tłumacząc to brakiem podstaw (śledczy uznali, że osoba, która wykorzystała dane pana Roberta, najwyraźniej dopiero szykuje się do popełnienia przestępstwa, a za to kodeks karny nie przewiduje kar – przyp. red.). Wszystko nabrało tempa, gdy zaczęli zgłaszać się poszkodowani, a także po zawiadomieniu od resortu, który nadzoruje CEiDG.

Niedawno w Magazynie WP opisaliśmy historię pary emerytów, która została wciągnięta przez oszustów kredytowych w fikcyjną akcję policji przeciw… oszustom kredytowym. Starsi państwo zaciągnęli kredyty w bankach i instytucjach finansowych na ponad 230 tysięcy złotych.

CZYTAJ WIĘCEJ: >>> "Na policjanta"

OSZUSTW JEST WIĘCEJ, NIŻ SUGERUJĄ DANE

Jednak poszkodowani to nie tylko osoby, na których dane wzięto kredyty lub które zostały wciągnięte do tego procederu jako "słupy". To także instytucje finansowe: banki, firmy leasingowe czy faktoringowe. Jakie są konsekwencje dla poszkodowanych? Dla instytucji to oczywiście utrata środków czy rysa na wizerunku. Klient banku może pomyśleć, że skoro tak łatwo jest wyłudzić z danej organizacji pieniądze, to skąd ma mieć pewność, że jego środki są bezpieczne? Zaś osoby, które, chcąc nie chcąc, zostały zaangażowane w te procedery, mogą być zmuszone do spłaty pożyczek, chyba, że uda im się udowodnić swoją niewinność, a wtedy sąd zadecyduje o wstrzymaniu egzekucji.

O prawdziwym igraniu z losem można także mówić w przypadku osób, które świadomie łamią prawo. Zgodnie z polskimi przepisami, za wyłudzenie kredytu grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Jeśli wyłudzenie zostanie potraktowane jako przestępstwo polegające na doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem, to kara wynosi od 6 miesięcy do 8 lat.

- Banki w wielu obszarach zwyczajnie nie widzą nadużyć, w innych zdają się nadużywać pojęcia wyłudzenia oraz liczby udaremnień. Policja odnotowuje jedynie przestępstwa zgłoszone lub wykryte. Realne liczby dotyczące wyłudzeń produktów kredytowych i pożyczek w Polsce są dużo wyższe niż oficjalnie wskazywane. Największym problemem są ograniczone zasoby instytucji i prędkość pracy organów ścigania. Dlatego tak dużym wyzwaniem jest prewencja po stronie instytucji finansowych oraz wewnętrzne postępowania wyjaśniające – podsumowuje detektyw Michał Rybak.

- Banki każdego dnia monitorują ruch w sieci, ściśle współpracują z policją i prokuraturą, aby jak najbardziej ograniczyć zakres dzialań świata przestępczego przeciw naszym klientom. Wiele robimy w zakresie edukacji, aby podnosić stan cyberbezpieczeństwa. Ważna jest też świadomość i odpowiedzialność naszych klientów - czasami nieświadomie ułatwiają przestępcom zadanie. Dlatego tak ważna jest edukacja, prewencja i odpowiedzialność wszystkich stron umowy bankowej. Na szczęście zakres przestępstw przeciw naszym klientom jest niewielki, ale do każdej takiej sprawy podchodzimy bardzo poważnie, aby możliwie minimalizować straty klientów. Co do zasady pieniądze w bankach były, są i będą bezpieczne - zapewnia dr Przemyslaw Barbrich, dyrektor w Związku Banków Polskich.

ZGUBIONA KOPALNIA DANYCH OSOBOWYCH

W jaki sposób dane Jarosława Margielskiego trafiły w ręce oszustów? Prezydent Otwocka przypuszcza, że może mieć to związek z pewnym zagubionym laptopem, w którym były dane o doktorantach warszawskiej SGGW.

Margielski wskazuje też, że w sprawa może być dziełem kilku osób, a nie jednego oszusta. Do tego, jak twierdzi, wyłudzenie kredytu akurat na jego dane może mieć charakter polityczny. Prezydent Otwocka mówi, że nie wszystkim podobają się jego pomysły czy inwestycje. Te wszystkie wątki bada teraz prokuratura.

- Nie wierzę w zbiegi okoliczności, które dotyczą polityki lokalnej. Z uwagi na prowadzoną przeze mnie działalność nie brakuje mi "przyjaciół" - podkreśla Margielski. - Taki proceder, którego wobec mnie się dopuszczono, oznacza złożenie wyjaśnień, zaangażowanie mecenasów. Potem sprawy w sądach. To jest kłopotliwe - puentuje.

Jego przykład – niezależnie, czy motywy sprawców były wyłącznie finansowe, czy również polityczne - dowodzi, że nikt nie jest bezpieczny wobec złodziei tożsamości. Ani zwykły obywatel, ani ważny urzędnik państwowy.

Eksperci, niczym mantrę, powtarzają sposoby, które mogą uchronić na przez utratą tożsamości i zaciągnięciem przez przestępców kredytów na nasze dane. Pierwsza, oczywista sprawa - musimy chronić i zabezpieczać dokumenty. Nie należy podawać, tam, gdzie nie jest to konieczne, swoich danych. W momencie, gdy poweźmiemy chociaż cień podejrzenia, że ktoś przywłaszczył sobie nasze dokumenty, warto je od razu zastrzec. Nie zaszkodzi od czasu do czasu zajrzeć do Biura Informacji Kredytowej. Jeśli zauważymy tam informacje o pożyczce, której nie pobieraliśmy, warto działać od razu. Nasza jedyna szansa to być szybszym od przestępców.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)