Złoto dla zuchwałych
Głównym zadaniem banków centralnych jest dbanie o
stabilność emitowanego pieniądza, operacje nastawione na zysk schodzą w tym wypadku na
drugi plan. W konsekwencji rzadko któremu państwu udaje się zarobić na
spekulacji złotem. Nam się udało. I to ile!
11.02.2012 | aktual.: 15.02.2012 10:54
Na początku lat 80. nasze państwo było zmuszone do sprzedaży rezerw w złocie, bo trzeba było ratować osuwającą się w przepaść polską gospodarkę. Na szczęście złoto w tym czasie osiągnęło najwyższe ceny w historii. Dopiero tuż przed kryzysem z 2008 roku kurs kruszcu znów dobił do poziomu sprzed 25 lat.
Gdy w 1998 roku NBP podjął decyzję o odbudowaniu rezerw złota, szczęście dopisało nam po raz drugi. Dokładnie w tym czasie zakończyła się trwająca od 1981 roku stagnacja na rynku kruszców. Gdyby dzisiaj NBP sprzedał złoto, które zakupił przed 14 laty, zarobiłby 600 procent. Nieźle jak na speców od ekonomii rodem z socjalizmu.
Mimo to Polska nie jest potentatem, jeśli chodzi o wielkość rezerw. Mamy mniejsze zasoby nawet od pogrążonych w kryzysie państw PIIGS. A mimo to przykład Stanów Zjednoczonych, które w Forcie Knox przechowują największe zapasy kruszcu na świecie, stał się symbolem ekonomicznego imperium.
Depozyt w złocie
Rezerwa Federalna USA jest właścicielem ponad 8000 ton żółtego kruszcu. Zaraz za USA plasują się Niemcy z ponad dwukrotnie mniejszym zasobem 3400 ton. Polska ze swoimi 102 tonami plasuje się dopiero na 34. pozycji.
Więcej zapasów złota posiadają państwa, które dopadł kryzys zadłużeniowy. Włochy są trzecim największym posiadaczem rezerw złotowych na świecie. W ich skarbcu spoczywa aż 2400 ton. Pokaźne zasoby ma Portugalia; mimo że jej gospodarka jest o ponad połowę mniejsza od polskiej, ma niemal czterokrotnie większe zasoby żółtego kruszcu od naszych. Nawet chyląca się ku upadkowi Grecja ma więcej złota niż my.
- Większość państwowych zasobów w złocie pochodzi z czasów, gdy waluty były powiązane z tym kruszcem. W tamtych czasach o stabilności waluty i możliwości drukowania narodowego pieniądza decydowała ilość żółtego kruszcu w sejfie - tłumaczy Maciej Bitner z Wealth Solution.
Obecnie do zabezpieczenia rodzimego pieniądza złoto nie jest konieczne. Wciąż pozostaje jednak w rezerwach walutowych, którymi dysponują zwykle banki centralne. W ostatnim czasie można na nim bowiem bardzo dobrze zarobić. Ci, którzy zaopatrzyli się w złoto w ciągu ostatniej dekady, zyskali 600 procent! Niemal o tyle wzrosła także wartość złotych sztabek w posiadaniu NBP. Dziś jest to około 17,5 mld zł.
Złoto już nie świeci jak dawniej
- Zasoby złota są częścią rezerw walutowych banku centralnego. Rezerwy służą jako swoisty stabilizator, który zabezpiecza Polskę przed utratą zaufania inwestorów do polskiej gospodarki i naszej waluty - mówi Przemysław Kuk z biura prasowego NBP.
Od zawsze złoto było traktowane jak oszczędność, którą uruchamiając w momencie kryzysu, można było zabezpieczyć stabilność ekonomiczną. W latach 90. stało się jasne, że takiej funkcji żółty kruszec pełnić już nie może.
- Złoto, choć jest bardzo bezpieczną alokacją środków, ciężko zbyć szybko w dużych ilościach - mówi Maciej Bitner.
Tymczasem przy dużych zawirowaniach na rynkach niezbędna jest sprawna i błyskawiczna reakcja. Obecnie, aby zabezpieczyć kurs własnej waluty, banki centralne oraz rządy wolą wykorzystywać bardziej płynne rezerwy walutowe. Przy pomocy skupu lub sprzedaży obcych walut można szybko przywróć bezpieczny kurs pieniądza.
- Żyjemy w czasach gospodarki wysokiej częstotliwości. Zmiany są szybkie i często nieprzewidywalne. Szczegółowa strategia działań na rynku musi ustąpić błyskawicznemu reagowaniu na zmieniające się trendy - mówi Paweł Cymcyk z ING TFI.
Ostatnie kryzysy pokazały, że zbyt duże oderwanie finansów od twardej gospodarki może prowadzić do światowego krachu. Dlatego część ekspertów nie wyklucza, że państwa powrócą do waluty opartej na parytecie złota.Takie rozwiązanie może ograniczyć choćby drukowanie pustego pieniądza i nadmierne zadłużanie się państw.
- Nie wszyscy pozbywają się kruszcu ze swoich rezerw. Nie można bowiem na sto procent wykluczyć, że waluta złotowa nie powróci - mówi Maciej Bitner.
Duchy przeszłości
Złoto ma ograniczoną płynność nie tylko ze względów czysto ekonomicznych. Historia zapasów złota niektórych państw ma bowiem długą i burzliwą historię.
Duże zasoby drogocennego kruszcu w Portugalii pochodzą w dużej mierze z okresu współpracy gospodarczej z nazistowskimi Niemcami. Wówczas to za surowce niezbędne do budowy uzbrojenia hitlerowcy płacili Portugalczykom złotem, które zrabowanym między innymi polskim Żydom (30 proc. złota, które Portugalczycy zgromadzili w czasie II Wojny Światowej, pochodziła z obszaru II Rzeczpospolitej).
Gdy po wybuchu kryzysu zadłużenia i ujawnieniu problemów państwa z Półwyspu Iberyjskiego, Niemcy zaoferowały, że odkupią części złota (Portugalia miała w ten sposób spłacić część swojego zadłużenia), transakcję przekreślił moralny aspekt tej propozycji.
Polska obecnie dysponuje 102 tonami złota zdeponowanymi w lwiej części w Banku Anglii.
- Jest to bezpieczne miejsce, z którego korzysta wiele banków centralnych. Inne lokalizacje, które są wykorzystywane na świecie do przechowywania złota przez banki centralne, to amerykański Fort Knox oraz skarbce w Japonii - mówi Przemysław Kuk.
Za składowanie złota w obcych sejfach oczywiście trzeba płacić. NBP nie ujawnia ile. Jednocześnie taka praktyka zabezpiecza przed sytuacjami skrajnymi, jak wojna czy choćby atak nuklearny. Niemcy w okresie zimnej wojny zdecydowały o trzymaniu swoich rezerw w USA. Wynikało to z obawy przed atakiem ze strony ZSRR. Także nasze złoto spoczywa w większej mierze za granicą ze względu na doświadczenie historyczne.