Złoto ukryte w klasztorze dominikańskim? Komisja Amber Gold przesłuchuje byłego księdza

Dominikanin Jacek Krzysztofowicz przyjaźnił się z szefem Amber Gold Marcinem P. i przyjął od niego 1,5 mln zł darowizny. Potem się zakochał. Zrzucił habit, ale głośna afera wciąż się za nim ciągnie. Teraz pojawia się również tajemniczy wątek zaginionych sztabek złota.

Złoto ukryte w klasztorze dominikańskim? Komisja Amber Gold przesłuchuje byłego księdza
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Beata Kotowska
Patryk Osowski

W habicie spędził ponad 20 lat, a na msze w Gdańsku przyciągał tłumy. W pewnym momencie zdecydował się zostawić Kościół, bo "zrozumiał, że nic nie wie" i się zakochał. W środę przesłuchiwany jest przez komisję śledzą ds. Amber Gold. Dlaczego jest to tak ważne?

Złoto ukryte w klasztorze dominikańskim? Wassermann wskazuje na ważny wątek

W czerwcu Marcin P. zeznał przed komisją, że z byłym duchownym łączyły go przyjacielskie relacje i wsparł klasztor Krzysztofowicza kwotą 1,5 mln zł. Były dyrektor biura bezpieczeństwa Amber Gold Krzysztof Kuśmierczyk dodał z kolei, że w sierpniu 2012 r. było polecenie zarządu, by do kogoś wywieźć złoto Amber Gold. - Dokładnej daty nie pamiętam. Mówiono o jakimś Jacku — wskazał.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) natychmiast wychwyciła, że podczas wcześniejszych przesłuchań w prokuraturze, Kuśmierczyk nigdy nie wspominał w kontekście złota o żadnym Jacku. - Wydaje mi się na 90 bądź na 80 proc., że to imię padało wielokrotnie podczas przesłuchań z ABW - zapewniał. - Gdyby była taka wiedza, to w zasadzie skutkowałoby tym, że wydane byłoby postanowienie na przeszukanie w klasztorze dominikanów – stwierdziła Wassermann. - Mogę państwa poinformować, że również z odtajnionych notatek służb wynika, że rozważano, że to może być kontakt Jacek, jeśli chodzi o złoto. Procesowo nie wyniknęło nic, rozumiem, że żadne przeszukanie tam się nie odbyło i nikt nie zadbał o to, by w tym wrażliwym momencie pojechać i zobaczyć, czy tam znajduje się jakieś złoto lub pieniądze — podsumowała szefowa komisji śledczej.

Syndyk, odejście z zakonu i koniec z celibatem

Ponieważ Krzysztofowicz przyjaźnił się z właścicielami Amber Gold, przez lata zapewniał o ich uczciwości. Jak informował "Fakt", na jednej z mszy świętych poręczył za nich nawet przed wiernymi. Gdy cała afera wyszła na jaw, syndyk masy upadłościowej Amber Gold zażądał od dominikanów zwrotu pół miliona złotych z otrzymanej wcześniej sumy.

W 2010 roku, po ośmiu latach bycia przeorem klasztoru w Gdańsku, Krzysztofowicz zrezygnował z funkcji i skupił się na praktyce psychoterapeuty. W 2013 roku definitywnie odszedł z zakonu. - Według mnie to, co robię teraz, jest logiczną konsekwencją tego, co robiłem wcześniej. Zawsze starałem się pomagać ludziom, ale w pewnym momencie odkryłem, że jeśli chcę to robić dobrze, to powinienem używać narzędzi psychoterapeutycznych. Zacząłem je poznawać jeszcze kiedy byłem duszpasterzem - mówi w rozmowie z WP.

Dlaczego po przejściu do stanu świeckiego zaznacza, że "wreszcie odważył się żyć i kochać"? - Bardzo często jest tak, że nie mogąc czegoś mieć albo nie mając odwagi po to sięgnąć mówimy sobie, że tego nie potrzebujemy. Tak jest na przykład z celibatem w Kościele katolickim. Nie jest prawdą, że wszyscy księża lubią celibat. Ja chciałem żyć w normalnym związku. Od pewnego momentu przestałem widzieć sens celibatu w moim życiu i nie miałem siły udawać, że jest inaczej - dodaje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)