Zniszczyli ludzi, robią karierę

Oni nie czują strachu. Nie mają poczucia winy. Są panami losu każdego z nas. Urzędnicy, naczelnicy, prokuratorzy, sędziowie... W imieniu państwa bezpodstawnie oskarżają, aresztują i doprowadzają ludzi do ruiny. Ale nie odpowiadają za to, co zrobili. Awansują i mają się dobrze. Tak właśnie stało się w wypadku naczelnika urzędu skarbowego i prokuratorów, którzy złamali życie biznesmenom z Krakowa.

Zniszczyli ludzi, robią karierę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

18.04.2013 | aktual.: 18.04.2013 06:32

W Polsce czasem, by kogoś zniszczyć, wystarczy, że dojdzie do dialogu rodem z filmu "Układ zamknięty". - Jak na to patrzę, to imponujące, trzech młodych facetów zbudowało coś takiego, w zasadzie od zera - mówi z uznaniem szef prokuratury. - Właśnie, od zera. A nie zastanawia Cię skąd na to wzięli? Wiesz, jakby tutaj tak pogrzebać to znalazłoby się trochę gnoju... - dorzuca naczelnik skarbówki. I zaczynają się "zastanawiać", ale wcześniej tych młodych facetów pakują za kratki.

*Zobacz co o sprawie myśli minister sprawiedliwości *
To naczelnik krakowskiego urzędu skarbowego Jerzy Jakielarz, młody prokurator prowadzący postępowanie Andrzej Kwaśniewski i jego przełożony Wojciech Miłoszewski doprowadzili w 2003 roku do spektakularnego zatrzymania, aresztowania i postawienia biznesmenom bardzo ciężkich zarzutów. Dopiero, gdy ich zamknęli, zlecili ekspertyzy, które miały dowieść prawdziwości zarzutów. Przedsiębiorcy okazali się niewinni. Jednak ani naczelnik skarbówki, ani prokuratorzy nie odpowiedzieli za to, co zrobili.

- Prokuratura nie komentuje wydarzeń kulturalnych. Nie jest to film dokumentalny tylko fabularny. Nikt nigdy nie weryfikował tych wiadomości. Prokuratura nie prowadziła żadnego postępowania dyscyplinarnego - mówi tylko Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Naczelnik skarbówki Jerzy Jakielarz odszedł spokojnie na emeryturę. Teraz pracuje jako szanowany audytor i biegły rewident dla prywatnych firm. O szczegółach sprawy niewiele mówi, ale przyznaje, że... jest z siebie dumny. - Milczę, gdyż tak nakazuje mi prawo. Wprawdzie jestem na emeryturze od 2006 roku, ale cały czas obowiązuje mnie zachowanie tajemnicy skarbowej - mówi nam. Zauważa, że kontroli nie robił Urząd Skarbowy Kraków-Śródmieście, którym kierował a Urząd Kontroli Skarbowej. -Jestem zdziwiony, że w mediach przedstawia się obraz: zły naczelnik urzędu skarbowego, zły pan prokurator, a przecież decyzje o aresztowaniu wydał nie naczelnik urzędu skarbowego, nie prokurator tylko sąd - broni się. - Tak, w pół godziny - ironizuje Paweł Rey, jeden z poszkodowanych biznesmenów. Jakielarz w organach podatkowych pracował 37 lat. W 2006 roku przeszedł na emeryturę, ale nadal pracuje jako biegły rewident. - Jestem dumny z mojego zawodu - kończy. Prokurator Andrzej Kwaśniewski nie mówi nawet tego. Schował się przed
mediami.

przekręturzędnicybiznes
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)