Związkowe masówki w kopalniach Krupiński i Makoszowy

W przeznaczonej do likwidacji kopalni Krupiński, a także w kopalni Makoszowy znajdującej się już w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, odbyły się w środę tzw. masówki, podczas których związkowcy m.in. sondowali zdanie górników na temat ewentualnych protestów w obronie kopalń.

Przynosząca straty kopalnia Makoszowy w Zabrzu jedynie do końca tego roku może korzystać z dopłat do strat produkcyjnych - aby dalej działać, musiałaby osiągnąć rentowność. Natomiast należąca do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalnia Krupiński w Suszcu (jej strata z ostatnich 10 lat to prawie 1 mld zł), zgodnie z grudniową decyzją walnego zgromadzenia JSW, ma trafić do spółki restrukturyzacyjnej w pierwszym kwartale przyszłego roku. Spółki i resort energii zapewniają, że wszyscy górnicy z obu kopalń mają zapewnioną pracę w innych kopalniach lub osłony socjalne.

O masówkach w zagrożonych likwidacją kopalniach poinformowało w środę biuro prasowe śląsko-dąbrowskiej Solidarności. W kopalni Krupiński - jak podano w związkowej informacji - zdecydowana większość uczestników masówek na pierwszej i drugiej zmianie poparła działania organizacji związkowych i sprzeciwiła się przekazaniu kopalni do Spółki Restrukturyzacji Kopalń.

Jak poinformował szef Solidarności w kopalni Krupiński Mieczysław Kościuk, frekwencja na masówkach w tym zatrudniającym ok. 2,2 tys. osób zakładzie była bardzo duża. Związkowcy zadawali górnikom dwa pytania związane z przyszłością kopalni: pierwsze dotyczyło gotowości do przejścia do pracy w innych kopalniach, drugie ws. poparcia działań podejmowanych przez związki w celu obrony zakładu i nieprzekazywania go do SRK.

"Mandatu zaufania udzieliło nam ponad 90 proc. górników z pierwszej zmiany i 85 proc. z drugiej zmiany. Zdecydowana większość opowiedziała się za pozostawieniem kopalni Krupiński w strukturach JSW i nie chce zmieniać pracy" - powiedział cytowany w związkowej informacji Kościuk.

Dodał, że w ciągu najbliższych kilku dni zapadną decyzje dotyczące dalszych działań, jakie podejmą górnicze centrale związkowe. W ocenie górników przekazanie kopalni Krupiński do SRK będzie oznaczało jej likwidację i straty dla JSW. "Data przekazania kopalni Krupiński do SRK nie została jeszcze podana, ale gdyby tak się stało jeszcze w tym roku, to JSW nie wykonałaby planu na rok 2017. Wydobycie byłoby niższe o 1,8 mln ton" - ocenił związkowiec.

W środę masówki rozpoczęły się również w zabrzańskiej kopalni Makoszowy, gdzie spotkania związkowców z załogą mają być kontynuowane także w czwartek. Równocześnie w kopalni ruszył sondaż wśród górników.

"Każdy pracownik będzie mógł odpowiedzieć na pytanie, czy wyraża chęć pozostania na tej kopalni, czy odejścia do innych kopalń znajdujących się w Polskiej Grupie Górniczej" - poinformował szef zakładowej Solidarności Artur Banisz.

Głosowanie jest anonimowe i potrwa do piątku. W środę PGG poinformowała, że złożyła spółce restrukturyzacyjnej ofertę przyjęcia do pracy górników z zatrudniających ponad 1,4 tys. osób Makoszów.

Według związkowców atmosfera w zabrzańskiej kopalni jest coraz bardziej napięta. "Docierają do nas informacje, że górnicy nie chcą wyjeżdżać z dołu. Boją się o pracę. Niby minister Tobiszowski (Grzegorz, wiceminister energii - PAP) wszystkim gwarantuje zatrudnienie, ale na piśmie tego nigdzie nie ma" - dodał związkowiec.

Przedstawiciele zakładowej "S" uważają, że zakaz udzielenia pomocy publicznej dla Makoszów od początku przyszłego roku to krok w kierunku zamknięcia kopalni - jedynej, która nadal wydobywa węgiel w ramach SRK.

"Choć ministerstwo nie mówi o tym wprost, w naszej ocenie oznacza to, że zapadła decyzja o likwidacji Makoszów i alokacji górników do innych kopalń wchodzących w skład PGG. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób miałoby się to odbywać, gdzie ludzie mieliby być przenoszeni (choć w środę PGG i SRK podały, jakie kopalnie PGG potrzebują pracowników - PAP). Wzbudza to ogromne obawy wśród załogi" - powiedział Banisz.

Część górników boi się, że stanie przed wyborem: albo codziennie kosztowne i czasochłonne dojazdy do pracy w innej kopalni, po 50-60 km w jedną stronę, albo konieczność przeprowadzki do innego miasta. "Część boi się, czy w ogóle otrzyma jakąś pracę w innych kopalniach. Wielu nawet nie chce słyszeć o zmianie miejsca pracy" - dodał szef "S" w kopalni.

O dalszych działaniach w sprawie przyszłości kopalni Makoszowy związkowcy mają poinformować po zakończeniu sondażu wśród górników. W listopadzie przedstawiciele załogi kopalni poprosili o pomoc odwiedzającego Zabrze prezydenta Andrzeja Dudę, a w Barbórkę pikietowali przed domem premier Beaty Szydło w Przecieszynie, w gminie Brzeszcze (Małopolskie).

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Obiad można tu zjeść za 20 zł. Polacy odkrywają tani kraj w Europie
Obiad można tu zjeść za 20 zł. Polacy odkrywają tani kraj w Europie
Zgłosili pożar budynku. Na miejscu okazało się, że to tylko oscypki
Zgłosili pożar budynku. Na miejscu okazało się, że to tylko oscypki
Gigant redukuje zatrudnienie. O tyle mniej miejsc pracy w Polsce
Gigant redukuje zatrudnienie. O tyle mniej miejsc pracy w Polsce
Mamy nowego lotto milionera. Gracz zgarnął kolosalną wygraną
Mamy nowego lotto milionera. Gracz zgarnął kolosalną wygraną
Awantura o dorsza. Internet huczy, Biedronka wyjaśnia
Awantura o dorsza. Internet huczy, Biedronka wyjaśnia
Zakaz kąpieli w mazurskim kurorcie. Kłopoty w środku sezonu
Zakaz kąpieli w mazurskim kurorcie. Kłopoty w środku sezonu
Miał stracić auto za jazdę pod wpływem. Sąd uchylił wyrok
Miał stracić auto za jazdę pod wpływem. Sąd uchylił wyrok
Biedronka jak restauracja. Takiej oferty jeszcze nie było
Biedronka jak restauracja. Takiej oferty jeszcze nie było
Ruszyły kontrole na polach. Oto co znajdzie się pod lupą patroli
Ruszyły kontrole na polach. Oto co znajdzie się pod lupą patroli
Rekordziści wśród lekarzy. Tyle zarabia medyczna elita
Rekordziści wśród lekarzy. Tyle zarabia medyczna elita
Opłata za talerze. Restaurator: zamawiają obiad i siedzą 2 godziny
Opłata za talerze. Restaurator: zamawiają obiad i siedzą 2 godziny
Załamanie na rynku malin. Ceny runęły w kilka dni. "Ogromny cios"
Załamanie na rynku malin. Ceny runęły w kilka dni. "Ogromny cios"