Problem Grecji jest dwukrotnie większy
W najbardziej krytycznym momencie dla Europy premier Grecji podkula ogon i chowa się za własnym społeczeństwem. Czy podpisze tym samym wyrok na swój kraj i resztę Starego Kontynentu?
09.11.2011 12:00
W najbardziej krytycznym momencie dla Europy premier Grecji podkulił ogon i próbował chować się za własnym społeczeństwem. Czy podpisze tym samym wyrok na swój kraj i resztę Starego Kontynentu?
Problem Grecji jest w zasadzie dwukrotnie większy niż wielkość samego kraju. Wprawdzie Hellada ma raptem 10 mln ludności, lecz PKB w przeliczeniu na mieszkańca zbliżone do francuskiego i niemieckiego.
Jednocześnie grecki dług w stosunku do PKB jest dwukrotnie większy niż obu tych państw. W konsekwencji bankructwo Grecji ze względu na zobowiązania tego kraju w rzeczywistości byłoby równoznaczne z upadkiem państwa dwa razy większego. To tak jakby zbankrutowało pół Hiszpanii lub Belgia i Holandia razem wzięte.
Jednak największe zagrożenie dla Europy stanowi zbyt duże ulokowanie kapitału banków europejskich w greckim długu. Redukcja wierzytelności instytucji finansowych, jaką przewidują władze strefy euro, jest tak duża i niebezpieczna dla europejskiego systemu bankowego, że powstaje specjalny program, którego zadaniem będzie dokapitalizowanie zaangażowanych w Grecji banków.
W innym wypadku grozi nam scenariusz podobny do krachu z 2008 r., gdy zabrakło pieniędzy na utrzymanie płynności systemu finansowego na świecie. Banki wówczas przestały pożyczać sobie środki, co jest podstawą funkcjonowania mechanizmu światowej gospodarki. Nie robiły tego z obawy o wiarygodność instytucji pożyczających. Tym razem największe banki Starego Kontynentu naprawdę mogą stać się niewypłacalne, gdy utracą aktywa w postaci greckich papierów dłużnych wartych niemal 360 mld euro.
Należy także pamiętać, że jest to jedynie dług bez należnego oprocentowania. Tymczasem przyszłe zyski z pożyczek to element szacunkowy przy analizie przyszłej kondycji finansowej banku. W ciągu kilku następnych lat może to oznaczać dodatkowe dziesiątki miliardów euro strat. Niewypłacalność Hellady pociągnie za sobą lawinę problemów z wiarygodnością kredytową największych banków Europy włącznie. To będzie oznaczać kolejny poważny kryzys na skalę światową.
To oczywiście drastycznie odbiłaby się także na Polsce.
- Wówczas banki ograniczyłyby znacznie akcję kredytową - mówi Bartosz Sawicki z TMS Brokers. - Miałyby trudności z uzyskaniem kapitału z zagranicy ze względu na brak zaufania między poszczególnymi instytucjami finansowymi. Z czasem także dotarłaby do nas niepewność rynkowa. Osłabiłby się złoty, a banki z udziałem obcego kapitału starałyby się transferować środki za granicę - dodaje.
Greccy politycy nie popisali się klasą
W tak dramatycznych chwilach potrzebne jest sprawne działanie rządu i, czasem nawet wbrew społeczeństwu, przeprowadzenie radykalnych reform. Zwłaszcza że to właśnie politycy w swojej krótkowzroczności doprowadzili do obecnej sytuacji.
Brak klasy Jeoriosa Papandreu podkreśla fakt, że to on i jego ojciec przyczynili się w dużej mierze do dramatycznej sytuacji Hellady. W sytuacji, która naprawdę wymaga odważnego działania, on zdaje się na społeczeństwo.
- Europa zaczyna prowadzić hazard moralny. Grecy dobrze wiedzą, że największe państwa nie dadzą im upaść i bezwstydnie wyciągają rękę po więcej pieniędzy, sami nie godząc się na reformy - mówi Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers.
Dlaczego Francja i Niemcy tak walczą o Grecję?
Z trzech powodów. Po pierwsze to instytucje finansowe tych państw mają najwięcej greckich wierzytelności. Naciskają zatem na polityków, aby za wszelką cenę minimalizowali straty.
Po drugie są to najwięksi płatnicy na rzecz stabilności strefy euro, czyli finansują działania Europejskiego Banku Centralnego oraz Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego. Niemcy już zaakceptowały fakt, że fundusz ratunkowy będzie musiał wzrosnąć do biliona euro. Tymczasem EBC interweniował na rynku greckich obligacji, skupując je w ostatnich miesiącach za niemal 50 mld euro.
- Gdyby doszło do niekontrolowanego bankructwa, to EBC pozostałby z bezwartościowymi papierami, gdyż nie tylko państwo greckie posiada tam dług, mają go także greckie banki i to na dużą skalę - mówi Przemysław Kwiecień. - To dlatego, że grecki bank centralny już dawno przestał spełniać swoją funkcję i pożyczać swoim bankom pieniądze.
Pamiętajmy, że dzieje się to właśnie w czasie największego kryzysu krajowego zadłużenia w historii Europy. Z tego powodu Francja już zaczyna narzekać na konieczność tak dużego zaangażowania w ratowanie największych dłużników. Sama zresztą zaczyna mieć podobne kłopoty. Największe agencje ratingowe grożą jej obniżeniem ratingu, jeśli prognoza dla jej finansów się nie poprawi. Dziś kraj ten ma najgorszą sytuację spośród państw o najwyższej wiarygodności kredytowej.
Na Niemczech spoczywa zatem największa odpowiedzialność za finansową przyszłość kontynentu. Jednak największa gospodarka Starego Kontynentu ma granice swoich możliwości. Ostatnie dane makroekonomiczne wskazują na znaczne spowolnienie ekonomiczne. W drugim kwartale niemiecki PKB wzrósł raptem o 0,1 proc. w stosunku do pierwszego. Nieco pocieszający może być fakt, że w cudowny sposób właśnie odnalazło się w budżecie federalnym 55 mld euro, rzecz równie niespotykana jak obecny kryzys finansowy.
Pamiętajmy jednocześnie, że w przypadku klęski w Grecji następne w kolejce są Włochy. Ostatnia rentowność włoskich obligacji 10-letnich wyniosła 6,4 proc., a jak zaznacza Bartosz Sawicki, płynność finansową państwa europejskie dotychczas traciły w okolicach 7 proc. Jednocześnie ratowanie sześciokrotnie większej gospodarki od Grecji będzie przedsięwzięciem zdecydowanie trudniejszym i wymagać będzie dużo więcej pieniędzy
Klęska europejskiego projektu?
Trzeci powód to projekt strefy euro. Wprowadzenie wspólnej waluty kosztowało mnóstwo wysiłku i niemal 10 lat przygotowań. Wymagało pogodzenia interesów 17 suwerennych państw i jest jednym z najistotniejszych elementów integracji europejskiej. Politycy Niemiec i Francji, głównych twórców tej konstrukcji, zdają sobie sprawę z wagi obecnych wydarzeń dla przyszłości Unii Europejskiej. Niekontrolowane bankructwo Grecji wymusiłoby jej wyjście ze strefy euro i powrót do rodzimej drachmy. Byłby to niebezpieczny precedens i w obecnej sytuacji europejskich finansów mogłoby pociągnąć za sobą kolejne rezygnacje ze wspólnej waluty. Doprowadziłoby to do rozpadu tak żmudnie budowanej wspólnej polityki finansowej.
- Politycy europejscy zdają sobie sprawę, że koszt ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro może być ogromny zarówno finansowo, jak i politycznie. Pytanie tylko, czy warto zapłacić go teraz, czy ryzykować jeszcze większe straty za jakiś czas - dodaje Przemysław Kwiecień.