1000 plus dla nowożeńców. "Mój konkubent i tak nie zmieniłby zdania"

Przez pierwsze sześć miesięcy tego roku na ślubnym kobiercu stanęło 66 tys. par. Posłanka Alicja Dąbrowska proponuje, aby nie obciążać nowożeńców podatkami od upominków, ale dać im 1000 zł na start. - Mój konkubent nie zmieniłby zdania na temat ślubu, nawet za 2 tys. zł - mówi nam pani Kinga.

1000 plus dla nowożeńców. "Mój konkubent i tak nie zmieniłby zdania"
Źródło zdjęć: © East News | JACEK WAJSZCZAK/REPORTER
Marcin Łukasik

Według GUS-u, do 2050 roku Polska wyludni się o 4 mln osób. Zamiast obecnych 38 będą 34 mln mieszkańców. To tak, jakby jednym ruchem pozbyć się wszystkich lokatorów Warszawy, Poznania, Łodzi i całego Trójmiasta.

Tym, co miało i ma nakłonić Polaków do zakładania rodzin, jest program 500+. Tymczasem w ciągu ostatnich 12 miesięcy urodziło się mniej dzieci - 381 tys. - niż w roku 2016, gdy uruchomiono program - 382 tys.

Jednocześnie zaczął maleć wspólczynnk dzietności (TFR), który określa przypada na jedną kobietę w wieku rozrodczym 15-49. W 2017 roku ta wartość wynosiła 1,453, a w ubiegłym - 1,435.

Jest "500 plus", a dzieci coraz mniej

Nawet rządowe transfery społeczne nie powstrzymują spadku dzietności, choć niewykluczone, że go spowolniają. Czy bez 500+ byłoby nas jeszcze mniej? Dziś jest za wcześnie na takie wnioski.

Pytanie, co rząd mógłby jeszcze zrobić, aby "dopalić" wskaźnik dzietności? Może 1000 zł, ale nie na jedno dziecko tylko… dla nowożeńców? Z taką propozycją wyszła posłanka PO, Alicja Dąbrowska. Jak podała w mediach społecznościowych: "W sieci krążą sugestie, aby opodatkować prezenty nowożeńców. Ja proponuję, aby im dać na start 1000 zł" - napisała parlamentarzystka na swoim profilu.

Obejrzyj: Ulga podatkowa dla młodych. Premier wyjaśnia: "Nie chcemy sytuacji patologicznych"

Odpowiedź posłanki wzięła się stąd, że wcześniej inny poseł z jej ugrupowania – Artur Dunin – wystosował pisemne pytanie do Ministerstwa Finansów w sprawie różnych przypadków kontroli skarbowej po ślubie czy komunii. Resort odpowiedział, że prezenty ślubne co do zasady podlegają opodatkowaniu, ale wszystko zależy od tego, kto i ile dał. Ale nie w tym rzecz.

Choć ciężko uwierzyć, aby obecny rząd potraktował poważnie sugestię opozycyjnej posłanki, która trafiła do parlamentu przejmując mandat po Andrzeju Halickim (i najwyraźniej chciała jakoś zaistnieć), to co by było, gdyby faktycznie wprowadzono taki "dodatek"?

Z danych GUS wynika, że w pierwszym półroczu na ślubnym kobiercu stanęło 66,5 tys. par, czyli o ponad 4 tys. mniej niż przed rokiem. Dla porównania, w całym 2008 roku zawarto niemal 260 tys. związków małżeńskich (czyli średnio 130 tys. przez sześć miesięcy).

1000 zł za ślub? Nie, dziękuję

Gdyby wprowadzono dodatek, nazwijmy go, "1000 plus" to w skali roku kosztowałby on ok. 130 mln zł. Niedużo, zwłaszcza, gdy porównamy te środki z wydatkami na 500+. W przyszłym roku ten program ma kosztować budżet 40 mld zł.

Nie do każdego jednak taki pomysł przemawia: - 1000 zł dla nowożeńców? Chyba tylko po to, by księdzu więcej na tacy zostawić. Uważam, że to fatalny pomysł. Nie wiem, jak można pieniędzmi zachęcać ludzi do tego, by brali ślub. To młodzi powinni sami decydować, czy chcą związać się na zawsze, a nie zastanawiać się, czy im się to opłaci. A zresztą, jeśli ktoś nie chce brać ślubu to nawet za 2000 zł nie zmieni zdania. Jak mój konkubent – komentuje pani Kinga.

To tylko jeden komentarz. Z badania przeprowadzonego w panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski, wynika że Polacy są bardziej podzieleni. 45 proc. badanych przyznało, że poparłoby wprowadzenie takiego dodatku. Z kolei 42 proc. uważa, że program "1000 plus" to fatalny pomysł.

Obraz
© WP.PL | Panel badawczy Ariadna

Co ciekawie, zaledwie 11 proc. osób przyznało, że w ogóle słyszało o takim dodatku. Dla 89 proc. temat 1000-złotowego dodatku dla młodych par to czarna magia. Badanie zostało przeprowadzone na grupie 1057 osób, od 18 lat wzwyż.

Pytanie, czy nagroda za wcięcie ślubu nie byłaby pokusą dla niektórych osób, aby się rozwieść i ponownie wziąć ślub. Opłata za pozew jest stała i wynosi 600 zł i można ją uiścić w kasie sądu lub przelewem. W momencie składania pozwu można też wnioskować o zwolnienie z kosztów sądowych.

W postępowaniu cywilnym koszty rozwodu ponosi strona, która przegrała proces. Jeśli jednak nie ma orzekania o winie, to połowa opłaty od pozwu, czyli 300 zł, zostaje zwrócona przez sąd powodowi. Z kolei połowę tej kwoty, czyli 150 zł, powinien zwrócić pozwany.

Tymczasem jeśli rozwodnicy zechcieliby znowu wziąć ślub, musieliby wpłacić w urzędzie stanu cywilnego 84 zł (przy założeniu, że poprzestaną na świeckiej uroczystości). To oznacza, że z daniny państwowej zostałoby na koniec niecałe 800 zł. Szkoda czasu i atłasu.

Masz newsa? Wyślij na #dziejesie

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (188)