560 euro miesięcznie za nic. Uczestnicy płacowego eksperymentu w Finlandii zachwyceni

Nie muszą żyć poniżej granicy ubóstwa czy mieć dzieci, nie muszą też aktywnie szukać pracy, a nawet nigdzie się rejestrować. 2 tys. bezrobotnych uczestników eksperymentalnego programu w Finlandii od stycznia bezwarunkowo otrzymuje od państwa co miesiąc 560 euro. Pieniądze będą dostawać przez dwa lata, nawet jeśli znajdą pracę. Uczestnicy są zachwyceni, ale przeciwników tego rozwiązania nie brakuje. Nawet wśród związkowców.

560 euro miesięcznie za nic. Uczestnicy płacowego eksperymentu w Finlandii zachwyceni
Źródło zdjęć: © flickr.com
Jacek Bereźnicki

22.06.2017 | aktual.: 22.06.2017 16:30

Finlandia jest pierwszy krajem, który wprowadził w życie - nawet jedynie pilotażowo - ideę bezwarunkowego dochodu podstawowego (BDP).

Na czym mają polegać zalety tego rozwiązania? Pomysłodawcy przekonują, że bezwarunkowy dochód podstawowy będzie zachęcać bezrobotnych do podjęcia pracy, ponieważ nie będą obawiać się utraty zasiłków zaraz po znalezieniu pracy.

Zgodnie z założeniami rządu, docelowo Finowie mieliby otrzymywać co miesiąc z budżetu wolną od podatku kwotę 800 euro. W skali całego państwa oznaczałoby to wydatek 52,2 mld euro rocznie.

Choć eksperyment trwa już niemal pół roku, na wyciąganie jakichkolwiek wniosków z jego przebiegu jest zdecydowanie za wcześnie. Kela, państwowy operator pomocy społecznej, który prowadzi program, nie skontaktuje się z jego uczestnikami wcześniej niż w 2019 roku.

Jak pisze "The Economist", chodzi o uniknięcie ryzyka zaburzenia wyników całego eksperymentu. Nie oznacza to jednak, że urzędnicy zupełnie nie wiedzą, co się dzieje. Kela monitoruje program pośrednio, wykorzystując do tego dane podatkowe i inne rządowe rejestry.

Kela obserwuje nawet dane dotyczące sprzedaży w państwowych aptekach. W ten sposób urzędnicy sprawdzają, czy nie zmienia się konsumpcja antydepresantów.

Uczestnicy eksperymentu niekoniecznie są tak cierpliwi, by z podzieleniem się ze światem własnymi opiniami czekać aż do 2019 roku. Jedną z takich osób jest Juha Jarvinen, młody bezrobotny ojciec ze wsi w zachodniej Finlandii.

Jarvinen sam siebie określa mianem "artysty i przedsiębiorcy" i wskazuje, że BDP w jego przypadku sprawdza się znakomicie. Mówi, że nie tylko aktywnie szuka pracy, ale jednocześnie rozkręca własny biznes.

Jak mówi, jest też dużo mniej zestresowany i uwolniony od cyrku comiesięcznego wypełniania formularzy i udowadniania podczas rozmów z urzędnikami, że faktycznie stara się o pracę. Bezrobotny był sześć lat.

Juha Jarvinen przekonuje, że poza podjęciem stałej, dobrze płatnej pracy na pełny etat, każda inna forma zatrudnienia nie miała sensu, bo oznaczałoby to ryzyko utraty wysokich zasiłków. Teraz może brać różne prace dorywcze bez ryzyka, że 560 euro miesięcznie od państwa przestanie wpływać na jego konto.

Nie wszyscy mają jednak tak dobre zdanie o tym pomyśle. Ilkka Kaukoranta, główny ekonomista SAK, skupiającego milion osób zrzeszenia związków zawodowych, uważa, że państwa nie stać na finansowanie tak kosztownego programu walki z bezrobociem.

- Uważamy, że to pcha politykę socjalną państwa w złym kierunku - mówi Kaukoranta agencji Bloomberg.

Ilkka Kaukoranta ostrzega, że wprowadzenie BDP na pełną skalę wpędziłoby Finlandię w spiralę zadłużenia. Jak wyliczył, deficyt wydatków publicznych w odniesieniu do produktu krajowego brutto wzrósłby o 5 proc.

Przedstawiciel związków zawodowych dodaje, że bezwarunkowa płaca minimalna skłania ludzi do pracowania mniej, np. zachęcając do częstszego brania wolnego. Ostrzega też przed fatalnym wpływem BDP na rynek pracy - ludzie mieliby unikać najmniej atrakcyjnych fizycznych zawodów, co doprowadziłoby do nienaturalnego wzrostu wynagrodzeń.

Idea bezwarunkowego dochodu podstawowego budzi sporo kontrowersji wśród polskich ekonomistów.

Prof. Ryszard Szarfenberg z Instytutu Polityki Społecznej, który w swojej pracy zajmuje się właśnie zagadnieniem bezwarunkowego dochodu podstawowego, wskazuje, że pomysł próbowano wprowadzić już wielokrotnie, ale nigdzie do końca się to nie udało. - Czasami dobrze jest myśleć o alternatywach, nawet tych radykalnych - ocenił w rozmowie z money.pl.

Radykalnie przeciwny takim pomysłom jest za to Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. - To szerzenie ciemnoty umysłowej - ocenia. Jego zdaniem zasiłki niszczą struktury społeczne. - Dzieci widzą rodziców, którzy zamiast pracować siedzą na zasiłku, bo im tak wygodniej. I potem powielają te wzorce w swoim dorosłym życiu - twierdzi Sadowski.

W czerwcu 2016 roku referendum w tej sprawie przeprowadzono w Szwajcarii. Mieszkańcy głosowali nad tym, czy chcą otrzymywać 2,5 tys. franków miesięcznie (dla nieletnich byłoby to 625 franków). Ostatecznie pomysł nie znalazł poparcia Helwetów - 78 proc. z nich było mu przeciwnych. Zagłosowało mniej niż 25 proc. Szwajcarów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)