"A córeczka zostanie znaną prawniczką. Lub lekarką"
Zakładają rodzinę. Jeszcze przed ślubem decydują: będziemy mieć jedno - dwoje dzieci
29.10.2010 | aktual.: 29.10.2010 12:20
Żeby pociecha odniosła sukces zawodowy, rodzice zaczynają uczyć ją jak najwcześniej – najlepiej zanim się narodzi. Do rzadkości nie należy już sytuacja, gdy kilkunastomiesięczne dziecko „uczy” się języków obcych. Zabawy, gry z rówieśnikami w przedszkolu? Są cenne, ale wyłącznie, gdy mają charakter edukacyjny.
- Posłałam dziecko na specjalne zajęcia rozwijające. Nauczycielka mówiła do dzieci po angielsku, uczyła jednocześnie odróżniania kolorów, kształtów… Dzieci miały też rytmikę. Miały tańczyć na forum grupy, w ten sposób kreowano ich pewność siebie, niezbędną w obecnym świecie. Dzieci miały cztery lata. Nie uważam, by to było zabieranie dzieciom dzieciństwa. Życie jest trudne, trzeba je jak najlepiej do niego przygotować. Takie zajęcia są drogie, ale bardzo pożyteczne. Odbywały się one raz w tygodniu po dwie godziny – mówi Joanna Wojciechowska, prawniczka we francuskiej korporacji. Dużo kontrowersji budzi propozycja, by obowiązek szkolny objął sześciolatki. O ile niektórzy rodzice twierdzą, że to wspaniały pomysł, o tyle inni mówią wprost: dzieci w tym wieku powinny być po prostu dziećmi.
Wdrażać jak najwcześniej
Ci pierwsi przywołują fakt, że w większości krajów europejskich rodzice po raz pierwszy posyłają do szkoły dzieci właśnie w tym wieku. W niektórych państwach, np. w Wielkiej Brytanii dzieci rozpoczynają naukę od 5 lat, a w Luksemburgu od zaledwie 4. Teraz przyszedł czas na nas. - Nie rozumiem takiego stanowiska - mówi Urszula, matka 9-letniej Hani - Do nauki i obowiązków trzeba dziecko wdrażać jak najszybciej. Prowadzę własny biznes na rynku farmaceutycznym. Zanim odnalazłam swoją drogę zawodową zmarnowałam najlepsze lata. Mnóstwo energii trwoniłam na niepotrzebne studia, musiałam zmieniać kwalifikacje, traciłam czas. A czas to pieniądz. Dziś nauczona własnymi błędami, niezdecydowaniem i biernością rodziców, chcę sama, na ile to możliwe wpłynąć na przyszłą karierę Hanki. Niemalże od poczęcia staram się aktywizować dziecko i generować w nim jak najlepsze cechy. Cechy pożądane na rynku pracy.
Nienarodzony, a już uczeń
Wielu rodziców zaczynają edukować… nienarodzonego jeszcze potomka, wychodząc z założenia, że od szóstego miesiąca ciąży, a prawdopodobnie i wcześniej, dziecko jest już istotą „myślącą”. Ono czuje, doświadcza, pamięta i reaguje. Zatem matki dostarczają mu takie bodźce intelektualne i emocjonalne, które zapewnią właściwy rozwój. Owe „bodźce” nie ograniczają się jedynie do myślenia o dziecku, chodzi również o działanie. Okazuje się, że na przykład muzyka ma zbawienny wpływ na rozwój płodu. Bardzo wcześnie można wspierać i stymulować zmysły dzieci, a przez to rozwijać ich wrodzone talenty. Według naukowców, muzyka stymuluje rozwój mózgu i układu nerwowego. Pomaga budować neuronalne drogi, które mają wpływ na naukę języków, rozwój pamięci i poczucia przestrzeni. Poprawia koncentrację, powoduje wzrost kreatywności i zapamiętywania, ułatwia naukę czytania i pisania, podwyższa motywację, itp. Poza tym oczywiście nieodzowne jest czytanie książek nienarodzonemu dziecku jak i obcowanie kobiety w ciąży ze sztuką. Zdarza
się, że matki już kilka tygodni po porodzie zaczynają „trening” dziecka. *Zabawki tylko edukacyjne *
Oprócz odpowiednich dla niemowlęcia ćwiczeń fizycznych aktywizujących mózg, zapobiegliwi rodzice stosują dodatkowe środki dydaktyczne, jak np. mata edukacyjna. Zaprojektowana specjalnie, aby stymulować zmysły. Dziecko niby leży i odpoczywa, a tymczasem bez przerwy jest aktywizowane. Już na pierwsze urodziny otrzymuje od cioć i wujków zabawki, ale koniecznie edukacyjne. Wreszcie nadchodzi najwyższa pora, aby posłać pociechę na angielski. Już kilkunastomiesięczne dzieci „uczą” się języków.
W kilku dużych miastach Polski działają szkoły języka angielskiego, które uczą metodą brytyjskiej lingwistki Helen Doron. Na lekcje przychodzą nawet już roczne maluchy. Lektor prawie nie mówi po polsku, znaczenie słów tłumaczy za pomocą gestów i mimiki. Dzieci spontanicznie zaczynają rozumieć język, a dopiero później uczą się mówić. W domu rodzice dwa razy dziennie włączają kasetę z angielskimi piosenkami i wierszykami.
Przedszkole nie do zabawy
Przedszkole? Nie jest tym, czym było jeszcze kilka lat temu – przynajmniej nie zawsze. To już nie jest placówka, w którym dziecko radośnie się bawi. Dziś wielu rodziców twierdzi, że zabawa to za mało – dziecko w przedszkolu musi się przede wszystkim uczyć, doskonalić swoje umiejętności, zdobywać nowe wiadomości. Obecnie rodzice mają w czym wybierać – są przedszkola wyspecjalizowane w nauce języka. Modne są przedszkola artystyczne czy ekologiczne. Niektóre przedszkola pracują w oparciu o program pedagogiki Montessori lub pedagogiki waldorfskiej. Niekiedy do przedszkola mogą być przyjmowane dzieci poniżej trzeciego roku życia. *Sześciolatek poznaje Matejkę *
Na etapie przedszkolnym jak i wczesnoszkolnym rodzice zapisują dzieci na zajęcia. Jest to czas, kiedy latorośl najbardziej wchłania wiedzę. Poza tym uczęszczając na dodatkowe zajęcia, dziecko nie marnuje czasu i nie snuje się bez potrzeby po ulicach. Takie zajęcia są nieco kosztowne, ale warto zainwestować w przyszłość dziecka, a jest w czym wybierać. Zajęcia plastyczne uruchamiają wyobraźnię i pozwalają na tworzenie nowych abstrakcyjnych światów. Dzieci mają szansę np. obcować ze sztuką, bo prowadzący zajęcia pokazują im reprodukcje znanych dzieł, często też organizowane są wycieczki do muzeów. W ten sposób smyk oswaja się z dobrami kultury narodowej.
Do wyboru są też inne zajęcia. Największym plusem zajęć muzycznych jest wyrabianie poczucia rytmu, dzięki czemu dzieci lepiej sobie później radzą z matematyką. Taniec poprawia koordynację ruchową, uczy gracji. Śpiewając czy tańcząc z innymi, malec zdobywa umiejętność dopasowania się do grupy. A to w przyszłości ułatwi mu nawiązywanie kontaktów. Na zajęciach teatralnych dzieci uczą się pokonywać tremę, oswajają z występami przed publicznością. Nawiązują nowe znajomości i stają się bardziej otwarte. Występy pozwalają im nabrać pewności siebie. Na zajęciach kilkulatki uczą się poprawnej i wyraźnej wymowy, ćwiczą pamięć, rozwijają wyobraźnię. Wcielając się w różne postacie rozwijają zdolność empatii, łatwiej nazywają emocje.
Dużą popularnością cieszą się kursy językowe, basen, karate, jazda konna i kursy tańca, kursy komputerowe. Jak widać każdy rodzaj zajęć jest cenny dla rozwoju dziecka. Ważne jest, że mądre zaplanowanie zajęć dodatkowych. Spójnych z jego zainteresowaniami, to dobra inwestycja edukacyjna. Najważniejszy jest przede wszystkim czas, który dziecko spędza z ludźmi, których kocha, kiedy z nimi przeżywa swoje sukcesy i porażki, okazuje im swoje pragnienia i lęki. Bez rodziny i czasu z nią spędzonego, żadna ilość zajęć pozalekcyjnych nie będzie dobrą inwestycją edukacyjną.
Nastolatek idzie do doradcy
Planowanie i wpływanie na przyszłość dziecka to trudna sztuka. Wielu rodziców, gdy ich pociecha ma kilkanaście lat, kieruje ją na spotkanie z doradcą zawodowym. Na takich spotkaniach można rozeznać się w indywidualnych predyspozycjach do wykonywania określonych zawodów, zaplanować ścieżkę edukacyjną tak, aby stać się cenionym i poszukiwanym fachowcem w swojej dziedzinie. Czy tak zaprogramowane dziecko rzeczywiście jest w stanie odnieść sukces? O ile rozwijane są jego naturalne predyspozycje, dziecko uczy się, bo chce, a nie dlatego, że chcą rodzice – jest na to szansa. Gdy jednak rodzice chcą zrobić na siłę z humanisty specjalistę w ścisłej dziedzinie, łatwo wyrządzić latorośli ogromną krzywdę.
(AB)