A łodzianie nadal pod kreską...
Czy ktoś przypuszczał, że pięć lat po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej zarobkom brutto przeciętnego Polaka będzie już bardzo niedaleko do poziomu tysiąca euro miesięcznie? Ale to już koniec bajki. W przyszłym roku, zgodnie z projektem budżetu państwa, nad którym zaczął pracować Sejm, nie ma już mowy o wzroście płac tak szybkim, jak w latach 2007-2008.
10.10.2008 07:47
Czy ktoś przypuszczał, że pięć lat po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej zarobkom brutto przeciętnego Polaka będzie już bardzo niedaleko do poziomu tysiąca euro miesięcznie? Ale to już koniec bajki. W przyszłym roku, zgodnie z projektem budżetu państwa, nad którym zaczął pracować Sejm, nie ma już mowy o wzroście płac tak szybkim, jak w latach 2007-2008.
Bo i nasza gospodarka wyhamuje. Jeśli się uda - nieznacznie, ale jeśli dopadną nas skutki światowego kryzysu - o wiele solidniej. To zaś może oznaczać dla Polaków większe kłopoty ze znalezieniem lepszej pracy. No i oczywiście - dla pracowników większości firm, koniec marzeń o wydatnych podwyżkach wynagrodzeń w regionach takich, jak łódzki. Czyli z większym niż gdzie indziej bezrobociem i, niestety, niższymi niż w reszcie kraju płacami.
Prawie wszystkich Polaków czeka za to po Nowym Roku wejście w podatek liniowy. Tak, nie pomyliłem się - liniowy, bo w praktyce do tego się sprowadzają, po 1 stycznia 2009, dwie stawki PIT - 18 i 32 proc., zamiast dzisiejszych trzech - 19, 30 i 40 procent. Fachowcy są przy tym zgodni - na tej podatkowej rewolucji najbardziej zyskają najbogatsi, zwłaszcza 5 procent podatników zarabiających od 4425 do 8250 zł zł miesięcznie brutto. Po prostu, nie zaczepią o wyższy próg podatkowy. Ale i średniacy też coś uszczkną - przeciętny Polak, o zarobkach brutto 3 tys. zł miesięcznie, na zmianie stawek PIT zyska rocznie około 250 złotych.
Lecz co z łodzianinem, którego pensja jest o kilkaset złotych niższa od polskiej przeciętnej? Weźmie mniej od innych. Jeśli zarabia 2400-2500 zł miesięcznie, jego roczny zysk na niższym opodatkowaniu wyniesie góra 200 złotych. Biednemu wiatr w oczy. Pewnie z tego samego powodu, nawet po wysokich podwyżkach dla nauczycieli i emerytów, i tak pozostaną oni dobre kilkaset złotych pod statystyczną płacową kreską. Chyba że nie palą i nie piją. Bo wtedy, już pod koniec 2009 r., w kieszeni będą mieć prawie tyle, ile już dziś mają palący i pijący polscy "średniacy". Cóż, przeciętny polski palacz już obecnie wydaje na nałóg 300-400 złotych miesięcznie. A tymczasem niebawem, po sylwestrze, mocno wzrośnie akcyza na papierosy. Ktoś przecież, w końcu, za tę dobroć rządu zapłacić musi.
Paweł Domarecki
POLSKA Dziennik Łódzki