Alkohol po 22 nie dla wszystkich. Kolejne miasta wprowadzają zakazy
Od roku samorządy mogą zakazywać sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Na taki krok zdecydował się niemal co dziesiąty. Urzędy chwalą się sukcesami prohibicji. Ich entuzjazmu nie podzielają jednak konsumenci.
03.08.2019 19:55
Według szacunkowych badań przeprowadzonych przez PARPA 7 proc. gmin przyjęło uchwały w sprawie wprowadzenia ograniczenia sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Częściej decydowały się na to władze gmin miejskich (14,5 proc. z nich wprowadziło uchwały), rzadziej gmin wiejskich (4,6 proc.).
20 proc. mniej wezwań policji w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej – taki był efekt wprowadzenia nocnej prohibicji w Piotrkowie Trybunalskim.
- Obiektywnie musimy stwierdzić, że zachowanie osób, szczególnie tych wracających z imprez, jest zupełnie inne. Nie ma przejawów wandalizmu - mówił komendant Jacek Hoffman na briefingu zorganizowanym trzy miesiące po wprowadzeniu zakazu. Słowa te potwierdziła Gabriela Burzyńska z Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. - Ze zmiany zadowoleni są również mieszkańcy, przede wszystkim otrzymujemy takie informacje od osób starszych, współuzależnionych od alkoholu czy rodzin mających małe dzieci - mówiła.
Co ciekawe, według danych piotrkowskiego magistratu sprzedaż alkoholu - mierzona kwotowo - w obszarze objętym prohibicją wzrosła. Nie można jednak jednoznacznie stwierdzić, że było to spowodowane wprowadzeniem nocnej prohibicji. Władze spekulują, że swój udział w tym zjawisku mogli mieć imigranci ze wschodu, zwiększony ruch turystyczny w regionie oraz trend kupowania droższych alkoholi. Możliwym jest jednak, że na wyższe wydatki na alkohol wpłynęła chęć kupienia go "na zapas" – w razie gdyby potrzeba spożycia pojawiła się w momencie, gdy sklepy będą zamknięte.
Piwo w Mielnie? Tylko do 22:00
Nieumiarkowanie w spożywaniu alkoholu stanowiło duży problem szczególnie w kurortach, określanych mianem "polskich imprezowni", takich jak Mielno. Wojnę temu zjawisku postanowiły wypowiedzieć władze miasta.
- Chcieliśmy postawić na inną kulturę picia. Po przeprowadzeniu szerokich konsultacji ograniczyliśmy nocną sprzedaż trunków w sklepach. Sprzedaż wyrobów alkoholowych za ubiegły rok utrzymała się na dotychczasowym poziomie, nie mamy uwag od właścicieli sklepów. Z danych policji wynika, że newralgiczne miejsca w gminie stały się spokojniejsze i bardziej bezpieczne - mówi Mirosława Diwyk-Koza, Rzecznik Prasowy Urzędu Miejskiego w Mielnie.
Niektórzy przedsiębiorcy próbowali obejść zakazy. - Otrzymywaliśmy zgłoszenia, że przy sklepach pojawiają się ławki z parasolami mające sygnalizować, że to już nie sklep, a bar, w którym alkohol można kupić na wynos. Oczywiście bez odpowiednich zezwoleń coś takiego nie miało prawa się zdarzyć. Po kontrolach policji proceder ustał. W tym roku nie otrzymaliśmy żadnej informacji o łamaniu wprowadzonego przez nas prawa - uspokaja rzecznik.
Zakazy drogą do bezpieczeństwa
Na zmiany w sprzedaży alkoholu postawił też m.in. Wrocław, choć tylko w obrębie Starego Miasta. – Z analiz wynikało, że blisko 60 proc. spośród wszystkich ujawnionych w latach 2016-2017 wykroczeń związanych ze spożywaniem alkoholu, odnotowano na terenie nadzorowanym przez Komisariat Policji Stare Miasto (ponad 16,7 tys. takich interwencji). Chcieliśmy temu przeciwdziałać. – informuje money.pl Urząd Miejski we Wrocławiu.
Badań miasto ostatnio nie ponawiało. Sami mieszkańcy obszarów objętych zakazem wydają się jednak nie dostrzegać pozytywnych efektów zakazu.
- Według mnie na wrocławskim rynku wcale nie zrobiło się bezpieczniej. A już na pewno nie spokojniej. Większość ludzi przychodzi tutaj już po spożyciu odpowiedniej ilości napojów wyskokowych, żeby nie musieć więcej wydawać w klubach. Bójki i tak się zdarzają, nie mówiąc o innych aktach wandalizmu - twierdzi pan Kamil, od dwóch lat wynajmujący mieszkanie na Starym Mieście.
Gminy w służbie trzeźwości
Ślepi na dobrodziejstwa płynące z nocnej prohibicji pozostają również konsumenci. Tomasz, student matematyki oraz absolwent ekonomii, nie ukrywa swojego zażenowania zakazem wprowadzonym na obszarze Starego Miasta we Wrocławiu. - Władza kolejny raz z wchodzi z butami w wolność zwykłych ludzi. Każdy powinien mieć prawo wyboru, czy chce spożywać alkohol, czy nie. Takie ograniczenia mogą prowadzić do tego, że ludzie będą szukać alkoholu w mniej bezpiecznych miejscach - mówi.
Efekty decyzji odbijają się również na właścicielach sklepów. - W weekendy musieliśmy dokładać piwo do lodówek praktycznie co chwilę. Robiliśmy na tym dużą sprzedaż szczególnie w godzinach nocnych, kiedy inne sklepy były już zamknięte. Mnie jako kapitalisty to nie cieszy, ale rzeczywiście, zrobiło się spokojniej - mówi pan Jerzy, właściciel sklepu na rynku we Wrocławiu.
- Zakaz nie wpłynął na konkurencyjność sklepów na terenie Osiedla Stare Miasto. We wrześniu 2018r. (kiedy zakaz wchodził w życie) było tam 57 sklepów uprawnionych do sprzedaży napojów alkoholowych, w styczniu 2019 r. – 62, a obecnie jest ich 60 - kontruje Maja Wysocka z wrocławskiego ratusza.
W sukiennicach tylko soczek
Kraków również nosił się z zamiarem wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu w dzielnicy Stare Miasto. Sprzeciw wyraził jednak jeden z właścicieli sklepów, który skierował sprawę do sądu. Powód? Miał to być wyraz dyskryminacji ze względu na lokalizację. Sąd przychylił się do jego wniosku i plany dotyczące prohibicji musiały zostać odłożone.
Władze miasta nie dawały jednak za wygraną. 18 czerwca prezydent Jacek Majchrowski podpisał umowy z pierwszymi siedmioma przedsiębiorcami – zdecydowali oni, że od 1 września nie będą handlować alkoholem w godzinach 24.00–5.30.
W zamian za zrezygnowanie ze sprzedaży napojów wyskokowych właściciele sklepów będą mogli liczyć na dodatkową pomoc ze strony miasta – powstaną materiały promocyjne, będą organizowane bezpłatne szkolenia dla sprzedawców, a ponadto miasto ma zagwarantować lepszą współpracę z policją i strażą miejską.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl