Amerykański rynek pracy w centrum uwagi inwestorów
Komentarz tygodniowy Xelion.
08.10.2010 17:15
Stany Zjednoczone
Początek października na Wall Street, dzięki wtorkowej sesji, można zaliczyć do udanych. Dwutygodniowe maksima jakie ukształtowały się na S&P500 na poziomie 1 150 pkt. zostały przebite. Z jednej strony wzrosty i siła obozu byków mogą cieszyć, jednak obserwując otoczenie makro i informacje, jakie napływały z rynku można się zastanawiać, czy ten optymizm jest uzasadniony. Zamówienia w przemyśle spadły w ujęciu miesięcznym o 0,50 proc. Raport ADP prognozujący zmianę zatrudnienia, pokazał, że sytuacja na rynku pracy nadal nie wygląda najlepiej. Spodziewano się, że przybędzie 22 tysięcy miejsc pracy. Jednak nie dość, że miejsc pracy nie przybyło to odnotowano spadek zatrudnienia o 39 tysięcy osób. Jako pozytyw można jednak przyjąć fakt, że ilość nowo rejestrowanych bezrobotnych w zeszłym tygodniu spadła o 11 tysięcy i wyniosła 445 tysięcy.
Po dynamicznym wzroście na rynku zapanował marazm. Październik jest miesiącem, w którym rozpoczyna się sezon raportów kwartalnych spółek amerykańskich. W czwartek poznaliśmy wyniki Pepsico (mimo lepszych danych akcje spółki spadały), a po sesji Alcoa, która pokazała zysk 9 centów na akcje wobec konsensusu na poziomie 5 centów. Zanotowała również wyższe przychody, tj. 5,29 mld USD, wobec 4,62 mld USD w tym samym okresie 2009 roku. Analitycy spodziewali się sprzedaży na poziomie 4,96 mld USD. Wygląda na to, że inwestorzy czekają na raporty spółek, która bardziej „ważą” i obrazują stan amerykańskiej gospodarki. Wydaje się, że dyskontują również ewentualną decyzję FED o uruchomieniu kolejnego pakietu stymulującego gospodarkę. Tak jak pieniądze można „drukować w nieskończoność”, tak miejsc pracy „dodrukować” się nie da. Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wyniosło minus 95 tysięcy, a stopa bezrobocia wynosi niezmiennie 9,60 proc. Zapowiada się więc ciekawy tydzień, podczas którego, oprócz dużej dawki danych
makro, poznamy wyniki min. Intela, Google, JP Morgan Chase czy General Electric.
Konrad Widuliński
Polska i Europejskie Rynki Wschodzące
Zakończony tydzień na warszawskiej giełdzie można interpretować na różne sposoby. Z punktu widzenia analizy technicznej należałoby uznać za udany, ponieważ indeks Wig20 pokonał w końcu poziom 2620 punktów, którego pokonanie wg wielu analityków oznacza sygnał do dalszych wzrostów. Zdrowy rozsądek nakazuje jednak ostrożność w formułowaniu takich tez, ponieważ końcówka tygodnia na pewno nie świadczy o sile rynku. Do ciekawostek z samych spółek na pewno należy zaliczyć informację, że Ministerstwo Skarbu Państwa postanowiło sprzedać 10% udziałów grupy PGE. Po tej informacji kurs PGE spadł niemal natychmiast z prawie 23 złotych do 21,5, gdyż ostatecznie MSP zaakceptowało cenę 21,3 złotego za jeden walor Grupy PGE w tej transakcji.
Na przykładzie tej transakcji wyraźnie widać, że Ministerstwu Skarbu bardziej zależy, aby wykonać tegoroczny plan przychodów z prywatyzacji, niż na tym, aby sprzedać państwowe aktywa po korzystnych cenach. Jeszcze w tym roku powinny się również zakończyć negocjacje w sprawie prywatyzacji Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (ZE PAK) oraz kopalni węgla brunatnego Adamów i Konin, których nabywcą ma być giełdowe Rafako. Inwestorów powinien zaniepokoić fakt, że równie szybko jak rynek rósł w poniedziałek i wtorek, tak samo szybko spadał w czwartek i piątek, rysując największą korektę w trendzie trwającym od końca sierpnia. Takie zachowanie rynku raczej nie wróży dobrze na najbliższe tygodnie dla warszawskich indeksów, chociaż przy tak dużym poziomie optymizmu nie powinniśmy się spodziewać dużej korekty.
Jacek Maleszewski
Europa Zachodnia
Mieszane dane makro nie przeszkodziły rynkom na Starym Kontynencie we wzrostach. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na lekkich plusach i w dalszym ciągu pozostają blisko dwuletnich szczytów. Kwestie fiskalne kilku europejskich gospodarek wciąż są na ustach obserwatorów rynku. Decyzja agencji Fitch o obniżeniu ratingu Irlandii do poziomu AA+ z perspektywą negatywną nie może dziwić, jeśli spojrzy się na potrzebę dokapitalizowania dwóch czołowych irlandzkich banków Anglo Irish Bank oraz Allied Irish Banks. Ten pierwszy otrzymał już oficjalnie pomoc w łącznej kwocie 34 mld euro, w kuluarach mówi się natomiast o potrzebie pomocy drugiej instytucji, a obciążenia podatników mogą łącznie przekroczyć 50 mld euro, co stanowi aż jedną trzecią PKB Zielonej Wyspy.
Potrzebę systemowej naprawy swoich finansów publicznych dostrzegli nawet Brytyjczycy, czego efektem są zapowiedzi rządu Davida Camerona w kwestii znaczących cięć wydatków publicznych, tyleż ambitne co trudne do zrealizowania z uwagi na przewidywany duży opór społeczny w najbliższych latach oraz obawę o spowolnienie gospodarcze. Między innymi z tego powodu Bank Anglii jasno zakomunikował kontynuację stymulowania gospodarki poprzez łagodną politykę monetarną.
Europejscy inwestorzy kończą tydzień w neutralnych nastrojach, a główne indeksy drugi tydzień z rzędu oscylują w pobliżu dwuletnich maksimów. Zbliżający się wielkimi krokami sezon publikacji wyników kwartalnych amerykańskich i europejskich koncernów może pomóc inwestorom obrać konkretny kierunek działań na najbliższe tygodnie. W przypadku dobrych wieści niewykluczony jest atak na wyższe poziomy.
Piotr Trzeciak
Azja i Ameryka Łacińska
Głównym motorem wzrostu światowej gospodarki będą kraje „rozwijające” oraz gospodarki w fazie transformacji rynkowej. Oto główna konkluzja z opublikowanego w środę raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego dotyczącego perspektyw światowej gospodarki. Krajem nazywany niegdyś Trzecim Światem są Chiny, dla których MFW przewiduje na 2011 rok wzrost o 9,6 proc. oraz Indie, których gospodarka ma wzrosnąć w przyszłym roku o 8,4 proc. W raporcie MFW namawia Chiny i kraje ościenne, aby dokonały aprecjacji swojej waluty. Sugerując, że ten manewr pozwoliłoby na większe uniezależnienie gospodarek od eksportu, wzmocni konsumentów oraz ułatwi krajom wysoko rozwiniętym sprzedaż towarów na rynkach krajów określanych jako gospodarki wschodzące. Po dłuższej przerwie z okazji święta narodowego na rynku smoka podczas sesji 8 października obserwowaliśmy silne odreagowanie i mocne ponad 3 proc. wybicie górą indeksu Shanghai Composite.
Bank centralny Kraju Kwitnącej Wiśni obniżył we wtorek główną stopę procentową do przedziału 0-0,1 proc. wobec poprzednich 0,10 proc., zapewniając tym samym, że utrzyma ten poziom do czasu, gdy widoczne będzie wyjście z deflacji. Bank Japonii zamierza utworzyć fundusz wartości 5 bilionów jenów (60 mld USD), którego zadaniem będzie skup rządowych papierów skarbowych i innych aktywów. Kolejnym spodziewanym krokiem w celu walki z deflacją jest rozszerzenie programu pożyczek bankowych.
Indeks Nikkei 225 kończy tydzień po zielonej stronie rynku na poziomie 9588.88 punktów mimo czerwonej końcówki tygodnia. Minister obrony Indii powiadomił w czwartek o zamówieniu u Rosji od 250 do 300 myśliwców piątej generacji; eksperci uważają, że wartość kontraktu może wynieść do 30 mld dolarów. Indeks BSE 30 kończy tydzień pod kreską na poziomie 20250.26 punktów. W weekend 3 października Brazylijczycy poszli do urn, aby wybrać następcę prezydenta, który zmienił ich świat, ale po raz trzeci nie może już kandydować. Kończy się „era Luli”. Na początku wszystko wskazywało, że w pierwszej turze bez problemów zwycięży namaszczona przez obecnego Prezydenta, Dilma Rouseff.
Pokonując tym samym głównego kandydata opozycji Jose Sierra. Dziś już wiemy, że będzie druga tura. Dilma Rouseff z PT (Partido de los Trabajadores) zdobyła najwięcej głosów 46,7 proc., ale to nie wystarczy, aby wygrać w pierwszej rundzie wyborów. Druga pozycja to 32,6 proc. głosów, zgodnie z przewidywaniami Jose Serra z PSDB (Partido de la Social Democracia Brasileña). Druga runda odbędzie się 31 października. Wydaje się, że wybranka Luli na chwilę obecną nie powinna mieć większych problemów z osiągnięciem większości głosów.
Jan Żuralski
Surowce
Tydzień na rynku surowcowym przyniósł niewielkie zmiany cen, co nie świadczy, że nic ciekawego się nie działo. Notowania ropy Crude nieznacznie spadły (o 0,5 proc.), ale baryłka obroniła poziom 80 dolarów. W piątkowe popołudnie kosztowała ona 81,5 dolarów. Odczyt danych o stanie zapasów z amerykańskiego Departamentu Energii po raz kolejny pokazał wzrost inwentarza zatem popyt w tym kraju pozostaje słaby i nie widać objawów poprawy sytuacji. Nie może to dziwić, jeżeli skonfrontujemy te informacje z piątkowymi nienajlepszymi danymi z rynku pracy USA. Wspomniane dane osłabiły dolara wobec euro co pozwoliło wyjść na plus notowaniom miedzi i złota. Miedź zdrożała o 1,5 proc., głównie z powodu powrotu na rynek graczy chińskich, którzy mieli krótką przerwę w handlu ze względu na święto narodowe.
Za tonę surowca na giełdzie w Londynie płaci się 8145 dolarów. Obecnie notowania miedzi są najwyższe od połowy 2008 roku. Według analityków Goldman Sachs ceny miedzi zdrożeją jeszcze o 30 proc. w przeciągu roku z powodu rosnącego zapotrzebowania z sektora elektronicznego i budowlanego zarówno z gospodarek rynków rozwiniętych, jak i wschodzących. Czynnikiem hamującym wzrost cen są działania rządu Państwa Środka mające na celu ograniczenie bańki na rynku nieruchomości. Jak podano w komunikacie, ceny nieruchomości w 70 największych miastach Chin wzrosły o 9,3 proc. w ujęciu rocznym.
Złoto kolejny raz pobiło rekord cenowy osiągając pułap 1365,5 dolara za uncję. Po wybiciu szczytu ceny cofnęły się do poziomu 1330 dolarów i na takim poziomie kończą tydzień. W porównaniu z poprzednim tygodniem notowania kruszcu wzrosły niespełna 1 proc. Trend zostaje utrzymany, ale wraz z kolejnymi wzrostami cen rośnie ryzyko korekty notowań.
Tomasz Ray-Ciemięga