Angielski odpowiednik Glapińskiego daje receptę na walkę z inflacją. Wielu to się nie spodoba
Nie tylko w Polsce mamy do czynienia z galopującą drożyzną. Problem jest w wielu krajach w Europie i na świecie. Nie inaczej jest w Wielkiej Brytanii. Andrew Bailey, szef Banku Anglii, ma dla obywateli wskazówkę, jak walczyć z rosnącymi cenami. - Pracownicy nie powinni prosić o zbyt duże podwyżki - radzi.
04.02.2022 | aktual.: 04.02.2022 14:55
W grudniu ubiegłego roku inflacja w Wielkiej Brytanii sięgnęła 5,4 proc. i nic nie wskazuje na to, że ten wzrost wyhamuje. Według ekonomistów w kwietniu na Wyspach mogą mierzyć się ze wzrostem cen już na poziomie 7,25 proc., a średnia za cały rok 2022 wyniesie ok. 6 proc.
Nie chcesz inflacji, nie proś o dużą podwyżkę
Prezes Banku Anglii Andrew Bailey, czyli odpowiednik prezesa NBP Adama Glapińskiego, tłumaczył w piątek w BBC, co należy zrobić. Przekonywał, że choć ceny rosną szybciej niż pensje i jest to bolesne do zaakceptowania, to konieczny jest pewien "umiar w podwyżkach płac", aby zapobiec utrwaleniu się inflacji.
Bank Anglii prognozuje, że w tym roku w Wielkiej Brytanii zarobki po opodatkowaniu - uwzględniając wzrost kosztów życia - zmniejszą się o 2 proc., co byłoby najgłębszym spadkiem od 1990 roku. - Będzie przed nami trudny okres, przyznaję, ponieważ już widzimy, i będziemy widzieć, zmniejszenie realnych dochodów. Zaczniemy z niego wychodzić w 2023 roku, a za dwa lata spodziewamy się powrotu inflacji do bardziej stabilnej pozycji - powiedział Bailey.
Według szacunków banku średni wzrost płac wynosi obecnie niespełna 5 proc. w skali roku, co już jest poniżej poziomu inflacji. Dodatkowo na kosztach życia mocno odbije się wzrost cen energii od kwietnia o 54 proc., czyli o 693 funty rocznie. Zwłaszcza że nie zrównoważy go ogłoszone w czwartek przez rząd wsparcie do 350 funtów.
Bailey wskazał, że gwałtownie rosnące koszty energii są poza kontrolą BoE, który może jedynie działać, aby "zapobiec pogorszeniu się sytuacji". Zasugerował jednak, że są "dobre powody, aby wierzyć", że ceny energii "zaczną się uspokajać, nie tylko dlatego, że są one w pewnym stopniu sezonowe".
Polska ma podobny problem
Również w Polsce inflacja galopuje. W grudniu sięgnęła 8,6 proc., a w najbliższych miesiącach może nawet przekroczyć 10 proc. Nad Wisłą też mówi się o negatywnym wpływie szybko rosnących pensji na wzrost cen na sklepowych półkach. Ekonomiści przestrzegają przed nakręceniem się tak zwanej spirali płacowo-cenowej, z której bardzo trudno jest wyjść.