Atak indeksu S&P 500 na 1000 punktów wywołał euforię także w Warszawie

Indeksy akcji na GPW są już o krok od odrobienia całych strat z jesieni 2008 r., kiedy rynkami trzęsły obawy przed załamaniem światowego systemu bankowego. W przypadku WIG-u pojawia się perspektywa ataku na 40 tys. pkt.

Atak indeksu S&P 500 na 1000 punktów wywołał euforię także w Warszawie
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

31.07.2009 | aktual.: 31.07.2009 09:05

Jeszcze rano niewiele zapowiadało, że indeksy na warszawskiej giełdzie zakończą dzień na tak dużych plusach. Popyt zaczął zdecydowanie windować kursy akcji wtedy, gdy jasne stawało się, że w bardzo dobrych nastrojach rozpoczną się notowania za oceanem. Dzięki temu WIG20 podskoczył o 4,9 proc. po raz pierwszy od października 2008 r., wędrując powyżej 2100 pkt (sesję zakończył na poziomie 2140 pkt).

W jego ślady poszły też pozostałe indeksy GPW. WIG podskoczył o 4 proc., przekraczając 35 tys. pkt, mWIG40 zaś znalazł się powyżej 2 tys. pkt.Dzięki tak szybkiej zwyżce kursy akcji są blisko odrobienia całych strat z najbardziej dramatycznej fali ostatniej bessy, którą wywołało na jesieni ub.r. bankructwo amerykańskiego banku Lehman Brothers.

WIG musiałby urosnąć już tylko o około 6 proc., by odrobić straty z „czarnego października”, który należał do najgorszych dla posiadaczy akcji miesięcy w całej historii (indeks zniżkował wtedy o 24 proc.).Niwelowanie skutków ówczesnej przeceny to wyraz tego, że inwestorzy z coraz większą pewnością obstawiają scenariusz całkowitego wyjścia gospodarki w Polsce i na świecie z opresji, jaką wywołał kryzys finansowy.

Nawet gdyby WIG stał w miejscu na obecnym poziomie, to za mniej więcej dwa miesiące jego zmiana w skali roku stałaby się dodatnia. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce jeszcze na początku stycznia 2008 r. Biorąc pod uwagę, że kursy akcji są skorelowane z danymi gospodarczymi, takimi jak produkcja przemysłowa, inwestorzy najwyraźniej oczekują, że już jesienią dane te znajdą się na plusie rok do roku. Oznaczałoby to także zatrzymanie procesu pogarszania się wyników finansowych spółek.

Jak bardzo mogą jeszcze podskoczyć kursy akcji? Z punktu widzenia analizy technicznej najbliższa strefa oporu dla WIG-u rozciąga się pomiędzy około 37 650 i 42 400 pkt. Składa się na nią dołek trzeciej fali bessy w lipcu 2008 r. oraz szczyt późniejszej korekty zwyżkowej z sierpnia. Aby WIG dotarł do tych poziomów, musiałby zyskać jeszcze 7 - 21 proc. Z kolei poziomem wsparcia dla indeksu jest lipcowy dołek, czyli około 29 600 pkt.

Tomasz Jeżyk - analityk DM BZ WBK
Po wczorajszych bardzo silnych zwyżkach wskaźnik WIG20 znalazł się na poziomach niewidzianych od ponad roku. Powstaje pytanie, co dalej? Pierwsza silna bariera i opór znajduje się na poziomach 2155–2188. Można powiedzieć, że przy takiej presji kupujących ten opór zostanie pokonany w cuglach. Strona popytowa dominuje na rynku i na razie nie widzę poważnych zagrożeń dla zmiany krótkoterminowego trendu wzrostowego. Tym bardziej że od oporu dzieli nas dosłownie 1–2 procent. Jeżeli indeks upora się z poziomem 2188 pkt, to kolejna poważna bariera wzrostowa znajduje się w okolicach 2400 pkt. Bardzo ważne dla całego rynku będzie dzisiejsze zamknięcie. Z zagrożeń widzę jedynie to, że jest to piątek i ostatnia sesja w miesiącu i może, jak to często bywa w piątki, pojawić się podaż. Mimo że mamy teraz do czynienia z silnym trendem wzrostowym, to nie zmieniam zdania. W średnim terminie indeks WIG20 może jeszcze spaść do minimów z lutego.

Krzysztof Stupnicki - prezes AIG TFI
W listopadzie zeszłego roku mówiłem, że bieżący rok indeksy giełdowe na warszawskim parkiecie mogą zakończyć na kilkudziesięcioprocentowych plusach i na razie ten scenariusz się sprawdza. Na wczorajszej sesji bardzo aktywni byli zagraniczni inwestorzy. Nastroje za oceanem znacznie poprawiły się po zapowiedzi prezydenta Baracka Obamy, że w Stanach Zjednoczonych można już dostrzec zbliżający się koniec recesji. Widać, że działania podjęte przez światowe rządy przyniosły efekty i tym razem końca świata nie będzie. Wszystko wskazuje, że już w przyszłym roku wrócimy na ścieżkę rozwoju gospodarczego. To co obserwujemy obecnie na warszawskiej giełdzie nie jest tylko korektą niemal dwuletnich spadków, ale wyraźnym trendem wzrostowym. Może to być kontrowersyjne co piszę, ale moim zdaniem przed nami czteroletni okres wzrostów na warszawskim parkiecie.

David Kelly - główny strateg rynku akcji, JPMorgan funds
Nie sądzę, aby bariera 1000 pkt dla indeksu S&P 500 miała duże znaczenie. Jest to bariera psychologiczna, a detaliczni inwestorzy, którzy na takie czynniki są wrażliwi, zwracają większą uwagę na indeks Dow Jones. Z tej perspektywy ważniejsze może być przełamanie bariery 10 tys. pkt przez ten wskaźnik. Do tego DJIA brakuje jednak jeszcze około 8 proc. Nie przywiązywałbym się więc do technicznych barier. Ogólnie rzecz biorąc, akcje wciąż wycenione są przy założeniu, że gospodarka jeszcze nie odżyła. Tymczasem ekonomiści takiego ożywienia się spodziewają. Wszystkie dane, które będą w zgodzie z tymi oczekiwaniami - nie muszą nawet być lepsze - będą więc miały na giełdę pozytywny wpływ. Jest jeszcze dużo miejsca na wzrosty indeksów. W perspektywie pięciu lat akcje będą dawały roczną stopę zwrotu rzędu 15 proc. W tym czasie będą zdarzać się korekty, lecz ogólnie akcje są obecnie dobrą inwestycją.

W Nowym Jorku pękają właśnie bariery psychologiczne - Nasdaq pokonał przejściowo próg 2000 pkt, a S&P 500 na grubość włosa zbliżył się do 1000 pkt. W przypadku obu ważnych indeksów takich poziomów nie widziano od jesieni.

Amerykańscy inwestorzy przez ostatnie dwa tygodnie gromadzili akcje spółek zachęceni wyraźnie lepszymi od przewidywań wynikami finansowymi dużych korporacji. Po dwóch dniach wytchnienia, wczoraj znowu powrócili do zakupów, choć akurat ważne firmy publikujące kwartalne rezultaty - koncern naftowy Exxon Mobil i ubezpieczyciel Travelers - tym razem rozczarowały. Sprzyjały za to lepsze dane makroekonomiczne (spadek liczby osób pobierających zasiłki) oraz podniesienie rekomendacji jednego z biur maklerskich dla General Electric. Gracze byli też wciąż jeszcze pod wrażeniem środowej publikacji beżowej księgi, z której wynika, że recesja w USA wyraźnie łagodnieje.

Cała uwaga koncentrowała się przy tym na dwóch spośród głównych indeksów - obejmującym największe korporacje S&P 500 oraz Nasdaq Composite, oddającym koniunkturę na rynku high tech.

Dwa procent na plusie

Oba od kilku sesji miały na wyciągnięcie ręki poziomy 1000 pkt oraz 2000 pkt - może niezbyt ważne z punktu widzenia analizy i oceny sytuacji na rynku, ale na pewno ważne pod kątem psychologii.Nasdaqowi udało się pokonać na krótko 2000 pkt już pół godziny po starcie wczorajszych notowań, po tym jak wzrósł o 1,6 proc. W przypadku S&P 500 zwyżka wynosiła 2,1 proc. i do pokonania okrągłego tysiąca brakowało już tylko 4 punktów. Nasdaq znalazł się wczoraj najwyżej od października. Popularna „pięćsetka” jest najwyżej od listopada.Trzeci z najważniejszych wskaźników, średnia przemysłowa Dow Jones, po wzroście o 1,9 proc. przekroczył na początku sesji 9200 pkt i znalazł się najwyżej od 5 listopada.

Co do końca roku?

Według prognoz analityków 11 dużych banków, zebranych przez serwis Bloomberga, do końca roku S&P 500 powinien wzrosnąć, choć na pewno nie będą to zwyżki, na jakie ma apetyt wielu inwestorów. Średnia szacunków wynosi 1022 pkt, co oznaczałoby wzrost jedynie o nieco ponad 2 proc. względem wczorajszych notowań. Największym optymistą jest Robert Parkes z HSBC, który prognozuje poziom 1100 pkt. Na drugim biegunie są analitycy z Barclaysa i Morgana Stanleya, którzy spodziewają się, że indeks odda część wiosennego zysku. Prognoza pierwszego z banków zakłada spadek S&P 500 do 930 pkt, a drugiego do 900 pkt.

S&P 500 tuż pod oporem

W przypadku S&P 500, baczniej obserwowanego na świecie niż Nasdaq, psychologiczny próg 1000 pkt jest niemal zbieżny z istotnym z punktu widzenia analizy technicznej poziomem 1006 pkt, wyznaczonym przez listopadowe lokalne maksimum indeksu po jego jesiennym krótkotrwałym odbiciu.Zdaniem analityków pokonanie tego oporu może być trudne i zanim indeks na dobre znajdzie się powyżej niego, może go najpierw czekać ruch powrotny w okolice 950 – 955 pkt. – Może nastąpić odwrót, ponieważ rynek stał się mocno wykupiony w krótkiej perspektywie – prognozuje Mark Arbeter, cytowany przez MarketWatch analityk techniczny ze Standard & Poor’s Equity Research.Część analityków na wykresie S&P 500 wskazuje na formację odwróconej głowy z ramionami, ukształtowaną od początku roku, z czubkiem głowy w dołku z początku marca. Po ostatnim wybiciu z tej formacji zasięg potencjalnej zwyżki, równy odległości między czubkiem głowy a linią szyi, wskazuje na wzrost indeksu nawet do 1210 pkt.

Grzegorz Siemionczyk, PG , SLI, Tomasz Goss-Strzelecki, Tomasz Hońdo
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)