Balansują na granicy bankructwa. Śmierć w Polsce jest za droga
Rodzić można w naszym kraju bez ograniczeń. Na umieranie są limity. Na miejsce w hospicjum trzeba czekać w długiej kolejce. Jednocześnie są to placówki, które nieustannie balansują na granicy bankructwa.
24.03.2017 | aktual.: 24.03.2017 06:53
Na miejsce w hospicjum trzeba czekać w długiej kolejce. Na umieranie są limity. Jednocześnie są to placówki, które nieustannie balansują na granicy bankructwa.
Absurdy polskiej opieki paliatywnej opisuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Narodziny i śmierć. Dwa elementy życia wspólne dla wszystkich, niezależnie od tego kim jesteśmy. W Polsce jednak nie rządzą się tymi samymi prawami. Takie można odnieść wrażenie gdy słucha się ludzi, którzy pracują w hospicjach.
"Dzieci mogą się rodzić w naszym kraju bez ograniczeń, dlaczego więc na umieranie wciąż obowiązują limity ?" - pyta Karolina Pokorowska, jedna z założycielek Obywatelskiego Porozumienia na rzecz Medycyny Paliatywnej.
Chodzi o kontrakty, które ośrodki, czy hospicja, podpisują z NFZ. Załóżmy, że kontrakt opiewa na 30 zgonów. Gdy jest ich więcej placówka się zadłuża, bo ma "nadwykonania". Kolejny przykład - ludzie umierają w kolejce do hospicjum, nie doczekawszy miejsca w placówce.
Dotychczas polska opieka paliatywna była skrajnie niedofinansowana. Rok 2017 ma być przełomowy. Po raz pierwszy od 2008 r. podniesiono nakłady na tę dziedzinę medycyny. A zapotrzebowanie na te świadczenia będzie systematycznie rosło. To efekt starzenia się społeczeństwa i zmian epidemiologicznych.
Rocznie umiera w Polsce ok. 395 tys. osób, z czego niemal 25 proc. z powodu chorób nowotworowych.