Baniak: nie złożyłem żadnej oferty kupna przez SP spółki Składy Węgla

Wiceminister skarbu Rafał Baniak oświadczył w piątek, że nigdy nie kontaktował się z biznesmenem Markiem Falentą w celu podjęcia rozmów o nabyciu przez skarb państwa jego udziałów w spółce Składy Węgla. "Nie złożyłem mu żadnej oferty" - podkreślił Baniak.

Baniak: nie złożyłem żadnej oferty kupna przez SP spółki Składy Węgla
Źródło zdjęć: © AFP | NOAH SEELAM

27.06.2014 | aktual.: 27.06.2014 13:21

"Twierdzenia pana Marka Falenty mijają się z rzeczywistością i są zapewne formą obrony własnej osoby" - napisał wiceminister skarbu w przesłanym w piątek PAP oświadczeniu.

Według piątkowej "Gazety Wyborczej" Falenta zeznał w prokuraturze, że 31 maja, dwa tygodnie przed wybuchem sprawy podsłuchów, w restauracji Sowa i Przyjaciele, na imprezie zorganizowanej przez b. senatora PO Tomasza Misiaka, rozmawiał z wiceministrem Baniakiem. Baniak miał go zapytać - jak podaje "GW" - za ile sprzeda skarbowi państwa swoją spółkę SkładyWęgla.pl. Biznesmen miał na to odpowiedzieć, że może o tym porozmawiać za dwa-trzy lata. W odpowiedzi miał usłyszeć od Baniaka propozycję kupna Kompanii Węglowej za symboliczną złotówkę - twierdzi "Gazeta".

Kilka dni po imprezie - jak przypomina "GW" - do firmy Falenty SkładyWęgla.pl weszło CBŚ i zatrzymało cały zarząd. Prokurator zarzucił im nieprawidłowości finansowe i celne.

11 czerwca, trzy dni przed opublikowaniem przez tygodnik "Wprost" pierwszych podsłuchów, Baniak miał według "Gazety" otrzymać sms o treści: "Rafał, wygraliście. Rosjanie nas dzisiaj docisnęli i muszę im do końca miesiąca oddać Składy Węgla za długi mojego wspólnika. Jeżeli chcecie, to daj decyzyjnych ludzi i złóżcie ofertę. Premier spełni obietnice i będą państwowe składy węgla sprzedające tylko krajowy węgiel".

Jak podaje "GW", Falenta czuł się naciskany przez Baniaka, bo współpraca biznesmena z Rosjanami, którzy oferowali tańszy węgiel, była zagrożeniem dla polskich kopalni węgla.

Wiceminister Baniak zapewnia, że nie składał Falencie oferty. "Ministerstwo Skarbu Państwa, w tym ja osobiście, wbrew temu co twierdzi pan Marek Falenta, nie nadzoruje sektora górnictwa. Możliwość nabycia udziałów spółki Składy Węgla nigdy nie była analizowana, ani omawiana na żadnym gremium MSP. Nie rozważaliśmy jej również w ramach prac międzyresortowego zespołu ds. węgla. Nigdy, nawet w rozważaniach, nie padł w trakcie jego obrad pomysł zakupu tego ani innego działającego podmiotu gospodarczego. Na forum zespołu publicznie prezentowałem natomiast stanowisko zakładające tworzenie Państwowych Składów Węgla w oparciu o aktywa spółki Węglokoks. Taka propozycja znalazła się w dokumencie, który był prezentowany na forum zespołu, i który został przekazany do kancelarii premiera" - napisał w oświadczeniu wiceminister skarbu.

"Dowodem na mijanie się z prawdą przez pana Marka Falentę jest fakt, iż 12 maja wypracowanie konkretnych rozwiązań zostało zlecone firmie konsultingowej PWC. PWC przedstawiła wyniki swoich prac 23 maja. Koncepcja zakładała powstanie państwowych składów węgla. Warto także zaznaczyć, że od 8 maja 2014 r. działał zespół wewnętrzny Kompanii Węglowej i Węglokoksu, a 12 maja o rozpoczęciu prac poinformowany został Katowicki Holding Węglowy" - dodał Baniak.

Wiceminister skarbu przyznał, że 11 czerwca otrzymał sms z nieznanego dla niego numeru telefonu, ale - jak podkreślił - "o nieco innej niż sugerowana przez pana Marka Falentę treści". Według Baniaka brzmiał on: "Rafał wygraliście. Rosjanie nas dzisiaj docisnęli i muszę im oddać do końca miesiąca Składy za długi mojego wspólnika. Jeżeli chcecie to daj decyzyjnych ludzi i złóżcie ofertę. My chcemy się z tego bezpiecznie wycofać i żeby nas zostawić w spokoju. Zajmiemy się innymi biznesami. Pozdrawiam Marek Falenta". Treść drugiego smsa - jak podkreślił wiceminister - była następująca: "Premier spełni obietnicę i będą państwowe składy węgla sprzedające tylko państwowy węgiel i wytniecie rosyjski import".

Baniak oświadczył, że nie znał numeru telefonu do Falenty, dlatego nie był pewien, czy on jest autorem tych sms-ów. "Nie zareagowałem. Przekazałem wszystkie informacje w tej sprawie w dniu 19 czerwca w trakcie czynności w prokuraturze" - zaznaczył.

"Moje osobiste kontakty z panem Markiem Falentą miały charakter okazjonalny, wynikający z bywania na tych samych spotkaniach biznesowo-towarzyskich. Ostatnie spotkanie miało miejsce 31 maja. Rozmowy miały charakter grzecznościowy, nigdy nie wiązały się z poważną dyskusją czy wymianą poglądów, ani nie miały charakteru wiążących deklaracji z mojej strony" - dodał Baniak.

Oświadczenie wydał też w piątek b. senator PO Tomasz Misiak. Napisał w nim, że "prasowe insynuacje o jego związku z procederem nielegalnego nagrywania gości warszawskich restauracji" są "kłamstwem i pomówieniem". "Nie miałem i nie mam nic wspólnego z procederem nagrywania i upubliczniania rozmów osób publicznych i prywatnych" - podkreślił Misiak.

Według "GW" Misiak miał zawiadomić o planowanych publikacjach podsłuchów Łukasza N. (menedżera w jednej z restauracji, gdzie dokonano nagrań, obecnie ma zarzuty w śledztwie ws. podsłuchów). Sam Misiak powiedział "Gazecie", że o podsłuchach dowiedział się od "osoby związanej z Orlenem" i by to sprawdzić skontaktował się z Łukaszem N.

Falenta usłyszał zarzuty współudziału w procederze nielegalnych podsłuchów polityków. Postawiono je także biznesmenowi i szwagrowi Falenty Krzysztofowi Rybce (obaj zgadzają się na podawanie nazwisk). W środę wieczorem obu zwolniono za kaucją. Prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie postawiła zarzuty także dwóm kelnerom z restauracji, w których dokonano nagrań rozmów polityków - Łukaszowi N. i Konradowi L.

Prokuratura nie podała szczegółów zarzutów. "Gazeta Wyborcza" twierdzi, że Falenta kupił nagrania od kelnerów i przekazał je za czyimś pośrednictwem tygodnikowi "Wprost". Miał mu pomagać w tym Rybka. Podejrzani nie przyznali się i złożyli wyjaśnienia. Grozi im do 2 lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (58)